Jacek Zieliński: Nie jestem trenerem, który co dwie godziny wysyła do klubów swoje CV [WYWIAD]

Bartosz Michalak
Jacek Zieliński
Jacek Zieliński Bartosz Michalak
Od ponad roku pozostaje bez pracy. Czy nie obawia się, że dopadnie go syndrom trenera Rafała Ulatowskiego? Jak reaguje na rzadziej dzwoniący telefon w ostatnich miesiącach? Dlaczego nie zdecydował się na prowadzenie któregoś z klubów z niższych lig? Jacek Zieliński, były trener między innymi mistrzowskiego Lecha Poznań i Polonii Warszawa odpowiedział nam na te pytania.

To, co zarobił Pan podczas pracy w Poznaniu i dwukrotnej współpracy z Józefem Wojciechowskim w Polonii Warszawa, wystarczyłoby na życie przeciętnego Polaka do końca życia?
Jesteś w dużym błędzie. Na pewno pieniądze, które systematycznie odkładałem przez ostatnie dziesięć lat pracy w ekstraklasowych klubach, dają mi ten komfort, że nie muszę brać wszystkiego, co mi proponują. Pamiętaj jednak, że życie nie polega na ciągłym dobieraniu z „kupki”. Moja tęsknota za ławką trenerską jest coraz większa. Z natury jestem nerwusem i nie satysfakcjonuje mnie regularne koszenie trawnika. W najbliższym dwóch tygodniach czeka mnie zabieg łąkotki, potem rehabilitacja i od nowego roku chciałbym w pełni sił wrócić do pracy.

Dobrze wiemy, że tych propozycji miał Pan kilka. Chociażby z Siarki Tarnobrzeg, która za wszelką cenę chce awansować do I ligi.
Uznałem, że nie jestem jeszcze gotowy na powrót do swojego macierzystego klubu.

Strach przed wypadnięciem z ekstraklasowej karuzeli trenerskiej?
Nie do końca. Zacznijmy od początku. Jako że sam zrezygnowałem ze stanowiska w Ruchu Chorzów, automatycznie zrzekłem się pieniędzy, które należałyby mi się, gdyby to działacze podjęli decyzję o moim zwolnieniu. Trzy dni później dostałem ofertę pracy w klubie z ekstraklasy.

Poda Pan nazwę tej drużyny?
To zostaje między nami. Czułem, że z mojej strony nieetyczne byłoby podjęcie pracy kilkadziesiąt godzin po złożeniu rezygnacji w poprzednim klubie. Nie jestem trenerem, który po utracie stanowiska, włącza komputer i co dwie godziny wysyła do klubów swoje CV. Tak nie robią szanujący się szkoleniowcy.

Z perspektywy czasu nie żałuje Pan swojej decyzji? Wie Pan, w Polsce to czasami trzeba stosować zasadę: „Jak dają, to bierz”. Bez względu o jakim rynku pracy mówimy…
Niczego nie żałuję. Nie jestem zwolennikiem systemu, w którym trener w trakcie sezonu pracuje w czterech różnych zespołach. To droga donikąd. Oczywiście jeśli mamy na uwadze dobro naszej piłki...

Zmieńmy na chwilę temat. Co od roku czasu robi Jacek Zieliński? Sam Pan przyznał, że nie lubi monotonii i ciągłego koszenia trawnika.
Przy okazji Mistrzostw Świata w Brazylii pracowałem jako komentator i telewizyjny ekspert. Jestem członkiem Komisji Licencjonowania Trenerów PZPN-u. Razem ze Stefanem Majewskim czy Darkiem Pasieką odpowiadamy za szkolenie i przyznawanie licencji młodym szkoleniowcom. Wiadomo, że są to zajęcia bardziej dorywcze, niż etatowe.

Jak Pan widzi tych młodych zapaleńców, to nie ma Pan czasami ochoty im powiedzieć: „Dajcie sobie spokój. Trenerka to cholernie ciężki kawałek chleba dla nielicznych”?
Myślę, że ci ludzie są tego świadomi, że nie jest łatwo. Przecież widzą, jak systematycznie kurczy się rynek pracy dla polskich szkoleniowców, a do tego dochodzi ciągły napływ zagranicznych trenerów. Nie mam prawa jednak pozbawiać nikogo marzeń. To tak, jakby tobie ktoś nagle powiedział: „Zrezygnuj z dziennikarstwa, bo na 90% nigdy nie trafisz do nc+”.

