Czerwona kartka ustawiła mecz. Śląsk ograł Polonię i zrehabilitował się za ostatnią wpadkę

Michał Mormul
Kto wie, jak potoczyłby się mecz Śląska Wrocław z Polonią Warszawa gdyby nie bezmyślny i brutalny faul Adama Kokoszki, za który obrońca "Czarnych Koszul" wyleciał z boiska. Mistrz Polski wykorzystał osłabienie rywala, zdobywając trzy punkty.

Śląsk Wrocław - Polonia Warszawa [ZDJĘCIA] - zobacz galerię zdjęć z meczu!

Przed spotkaniem Stanislav Levy zapowiadał, że jego piłkarze będę chcieli zrehabilitować się za porażkę sprzed tygodnia poniesioną w Zabrzu. Jednak już w 6. minucie spotkania na głowę czeskiego szkoleniowca został wylany kubeł zimnej wody. Wtedy to akcję prawym skrzydłem zapoczątkował Łukasz Teodorczyk, który przekazał piłkę do Władimera Dwaliszwiliego, Gruzin przedłużył ją do Pawła Wszołka, ten nie miał już problemów z pokonaniem Mariana Kelemena.

Radość podopiecznych Piotra Stokowca nie trwała jednak długo, bowiem już trzy minuty później stały fragment gry wykonywał Przemysław Kaźmierczak. Były zawodnik FC Porto uderzył co prawda wprost w Mariusza Pawełka, ale ten wypluł piłkę przed siebie i Łukasz Gikiewicz nie miał problemów z umieszczeniem jej w siatce.

Piłkarze ze stolicy już po kilkudziesięciu sekundach mogli ponownie wyjść na prowadzenie, ale strzał Dwaliszwiliego w kapitalny sposób obronił Kelemen. Kolejne minuty to masowy napór Śląska Wrocław, a prym w akcjach ofensywnych wiódł Piotr Ćwielong. W najlepszej sytuacji znalazł się w 16. minucie gry Gikiewicz, który po wykonaniu rzutu rożnego przez Sebastiana Milę stanął oko w oko z Mariuszem Pawełkiem, ale fatalnie przyjął piłkę. Chwilę później to właśnie były bramkarz krakowskiej Wisły był bohaterem gości, bowiem obronił groźny strzał Ćwielonga. Po upływie kilkudziesięciu sekund boisko opuścić musiał Dieme Yahiya, który doznał kontuzji. Zastąpił go Aleksandar Todorowski.

Po upływie dwudziestu minut gra się nieco uspokoiła, było widać, iż forsowanie tempa w pierwszej fazie spotkania wyraźnie zmęczyło piłkarzy obu drużyn. Z całą stanowczością można stwierdzić, iż w tym okresie meczu najpiękniejszym widokiem na stadionie była tęcza, która widniała nad jedną z trybun bocznych. Taki stan rzeczy utrzymał się do 36. minuty, gdy Adam Kokoszka za brutalny faul na Piotrze Ćwielongu został ukarany czerwoną kartką. Wykluczenie z gry byłego reprezentanta Polski nie zmieniło obrazu gry i pierwsza część spotkania zakończyła się remisem. Dość powiedzieć, że w tym czasie najciekawszym wydarzeniem była żółta kartka dla Tadeusza Sochy, która jednak wywołała spore kontrowersje, bowiem kibice gości domagali się usunięcia obrońcy z boiska.

Drugą część gry zawodnicy rozpoczęli ze spokojem i w niezmienionych składach. Pierwszą składną akcję w drugiej połowie przeprowadzili piłkarze Śląska Wrocław. W 51. minucie świetnym podaniem do Gikiewicza popisał się Mila, który odegrał piłę do Ćwielonga. Ten jednak nie poradził sobie w sytuacji jeden na jeden z Pawełkiem. Co się nie udało w pierwszej akcji, stało się w drugiej. Już kilkanaście sekund później po długim holowaniu piłki z dystansu w prawy góry rój bramki huknął Waldemar Sobota i tym samym zmienił wynik spotkania. Bramkarz gości nawet nie drgnął.

Na straconą bramkę szybko zareagował Piotr Stokowiec, który Łukasza Teodorczyka zastąpił bramkostrzelnym Edgarem Canim. Jednak w tym okresie to piłkarze Śląska byli bliżsi kolejne trafienia. Chwilę przed zmianą w zespole z Konwiktorskiej, po wrzutce z rzutu rożnego, w idealnej sytuacji znalazł się Rafał Grodzicki, jednak były obrońca Ruchu fatalnie przestrzelił. Później swoje okazje mieli Mila oraz Gikiewicz, ale lepsi okazywali się bramkarz oraz defensorzy gości.

W 65. minucie gry swoją drugą bramkę w meczu powinien strzelić Sobota. Wychowanek Małejpanwii Ozimek, po podaniu Sebastiana Mili, znalazł się sam na sam z Pawełkiem, którego próbował pokonać technicznym strzałem, piłka jednak minęła prawy słupek bramki. W tym samym momencie ostatniej zmiany w zespole dokonał Piotr Stokowiec, który desygnował do gry Daniela Gołębiewskiego, ten zastąpił Władimera Dwaliszwiliego.

Kolejne minuty to spokojna gra w wykonaniu obu drużyn i ciężko jest mówić o większym zagrożenie pod którąkokwiek ze stron. W końcowej fazie spotkania z wyniku zadowolony wydawał się być Stanislav Levy, który na kilkanaście minut przed końcem postanowił zastąpić Łukasza Gikiewicza Sylwestrem Patejukiem.

Świetną okazję do zmiany rezultatu w 88. minucie miał Edgar Cani, który po podaniu Adama Pazio znalazł się kilka metrów przed Marianem Kelemenem, jednak słowacki bramkarz stanął na wysokości zadania i uratował Śląsk przed stratą bramki. Już w doliczonym czasie gry Mariusza Pawełka mógł pokonać Sebastian Mila, który zdołał już minąć wspomnianego bramkarza, ale piłkę z linii bramkowej zdołał wybić jeden z obrońców.

Z Wrocławia Michał Mormul / Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24