Jagiellonia ostatnim ćwierćfinalistą Pucharu Polski. Lechia odpadła po karnych

Mariusz Warda
W ostatnim spotkaniu 1/8 finału Pucharu Polski, Jagiellonia Białystok wyeliminowała Lechię Gdańsk po serii rzutów karnych. W regulaminowym czasie gry padł wynik 2:2, rozstrzygnięcia nie przyniosła także dogrywka.

Dobrze grał Smolarek, aktywni byli Kupisz, Plizga i Dżalamidze. Nawet obrońcy nie popełniali większych błędów. Zupełnie inaczej grali defensorzy gości, którzy co i raz odpuszczali krycie graczy Jagi czego skutkiem były dwie stracone bramki. Samobójcze trafienie Kupisza nic nie zmieniło – w pierwszej połowie Jagiellonia grała dużo lepiej i wydawało się, ze kolejne bramki są tylko kwestią czasu.

W drugiej połowie Jagiellonia zupełnie nie przypominała jednak zespołu z pierwszych trzech kwadransów spotkania. Grała niedokładnie i wyglądała raczej jakby oczekiwała końcowego gwizdka. Lechia z kolei zaatakowała z większym animuszem i z minuty na minutę coraz bardziej tłamsiła cofających się do coraz głębszej defensywy gospodarzy. Uwieńczeniem ich starań był wyrównujący gol, który doprowadził do dogrywki.

Znakomicie grał Traore, dobrze pokazywał się wprowadzony w drugiej połowie Rasiak, a w obronie błyszczał włączający się często do akcji ofensywnych Machaj. Ten ostatni w dogrywce stał się tez obiektem bezpardonowych ataków gospodarzy. Po jednym z brutalnych wejść boisko powinien był opuścić z czerwoną kartką na koncie Michał Pazdan, ale sędzia ukarał go tylko żółtym kartonikiem. Mateusz Machaj z kolei odpowiadał w najbardziej właściwy sposób – pięknymi dryblingami i znakomitymi, precyzyjnymi podaniami.

Na uwagę zasługuje też znakomite zachowanie kibiców, którzy oklaskiwali każdy kontakt z piłką Ugo Ukaha. Być może wynagrodziło to mu choć w części przykrości, jakich doznał w weekend ze strony rasistów z szalikami klubu, w którym gra. Dobrze, że trybuny odcięły się tym samym od zachowania przynoszących im wstyd troglodytów.

Po bezbramkowej dogrywce jasnym stało się, ze zwycięzcę spotkania wyłonią toczone w deszczowym Białymstoku rzuty karne. Pierwszym, który się pomylił był Nika Dżalamidze (miało to miejsce w 3 serii rzutów karnych), którego słaby strzał został obroniony przez Kanieckiego. Gdy lechiści już świętowali awans w piątej serii strzał Traore został obroniony przez Słowika. Był to pierwszy z dwóch obronionych przez tego bramkarza rzutów karnych z rzędu. Białostocczanie już się nie mylili i to oni zagrają na wiosnę w Pucharze Polski.

Wniosek z tego spotkania jest jeden – nie można liczyć na łut szczęścia i grać z zaangażowaniem w ofensywie tylko przez pół spotkania. Nigdy bowiem nie wiadomo, kiedy los uśmiechnie się, ale do rywali. Tym razem Białostocczanie mogą świętować, ale patrząc przez pryzmat całego spotkania, równie mocno na zwycięstwo zapracowali goście z Gdańska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24