To było brutalne…
Dlatego żaden człowiek nie ma prawa tak negatywnie oddziaływać na inną osobę, która ma swoje cele. Nawet jeśli są one bardzo ciężkie do zrealizowania. Inna sprawa, że część z tych młodych adeptów jest miłośnikami pracy z młodzieżą, o którą zdecydowanie łatwiej.

Która nie jest w żaden sposób rentowna i emerytury w przyszłości raczej nie zapewni.
To już inny problem.

Nie boi się Pan syndromu trenera Rafała Ulatowskiego? Wiem, że nie jest Pan etatowym pracownikiem telewizji, ale sam Pan przyzna, że ludzie coraz częściej mogą kojarzyć Pana właśnie z komentowaniem meczów, a nie ławką trenerską.
Nie, ponieważ dla mnie priorytetem jest powrót na ławkę trenerską. Często jeżdżę na mecze drużyn występujących w trzecich bądź nawet czwartych ligach. Zdarza mi się odwiedzać stadiony ekstraklasowe. Ogólnie jestem na bieżąco, jeśli chodzi o tematykę piłkarską i wiem, że prędzej czy później dostanę jakąś ciekawą propozycję.

Jak pojawia się Pan na stadionach, to wyczuwa, że inni szkoleniowcy patrzą na Pana trochę „spod byka”?
Mam jeździć na wyścigi konne? Nie możemy popadać ze skrajności w skrajność. To, że jadę na mecz załóżmy Wisły Kraków, nie oznacza, że ściskam kciuki za jej kolejne porażki, żeby wskoczyć na miejsce Franka Smudy. To media lubią kreować takie nieczyste sytuacje.

Powiedział mi Pan rok temu, że nie ma zamiaru współpracować z żadnym menadżerem. Podtrzymuje Pan swoje zdanie?
Tak. Uważam, że jak na nasz rynek, nie potrzebuję żadnego „pomocnika” w znalezieniu pracy. Odnośnie rynku zagranicznego, to w grę wchodzą tylko egzotyczne kraje. Jeszcze przed pracą w Ruchu Chorzów miałem okazję wyjechać na Cypr i do Kazachstanu. Nie ukrywam, że chociażby ze względów rodzinnych bardziej optuję za prowadzeniem drużyny w naszym kraju.

Portal "Weszło" opublikował niedawno ranking najlepiej „punktujących” polskich trenerów. Osiągnął Pan bardzo dobry wynik, ale mimo to, odnoszę wrażenie, że w Polsce większy popyt jest obecnie na takie nazwiska jak: Rumak, Podoliński czy Stokowiec.
Osobiście nie widziałem tego zestawienia. Syn dał mi znać, że uzyskałem dobry rezultat. Dla mnie podobnym wyznacznikiem jest fakt, że byłem najdłużej pracującym szkoleniowcem w Polonii Warszawa, w której za czasów prezesa Wojciechowskiego zwolnienia były na porządku dziennym. Pierwszym razem pracę straciłem zajmując trzecie miejsce w tabeli, a drugim razem, kiedy drużyna była tuż poza podium.

Są jakieś mity, które panują na temat Pańskich metod szkoleniowych?
Ostatnio przeczytałem, że jestem trenerem starej generacji i, że preferuję styl defensywny. Co ciekawe jeszcze rok temu byłem zaliczany do grona młodych szkoleniowców. Widocznie przez ten rok strasznie się postarzałem.

Popiera Pan inicjatywę Michała Probierza, który wprost dał do zrozumienia opinii publicznej, że nie podoba mu się seryjne zatrudnianie w polskich klubach zagranicznych specjalistów?
Uważam, że Polacy nie zawsze potrafią docenić to, co nasze. Lubimy w sekundzie zachwycić się zagranicznym „rarytasem”. Ktoś powie jedno zdanie w języku hiszpańskim, niemieckim lub angielskim, wygra jeden mecz i uważany jest za herosa. Niestety nie zawsze to, co się świeci jest złotem.

Konferencja prasowa, podczas której Michał mówił w języku niemieckim wywołała sporo kontrowersji, ale ja osobiście cenię go za odwagę mówienia głośno o pewnych mechanizmach. Zresztą spójrzmy na polską reprezentację, która, prowadzona przez polskiego trenera, zaczyna grać naprawdę dobrą piłkę. Można?

