Jirsak: Jeśli Wisła będzie chciała, to chętnie zostanę w klubie

Bartosz Karcz/Gazeta Krakowska
Tomas Jirsak nie zamierza wpadać w samozadowolenie po ostatnim meczu
Tomas Jirsak nie zamierza wpadać w samozadowolenie po ostatnim meczu Andrzej Banaś/Polskapresse
- Wszystko jeszcze może się ułożyć tak, że ten awans do pucharów wywalczymy. Jeśli będziemy wygrywać do końca, to przynajmniej będziemy mogli powiedzieć, że staraliśmy się zrobić wszystko, żeby ten sezon uratować - twierdzi Tomas Jirsak, zawodnik Wisły Kraków.

W sobotę, w meczu z ŁKS-em pokazaliście dwie twarze. Do 60. minuty można było sobie zadawać pytanie, dlaczego dopiero teraz Wisła gra tak dobrze. Później jednak koszmary wróciły. Skąd taka przemiana?
Do 60. minuty graliśmy jak drużyna, jeden walczył za drugiego. Później zaczęła się gra indywidualna. Każdy chciał zrobić fajną akcję, każdy chciał założyć siatkę przeciwnikowi, każdy chciał strzelać bramki. Brakowało natomiast pomocy jeden drugiemu, szczególnie w obronie. Tak nie można grać. To, co zagraliśmy od tej 60 minuty nie miało prawa się zdarzyć.

Ostatecznie udało się wam jednak wreszcie wygrać. Naprawdę wierzycie jeszcze w to, że poprzez ligę uda się wam wywalczyć awans do europejskich pucharów, czy tylko tak mówicie, bo wypada?
Wierzymy. Musimy wierzyć. Wszystko jeszcze może się ułożyć tak, że ten awans do pucharów wywalczymy. Najważniejsze są jednak w tej chwili nasza gra i wyniki. Jeśli my będziemy wygrywać do końca, to przynajmniej będziemy mogli powiedzieć, że staraliśmy się zrobić wszystko, żeby ten sezon uratować.

Porozmawiajmy o Pańskiej przyszłości. Jeszcze niedawno w klubie można było usłyszeć, że propozycję nowych kontraktów dostaną jedynie Pareiko i Sobolewski. Ponoć jednak przekonuje Pan swoją postawą na treningach i w meczach trenera Probierza, że i Panu warto zaproponować nową umowę. Pojawiły się jednak również informacje o zainteresowaniu Panem Zagłębia Lubin. To gdzie będzie grał w przyszłym sezonie Tomas Jirsak?
O Zagłębiu czytałem, ale nic o tym nie wiem. Jeśli Wisła będzie chciała, to chętnie w Krakowie zostanę. Na razie nie dostałem żadnego sygnału, ale jest jeszcze trochę czasu, więc spokojnie czekam.

I naprawdę nikt z Zagłębia z Panem się nie kontaktował?
Mówię prawdę. Nie muszę kłamać w tej sprawie. Przecież mogę już rozmawiać z innymi klubami, bo kończy mi się kontrakt z Wisłą. Ani jednak trener Hapal, ani nikt z kierownictwa Zagłębia ze mną się nie kontaktował. Wiem tyle, ile pisały gazety.

A jeśli taka propozycja się pojawi, a Wisła nadal nie będzie z Panem rozmawiać, to co Pan zrobi?
To wtedy pójdę do trenera Probierza i Jacka Bednarza i zapytam wprost, czy jeszcze mnie widzą w Wiśle. Gram w tym klubie pięć lat, czuję się z nim związany i chcę zostać. Z drugiej strony gdzieś ten czas oczekiwania musi mieć granicę. Nie mogę przecież czekać do 30 czerwca, bo to też jest moja przyszłość, moje życie i muszę wiedzieć, na czym stoję. Na razie jednak żadnej daty granicznej sobie nie wytyczyłem. Nie ukrywam jednak, że chciałbym wiedzieć jak najszybciej czy chcą mnie dalej w Krakowie, czy nie. Jeśli powiedzą mi, że mój czas w Wiśle się skończył, na nikogo się nie obrażę. Takie jest przecież życie piłkarza. Liczę jednak, że będzie inaczej.

