Gołaszewski dla Ekstraklasa.net: To dzięki kibicom Polonia wystartowała w czwartej lidze

Jan Jaźwiński
Igor Gołaszewski
Igor Gołaszewski x-news
Igor Gołaszewski jest żywą legendą Polonii Warszawa. Najpierw był jej zawodnikiem, później działał w klubie jako kierownik pierwszej drużyny i pracownik administracji. Spotkaliśmy się z nim na opustoszałym stadionie Polonii i porozmawialiśmy o przyczynach jej upadku, szansach na odbudowę i o problemach... reprezentacji Polski.

W młodości trenował pan lekkoatletykę? W jakiej dyscyplinie się pan specjalizował?
Tak, byłem lekkoatletą. Moją koronną dyscypliną było 400 metrów przez płotki, gdzie na mistrzostwach Polski juniorów w Rzeszowie zdobyłem złoty medal.

A co sprawiło, że zmienił pan specjalizację na piłkę nożną?
Przyszedł taki okres, kiedy w Polsce wszystkie firmy były przekształcane i prywatyzowane. W tym okresie akurat z dnia na dzień inflacja strasznie poszła w górę. Było coś takiego, że poprzedniego dnia chleb kosztował 40 groszy, a na drugi dzień już kosztował prawie 3 złote. Ja trenując lekkoatletykę zarabiałem około sześciu i pół tysiąca złotych. Dużą część z tego dawałem mamie na wyżywienie i spokojnie starczyło. Po inflacji zarabiałem 180 tysięcy, z czego 170 dawałem na jedzenie i to było zdecydowanie za mało. W zasadzie to z lekkoatletów tylko troje miało sponsorów: Partyka, Katewicz i jeszcze taka kulomiotka.

W piłce po prostu było łatwiej?
Piłka to był czysty przypadek. W podstawówce szkolił mnie trener, który odpowiadał za moje przygotowanie ogólnorozwojowe. On trenował mnie w różnych dyscyplinach: przełaje, koszykówka, piłka ręczna, piłka nożna. Później prowadził mnie też pod kątem tych czterystu metrów przez płotki. Gdy wyprowadziłem się z Warszawy i wróciłem do rodzinnego miasta, starał się mnie namówić na powrót do lekkoatletyki. Ja odmówiłem, bo tutaj nie ma takich warunków jak w Warszawie, a biegać tylko dla przyjemności to nie ma sensu. Trener zaproponował wtedy piłkę nożną. Powiedziałem, że dobrze, mogę się pobawić. I tak przez pół roku się bawiłem, aż zostałem kupiony do Piaseczna. Dalej było już z górki.

No właśnie, później przez kilka lat był pan kapitanem Polonii Warszawa. Czy po tym upadku klubu wierzy pan jeszcze w jego odbudowę?
Ja głęboko wierzę w odbudowę. Odbudowa jest możliwa, ale w tym kierunku muszą działać wszyscy. Teraz jest stowarzyszenie, które zostało powołane przez Grzegorza Popielarza, są kibice zrzeszeni w stowarzyszeniu kibiców i jest też MKS. Jeżeli wymieniona trójka nie będzie współdziałała, a każdy będzie próbował ugrać coś dla siebie wokół tego nowego tworu, to nie będzie nic. Będzie wtedy za słaba siła, żeby przywrócić Polonię na właściwe tory.

Chyba głównie kibice nakręcają tą nową Polonię. Mimo upadku nadal tłumnie przychodzą na mecze, by dopingować swoją drużynę.
Tak, oczywiście. Dzięki nim ten klub w ogóle wystartował w czwartej lidze. W PZPN-ie przyznano nam ligę okręgową i to była już ostateczna decyzja. Kibice jednak mają swoich prawników i informatyków, za pomocą których wysłali pismo. Było ono tak skonstruowane, miało takie podstawy prawne, że PZPN nie mógł odmówić nam tej czwartej ligi. Tak więc to kibice wywalczyli tą czwartą ligę i początkowo to oni utrzymywali ten klub.

Są chyba wzorem dla innych kibiców pod względem przywiązania i miłości do swojego klubu, prawda?
Nasi kibice są bardzo związani z tym klubem. Samo to, że ten poprzedni klub nie został dopuszczony do gry w ekstraklasie było dla nich wielką tragedią. Wykazali się jednak ogromną determinacją, nie opuścili tego klubu. Zbierali datki na utrzymanie Polonii, żeby zapłacić zawodnikom, żeby było za co jeździć na wyjazdy, żeby piłkarze mieli w czym grać. W taki właśnie sposób została zbudowana ta nowa drużyna.

