Jan Urban miesza w składzie - kto jest kozakiem, a kto badziewiakiem?

Maciej Lehmann/Głos Wielkopolski
Pod wodzą Jana Urbana Lech Poznań jeszcze nie przegrał
Pod wodzą Jana Urbana Lech Poznań jeszcze nie przegrał Szymon Starnawski/Polska Press
Trener Jan Urban nadaje pojęciu rotacji zupełnie nowy wymiar, ale już wie, na kim może polegać. Najciekawsza jest rywalizacja w obronie. W ataku wybór jest niewielki.

Siedem zmian w składzie po meczu z Ruchem na Fiorentinę, siedem zmian po starciu we Florencji na Legię i aż osiem po klasyku w Warszawie na pucharowy pojedynek z Zagłębiem. Jan Urban nieprawdopodobnie rotuje w wyjściowej jedenastce. Ktoś porównał go nawet do gracza w ruletkę, który wciąż, bez względu na okoliczności, stawia na zero. Ale nowy szkoleniowiec Kolejorza wygrywa! Szczęście mu sprzyja, ale choć mistrzowie Polski nie grają jeszcze porywająco, nie można odmówić im konsekwencji i dyscypliny taktycznej, której efektem jest tylko jeden stracony gol w trzech ostatnich pojedynkach.

- Gramy defensywnie, ale wcześniej Lech tracił zbyt wiele bramek, więc przede wszystkim musieliśmy poprawić tę bolączkę, bo jeśli chcemy zdobywać punkty, trzeba mieć czyste konto w obronie. Krok po kroku będziemy pracować nad kolejnymi elementami. Rotacje? Są niezbędne przy tak napiętym kalendarzu. Teraz są rotacje, ale przyjdzie taki moment, że będziemy grali tylko mikrocyklem tygodniowym i tych zmian zrobię zdecydowanie mniej. W tej chwili daje to pozytywny efekt, bo każdy z zawodników daje z siebie wszystko, by wykorzystać szansę i potem cały czas grać. To właśnie teraz krystalizuje się podstawowy skład. Będę miał pełny przegląd możliwości każdego piłkarza - wyjaśnia Jan Urban.

Kto zatem zdał pierwszy sprawdzian u trenera, a kto go zawalił? W gronie „Kozaków” pierwsze miejsce należy się zdecydowanie Jaśminowi Buriciowi. Jeszcze niedawno Bośniak sprawiał wrażenie, że nie może poradzić sobie z presją. Był niepewny, źle wprowadzał piłkę do gry. Treningi z Andrzejem Dawidziukiem chyba sporo mu dały. Znów imponuje refleksem, dobrze czyta grę, poprawnie gra na przedpolu. Lech ma znów bramkarza, który „wybronił” mu ważne zwycięstwa.

Numerem dwa wśród, tych którzy przeszli największą metamorfozę po odejściu Skorży, jest Szymon Pawłowski. - Ma technikę na poziomie Serie A - chwali pomocnika Urban. Nam natomiast najbardziej podoba się, że „Szymek” wziął na siebie ciężar odpowiedzialności za wynik, jest liderem pełną gębą, wszystko, co dobre w ofensywie, rozpoczyna się od niego. Miłą niespodzianką jest postawa Aziza Tetteha, o którym wcześniej pisaliśmy, że jest transferowym niewypałem. Urban ma wreszcie wybór na pozycji defensywnego pomocnika. Rywalizacja mobilizująco wpłynęła też na Łukasza Trałkę, który wie, że nie ma już pewnego miejsca w składzie.

To samo co kapitana dotyczy Tomasza Kędziorę. Mocno po piętach zaczął „deptać” mu Kebba Ceesay. Gambijczyk powoli wraca to formy po ciężkiej kontuzji, a Lech na prawej stronie obrony ma dwóch wartościowych zawodników. Progres zanotował też Tamas Kadar, trener Urban wie, że może na nim polegać nie tylko wtedy, gdy wystawia go na środku obrony, ale też na lewej stronie, gdzie wcześniej niekwestionowanym numerem jeden był Barry Douglas. Przebudzili się też Gajos oraz Hamalainen, coraz więcej daje drużynie zagubiony przez wiele miesięcy i bezproduktywny Gergo Lovrencsics.

Lech ma też w swoim gronie kilku „badziewiaków”. To, że Urban nie jest cudotwórcą, świadczy postawa Denisa Thomalli. Niemiec nadal spisuje się tragicznie. Marnuje okazje, łatwo traci piłkę, chyba żaden klub w ekstraklasie nie ma tak słabego napastnika. Niepokojący regres notuje też Kamiński. W każdym meczu popełnia „kiksy”, które śmiało można wpisać do rubryki piłkarski kryminał. Nie przekonuje swoją grą też Holman. Owszem, spisuje się trochę lepiej niż na początku sezonu, ale jego umiejętności są zbyt małe, by grał w Lechu.

W gronie tych piłkarzy, którzy najbardziej zawodzą, jest też Darko Jevtić. Szwajcar ma potencjał, być w Lechu graczem, który przyciąga na trybuny widzów spragnionych czegoś niekonwencjonalnego. Ale przebłysków geniuszu u niego nie widzieliśmy już dawno. Przyczyną jego słabej formy są kontuzje. Trzeba mu więc życzyć przede wszystkim zdrowia, tak jak Dawidowi Kownackiemu i Marcinowi Robakowi, na którego w tej rundzie już chyba nie ma co liczyć.

Głos Wielkopolski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24