W Wiśle chcą piłkarzy, którzy rozumieją, czym jest ten klub. To jeden z argumentów za Panem.
Po pięciu latach wiem, co tutaj można, a czego nie. Podam przykład. Po meczu z ŁKS-em niektórzy bardzo się cieszyli, a ja byłem zły. Zdawałem sobie sprawę, że nie mieliśmy prawa zagrać tak ostatnich minut. Przecież my ten mecz mogliśmy nawet przegrać. I o tym trzeba było myśleć, a nie wpadać w samozadowolenie, bo ledwo wygraliśmy z przedostatnią drużyną w tabeli.

Pan ostatnio ma miejsce w wyjściowej jedenastce, ale na nietypowej pozycji, na prawej obronie. Grał już Pan kiedyś na tej pozycji?
Zagrałem kiedyś cztery mecze na lewej obronie, ale to było bardzo dawno temu. Jeszcze w Teplicach. Skoro trener wystawia mnie teraz na nowej pozycji, to staram się przyzwyczaić i pomóc drużynie. Na razie nie wygląda to źle. Oczywiście wolałbym grać w środku, ale piłkarz nie jest od narzekania, tylko od grania. Jak mi trener każe pójść do bramki, to założę rękawice i będę bronił jak najlepiej potrafię. Dla mnie najważniejsze jest, że wychodzę na boisko. To dla piłkarza powinien być największy powód do zadowolenia.

Boczna obrona otwiera jednak przed Panem również możliwość częstego wychodzenia do przodu.
Trener mówił mi, że tak właśnie mam grać, często wyprowadzać piłkę do przodu. Przestawiam się, choć łatwo nie jest. Ktoś może pomyśleć, że na boku obrony jest mniej pracy niż w drugiej linii. Ja natomiast twierdzę, że więcej nabiegam się teraz niż w środku pomocy.

Wróćmy do Wisły jako całości. Co się stało, że nagle w meczu z Ruchem i przez godzinę w meczu z ŁKS-em wreszcie kibice zobaczyli taki zespół, jaki zawsze chcą oglądać?
W końcu zaczęliśmy grać piłką po ziemi. W końcu zaczęliśmy biegać, wychodzić na pozycje.

To czemu tak wcześniej nie było?
Nie wiem. Nie ma prostej odpowiedzi. Jedno, co mogę powiedzieć, to że mamy drużynę do grania, a nie walki. Maor, "Guła", Ivica. To są ludzie, na których aż fajnie popatrzeć jak klepią piłkę. To ma być nasza gra, a nie długa piłka do napastnika i niech sobie radzi. Szkoda, że nie wyszedł nam jakiś mecz wcześniej. Może gdyby zaskoczyło to kilka tygodni temu, to dzisiaj nie rozmawialibyśmy o takich problemach Wisły z awansem do europejskich pucharów. Jedno mogę powiedzieć - teraz naszym przeciwnikom już tak łatwo nie będzie. Jak patrzę na naszą siłę w ofensywie to jestem dobrej myśli.

Przed wami jeszcze cztery mecze, po kolei Podbeskidzie, Cracovia, Górnik, Śląsk. Może Pan dać słowo, że w tych spotkaniach oglądać będziemy tę lepszą wersję Wisły?
Mogę zapewnić, że jak skoncentrujemy się odpowiednio przed tymi meczami - a nie dopuszczam nawet myśli, że może być inaczej - to stać nas na komplet punktów.

Wiadomo, który mecz dla kibiców Wisły jest spośród tych czterech najważniejszy...
Dla mnie ten sam.

Inni piłkarze również mają taką świadomość?
Myślę, że mają. Tylko, że nie możemy wyjść na Cracovię i nastawić się przede wszystkim na walkę, wślizgi itp. Zagrajmy tak jak przez godzinę z ŁKS-em, a będzie dobrze. Walka ma być tylko dodatkiem do futbolu, a nie odwrotnie. Cracovia to jest przeciwnik, z którym powinniśmy prezentować się tak jak przez te 60 minut sobotniego meczu, to jest przeciwnik, którego powinniśmy męczyć do momentu, gdy strzelimy trzy, cztery bramki i wygramy.

Z Pana słów wynika, że rewanż za jesienne 0:1 w takich samych rozmiarach nie zadowoli was w pełni?
Pewnie, że nie. Najlepiej byłoby rozbić ich bardzo wysoko. I ja zrobię wszystko, żeby tak było. Za to, co stało się jesienią, musimy im odpłacić w maksymalny sposób.

Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24