Ta nowa drużyna zajmuje trzecie miejsce na półmetku sezonu w czwartej lidze. Czy awans już za pół roku jest realny?
Jak najbardziej tak. Wiadomo, że w zimę musi nastąpić przewietrzenie szatni. Musi przyjść 3-4 zawodników, którzy pociągną grę tego zespołu. To jest warunek do zakończenia tego sezonu w czubie tabeli. Ta drużyna była budowana na szybko i to jest bodajże najmłodszy skład w całej lidze.

A jaką funkcję pełni pan teraz w klubie?
Na razie nie działam, obecnie jestem na Polonii tylko kibicem.

Czy przed sezonem był temat zatrudnienia pana na stanowisko trenera pierwszej drużyny?
Nie, to nie wchodziło w grę. Ewentualnie jakieś sprawy biurowe, ale jeżeli chodzi o sztab szkoleniowy to nikt mi nic nie proponował.

A jak oceniłby pan obecnego trenera pierwszej drużyny, Piotra Dziewickiego? Zna pan go bardzo dobrze z gry w Polonii.
Oceny przyjdą po zakończeniu sezonu. Na razie zbudował młody, perspektywiczny zespół, ale mimo wszystko z tym składem po ewentualnym awansie w trzeciej lidze nie da rady. Potrzebne są solidne wzmocnienia.

Kto był pańskim zdaniem głównym winowajcą tego upadku Polonii? Wojciechowski, Król?
Trudno powiedzieć, z pewnością każdy dołożył do tego swoją cegiełkę. Prezes Wojciechowski prowadząc ten klub przez 6 lat na pewno zżył się z Polonią, więc oddając ją w inne ręce powinien sprawdzić nowego właściciela, wiedzieć na jego temat wszystko. Prezes Wojciechowski albo nie sprawdził, albo zrobił to z premedytacją mając świadomość w jakie problemy pakuje Polonię. W tej chwili trudno powiedzieć. Na pewno swoją cegiełkę do tego dołożył. Głównym winowajcą natomiast, każdy to powie, jest zdecydowanie prezes Król.

Czy to było tak, że prezes Król od początku nie interesował się klubem, czy dopiero po jakimś czasie przestał się angażować w sprawy Polonii?
Pierwsze pięć miesięcy był on bardzo aktywny. Pod koniec roku były już jednak takie przejawy, że coś się źle dzieje w tym klubie. Z miesiąca na miesiąc tworzyły się zaległości wobec zawodników. My jako biuro dostawaliśmy wypłatę na czas, ale zawodnicy nie dostali ani złotówki do końca rządów prezesa Króla.

Jaką właściwie funkcję pełnił pan wtedy w klubie?
Byłem wtedy dyrektorem scoutingu, kierownikiem obiektu, a także zajmowałem się kontaktem z kibicami. Wcześniej natomiast byłem kierownikiem pierwszej drużyny.

Za czasów gdy był pan członkiem sztabu szkoleniowego, trenował pan takich zawodników jak Wszołek, Teodorczyk, czy Przybecki. O którym z nich będzie najgłośniej za 10 lat?
Każdy z nich ma inne walory. Przybecki jest bodajże najszybszym zawodnikiem w naszej lidze, Wszołek jest bardzo dobry technicznie, nie boi się gry jeden na jeden. Zdecydował się odejść do Sampdorii i aby coś osiągnąć to musi tam grać. Teodorczyk zaś jest filarem napadu Lecha. Większość tych młodych piłkarzy wariuje w którymś momencie. Ważne jest, żeby pieniądze nie uderzyły im do głowy. Podstawą sukcesu jest trening, więc jeżeli będą ciężko pracować, to na pewno dużo osiągną. A jeżeli chodzi o wybór najlepszego z tych trzech zawodników, to byłby to ktoś z dwójki Wszołek – Teodorczyk. Pomiędzy nimi ta batalia by się rozstrzygała.

Czy pańscy synowie również idą w kierunku piłki nożnej? Starszego syna można znaleźć na liście zawodników Polonii.
Tak, starszy był w zespole, ale już odszedł. Zmarnował swoją szansę, a właściwie została ona zmarnowana przez prezesa Wojciechowskiego, który kupił Groclin i w ten sposób kadra Polonii stała się bardzo szeroka. Znalazło się w niej bardzo wielu dobrych zawodników, więc Bartek nie miał szans na regularne występy. Ci młodzi gracze nie mieli szans przebicia się w Polonii za czasów Wojciechowskigo, bo kupowani byli wtedy klasowi zawodnicy za ciężkie pieniądze. Teraz syn zainteresował się czymś innym, normalnie pracuje. Oczywiście nadal ma piłkę w sercu, ale gra tylko dla przyjemności. Mój młodszy syn jest bardzo kontuzjogenny, przeszedł już trzy operacje nogi. Miejmy jednak nadzieję, że uda mu się coś osiągnąć w piłce.