Legia w europejskich pucharach też robi furorę, a prowadzona jest przez Norwega.
Legia powoli zaczyna odjeżdżać wszystkim polskim klubom pod względem organizacyjno-finansowym. Tym samym bardziej doceniam to, co trener Kocian potrafił zrobić w Ruchu Chorzów, z którym, mając 13-14 zawodników, o mały włos sensacyjnie nie awansował do Ligi Europy.

Załóżmy, że jestem prezesem polskiego klubu, występującego w pierwszej lidze. Dzwonię do trenera Jacka Zielińskiego, którego widziałbym w swoim klubie jako trenera. Jaki przebieg miałaby taka rozmowa?
Nigdy nie zaczynam takiej rozmowy od pytania: „Ile dajecie?”. Nie jestem człowiekiem łasym za pieniędzmi. Uważam się za uznanego szkoleniowca, dlatego też nie mogę wziąć byle czego. Co z tego, że wynegocjowałbym sobie dobry kontrakt, jeśli objąłbym zespół bez większych szans na dobrą grę. W ten sposób tylko rozmieniałbym się na drobne, poprzez kojarzenie z nieciekawymi wynikami. Klub musi być poukładany, aby móc walczyć o najwyższe cele. Nie chodzi o to, żeby budżet był nie wiadomo jaki. Nie tędy droga. Ale to, co zawodnicy mają w kontraktach powinno być regularnie wypłacane, by móc skupić się tylko i wyłącznie na pracy. Z Górnikiem Łęczna awansowałem do ekstraklasy, więc znam smak takiego sukcesu. Przede wszystkim wiem, jak powinien funkcjonować klub, który o taki awans chce walczyć.

Rozumiem, że przez ten czas trochę Pan złagodniał i na przykład sędziego Krzysztofa Jakubika nie potraktowałby Pan teraz w tak bezpardonowy sposób, jak podczas meczu Korona Kielce – Ruch Chorzów…
Zwróć uwagę, że bezpodstawnie nie używałem tych ostrzejszych słów. Dostałem od Komisji Ligi karę za swoje zachowanie. Szkoda tylko, że to zawsze trener jest winny. Arbiter, nawet jeśli popełnia rażące błędy, to praktycznie jest bezkarny. Błędy te nierzadko wpływają na końcowy wynik meczu. A wiadomo jak jest – dwie porażki z rzędu i cię nie ma. Dlatego nie można oczekiwać od trenera, żeby reagował na pomyłki sędziowskie z uśmiechem na twarzy i jeszcze pocieszał rozjemcę: „Panie sędzio, na pewno następny mecz lepiej panu wyjdzie”. Arbiter taką szansę na poprawę dostanie, trener już nie zawsze…

Czytaj inne wywiady autora --->BARTOSZ MICHALAK

Jacek Zieliński – urodzony w 1961 roku; żonaty, żona Maria, synowie: Maciej i Tomasz; absolwent warszawskiego AWF-u; kariera zawodnicza: Siarka Tarnobrzeg, AZS AWF Warszawa, Gwardia Warszawa, Siarka Tarnobrzeg, Stal Stalowa Wola; sukcesy: wicemistrzostwo Polski juniorów w 1979 roku; awans z drużyną seniorów Siarki do dawnej II i I ligi, awans ze Stalą Stalowa Wola do dawnej I ligi; kariera trenerska: Siarka Tarnobrzeg, Alit Ożarów, Korona Kielce, Tłoki Gorzyce, GKS Bełchatów, Górnik Łęczna, Piast Gliwice, Dyskobolia Groclin Grodzisk Wielkopolski, Polonia Warszawa, Lech Poznań, Ruch Chorzów; największe sukcesy: tytuł Mistrza Polski w 2010 roku z Lechem, Puchar ekstraklasy i 3. miejsce w lidze z Groclinem w 2008 roku, utrzymanie Odry Wodzisław w ekstraklasie w sezonie 2006/2007, awans z Górnikiem Łęczna do ekstraklasy w 2003 roku oraz rewelacyjna postawa Łęcznian w lidze, która zaowocowała wyróżnieniem: „Trener Roku 2003” według tygodnika „Piłka Nożna”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24