Historia pewnej rywalizacji, czyli dlaczego Lech i Legia są na wojennej ścieżce

Grzegorz Ignatowski
Legia Warszawa - Lech Poznań
Legia Warszawa - Lech Poznań Szymon Starnawski/Polska Press
Legia Warszawa i Lech Poznań - dwie drużyny, które od wielu lat są wizytówką polskiej Ekstraklasy. Jednak te dwa eksportowe kluby od lat znajdują się na wojennej ścieżce. Z czego to wynika? Przyczyn jest wiele i sięgają one aż do czasów, kiedy Lech stawiał pierwsze kroki w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce.

Bilans pojedynków pomiędzy Legią a Lechem przemawia za klubem ze stolicy. Na 118 rozegranych do tej pory spotkań na wszystkich szczeblach rozgrywkowych warszawianie wygrali aż 49 razy. Lechici schodzili z boiska w roli zwycięzców 36 razy, natomiast 33 mecze zakończyły się podziałem punktów. Jeśli chodzi o mecze ligowe, to Legia wciąż jest górą i może się pochwalić bilansem 44-30-32. Lechici królują na swoim stadionie. Na 52 pojedynki rozegrane w Poznaniu, "Kolejorz" zwyciężał 22 razy, z kolei Legia wygrała 14 spotkań, ale w Warszawie idzie im wyjątkowo słabo. 30 wygranych Legii przy 10 triumfach Lecha mówi jasno, że w Warszawie faworytem będą gospodarze.

Pierwszy mecz pomiędzy tymi dwiema drużynami został rozegrany w 1948 roku. Wówczas rozgrywający swój pierwszy sezon na szczeblu Ekstraklasy Lech (wtedy ZZK) Poznań wygrał z Legią 5:4. W rewanżu legioniści zwyciężyli 3:1, ale już w kolejnym sezonie lechici wygrali na wyjeździe 3:1, a na własnym spotkaniu pokonali warszawian 4:1, co do dziś pozostaje najwyższym zwycięstwem "Kolejorza" w starciu z "Wojskowymi". Pod tym względem Legia może się pochwalić znacznie lepszym wynikiem, ponieważ w 1956 roku grając pod szyldem CWKS wygrała w Poznaniu z ówczesnym Kolejarzem aż 6:0. Warto wspomnieć, że cztery gole w tym meczu strzelił Lucjan Brychczy.

Historia pojedynków tych dwóch klubów to coś znacznie więcej niż suche statystyki. Starcia Lecha z Legią od bardzo dawna stoją pod znakiem ogromnych emocji, a czasem też wzajemnej nienawiści. W Poznaniu ta nienawiść zaczęła się w czasach, kiedy "Wojskowi" wcielali do wojska wyróżniających się zawodników z pozostałych klubów ekstraklasy. W taki sposób do stołecznego klubu trafiali m.in. Jarosław Araszkiewicz, Mirosław Okoński czy Henryk Skromny - pierwszy wychowanek Lecha, który założył koszulkę z "eLką" na piersi.

Relacje pomiędzy tymi dwoma klubami jeszcze bardziej się skomplikowały po 1993 roku. Wówczas Legii odebrano tytuł mistrzowski, choć to warszawianie okazali się najlepsi w lidze. Mecze ostatniej kolejki sezonu 1992/93, w których Legia wygrała z Wisłą w Krakowie 6:0, a goniący warszawian ŁKS pokonał u siebie Olimpię Poznań 7:1 zostały unieważnione, dzięki czemu mistrzem został właśnie Lech. Kibice zespołu z Łazienkowskiej do dziś uważają, że ten tytuł należy się Legii i nie są w tej opinii odosobnieni, bo nigdy nie udowodniono, że te dwa mecze były ustawione. Od tego momentu starcia poznańsko-warszawskie zawsze były meczami podwyższonego ryzyka. Trzeba jednak pamiętać, że już wcześniej dochodziło do poważnych starć, jak na przykład w 1980 roku, kiedy to po meczu finału Pucharu Polski w Częstochowie starły się prawdziwe armie kibiców, liczące łącznie kilkanaście tysięcy osób.

Fani nie zapomną też finału Pucharu Polski z 2004 roku, kiedy to piłkarze Lecha po wygranym meczu śpiewali przyśpiewki obrażające klub ze stolicy. Zdarzyła się jednak sytuacja, kiedy fani obu drużyn się zjednoczyli. Nie, nie chodzi tu o jakiś szczytny cel - chodzi o wydarzenia z 1995 roku, kiedy kibice Lecha i Legii wspólnie zaczęli... bić policjantów.

Z biegiem lat rywalizacja stała się coraz większa. Atmosferę podgrzewały kolejne transfery na linii Poznań - Warszawa. Warto w tym momencie przypomnieć o Bartoszu Bereszyńskim, który w Wielkopolsce natychmiast stał się wrogiem publicznym numer jeden, oraz Pawle Kaczorowskim, który po przenosinach do klubu z ulicy Łazienkowskiej nie został zaakceptowany przez kibiców tej drużyny. W tym momencie trzeba zwrócić uwagę na fakt, zgodnie z którym rywalizacja pomiędzy Lechem a Legią może być odbierana jako zjawisko pozytywne.

Tak jak Barcelonie rywalizacja z Realem Madryt stała się częścią klubowego DNA, tak w Warszawie i Poznaniu wszyscy wiedzą kto jest wrogiem numer jeden. Celem nie jest pokonanie przeciwnika, celem jest upokorzenie go, odebranie mu radości z gry w ukochanym klubie. A co jeśli przeciwnik jest silny? No cóż, wtedy trzeba pracować jeszcze ciężej i dać z siebie więcej niż sto procent, żeby nie dać upokorzyć się przeciwnikowi. Tak, rywalizacja Lecha z Legią jest bardzo zaciekła, czasem staje się wręcz brutalna, ale ta rywalizacja może być dobrą motywacją dla dalszego rozwoju. I tego trzeba życzyć obu drużynom, żeby zdrowa rywalizacja przysłoniła nienawiść i pozwoliła tym klubom zrobić krok do przodu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24