Teraz może trochę o reprezentacji. Wybór Adama Nawałki na stanowisko selekcjonera reprezentacji – dobre posunięcie?
Uważam, że Adam Nawałka jest bardzo dobrym trenerem. Znam go bardzo dobrze i wiem, że ma bardzo dobry warsztat trenerski. Ale czy ten warsztat podpasuje wszystkim zawodnikom? Tego nie wiem. Metody szkoleniowe Nawałki cechuje przede wszystkim dyscyplina i praca. To co było widać w Górniku, że zawodnicy musieli być zżyci z klubem. Przebywali w klubie nie półtorej, ale czasem pięć-sześć godzin dziennie. Nawet taki prosty przykład, że w przerwie zawodnicy muszą od razu zbiegać do szatni. Nie mogą schodzić, muszą zbiegać. To są niby detale, ale często bardzo istotne w budowaniu dyscypliny w zespole.

W kadrze mamy takich gwiazdorów jak Robert Lewandowski. Czy nowy trener da radę wzbudzić szacunek i autorytet u takich zawodników?
Co do Lewandowskiego i innych polskich zawodników z wysokiej półki powiem tak: to są profesjonaliści. Proszę zobaczyć, że Lewandowski wie już że opuści Borussię, a mimo to nadal gra tam na pełnych obrotach. Kibice nie potrafią zrozumieć, jakich zawodników wokół siebie ma „Lewy” w Dortmundzie.

No tak, ale przecież zdarzają się w reprezentacji sytuacje bramkowe analogiczne do tych w Borussii i w kadrze Lewandowski tego nie wykorzystuje, a w Borussii tak. Podanie już do niego dotarło, więc nie może zwalić na kolegów z drużyny.
To jest duża presja. On wychodząc na mecz reprezentacji ma świadomość, że mu się nie wiedzie. Są wieszane na nim psy. Czuje tą presję ze strony kibiców, mediów. A w Borussii ma kibiców za sobą, nie jest niczym zestresowany. W polskiej reprezentacji on bardzo chce. Lewandowski chce pokazać, że zależy mu na kadrze, ale nie wychodzi mu to na boisku. Potrzeba nam rozgrywającego, bo przecież nie będzie mu zawsze tylko Błaszczykowski podawał piłki. Ktoś jeszcze musi, żeby on miał 4-5 sytuacji w meczu, a nie jedną. W Borussii ma tych sytuacji mnóstwo, a w dodatku gra na luzie.

Czy doczekamy się polskiego klubu w Lidze Mistrzów? Pan z Polonią był bardzo blisko, kiedy graliście dwumecz z Panathinaikosem.
Było blisko, ale można powiedzieć, że organizacyjnie byliśmy ze sto lat za Panathinaikosem. Sam fakt, że oba mecze graliśmy na wyjazdach. Jeden w Atenach, a drugi w Płocku bo nasz nie spełniał wymogów. Co prawda była tam rzesza naszych kibiców, ale trochę czuliśmy się jak na wyjeździe. Nie była to atmosfera naszego stadionu, graliśmy na obcym obiekcie. Nie byliśmy też dobrze przygotowani taktycznie. Nasz asystent pojechał na rekonesans, oglądaliśmy wycinki meczów, wydawało nam się że wszystko wiemy o przeciwniku. Wyglądali na ludzi w formie wakacyjnej, po urlopach. Tymczasem oni przyjechali i okazało się, że to są naprawdę świetni profesjonaliści. Przygotowywaliśmy zupełnie inną taktykę na ten mecz. Ja z Bykowskim zagraliśmy po bokach, Olisadebe na szpicy. W Płocku zmieniliśmy taktykę w ostatniej chwili, zagraliśmy dwoma napastnikami i na dzień dobry dostaliśmy dwie bramki. Doszliśmy potem do stanu 2:2, ale i tak się nie udało.

Czyli będzie polski klub w Lidze Mistrzów w najbliższych latach?
Myślę, że nadzieja w Legii i w Lechu. W tym sezonie oba te zespoły skompromitowały się europejskich pucharach, ale tylko one są w stanie coś osiągnąć w przyszłych sezonach. Budżet Legii jest bardzo solidny, około 100 milionów.

A jak Legia gra w europejskich pucharach to kibicuje pan jej? Jest pan przecież ściśle związany z Polonią.
Może to co teraz powiem nie do końca spodoba się kibicom Polonii, ale oprócz bycia „polonistą” jestem przede wszystkim Polakiem. Jeżeli polska drużyna bierze udział w jakichś europejskich rozgrywkach, to zawsze jej kibicuje. Nie ważne, czy jest to Legia czy ktoś inny. Nie będę przecież kibicował drużynom zagranicznym, które grają przeciwko Polakom.

Czy Adrian Mierzejewski wpadł na Polonię podczas pobytu w Warszawie z Trabzonsporem?
Nie, nie było tu go. Ostatni raz trenował tutaj z reprezentacją Polski.

Na stadionie Polonii rozmawiał Jan Jaźwiński / Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24