Zieloni rozpoczęli sobotnie spotkanie z Legią Warszawa z wysokiego "c" i już od 7. minuty po debiutanckim trafieniu Tomasa Prikryla prowadzili przy Łazienkowskiej. Po trafieniu Czecha na stadionie zapadła taka cisza, jakby mecz odbywał się przy pustych trybunach, a w tle było słychać garstkę kibiców Warty, którzy pofatygowali się w ten zimny listopadowy wieczór do stolicy Polski.
Goście nie wystraszyli się naporu Legii, którzy z każdą minutą tworzyli sobie coraz to groźniejsze sytuacje. To jednak Warta cieszyła się z drugiego trafienia. w polu karnym Legii faulowany był autor pierwszego trafienia, natomiast do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Marton Eppel. Węgier pewnie wykonał karnego i w 40. minucie gry Zieloni byli bliscy sprawienia sensacji.
Niestety warciarze nie ustrzegli się błędu. Dawid Szymonowicz w niepotrzebny sposób powalił na ziemię Muciego, a gola również z karnego wykorzystał Josue.
Zobacz też: Lech Poznań straci szkoleniowca? Ma propozycję z ekstraklasowego klubu
Po przerwie na boisku grała już tylko i wyłącznie Legia, która zdominowała warciarzy. Warta natomiast skupiła się na obronie i niestety to po raz kolejny popełniła zbyt prosty błąd. Muci otrzymał ładne podanie od rezerwowego Bartosza Kapustki, a Albańczyk końcówką buta skierował piłkę do siatki.
Warciarze mogą być nieco rozczarowani, bo prowadzenie na Łazienkowskiej to nie lada sztuka. Niemniej podopieczni muszą szanować ten jeden punkt, który w ostatecznym rozliczeniu może kosztować utrzymanie się w ekstraklasie.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?