Mourinho to jednak wciąż Mourinho, a finał Pucharu Ligi Angielskiej był meczem, w który pragmatyzm przeważał nad radosną piłką. Choć ciężko powiedzieć, aby Chelsea prezentowała antyfutbol, to zdecydowanie większą wagę ekipa z zachodniego Londynu przykładała do gry obronnej. Stąd też większa liczba dryblingów i podań po stronie Tottenhamu, ale to podopieczni portugalskiego szkoleniowca oddali więcej strzałów i dwukrotnie trafili do bramki.
Ciekawym zabiegiem The Special One było ustawienie Kurta Zoumy jako defensywnego pomocnika. Francuz miał stanowić dodatkowy rygiel, ustawiony za Ramiresem i Fabregasem. Porównywany do Marcela Desailly’ego piłkarz dobrze wywiązywał się ze swoich zadań i zdecydowanie wzmocnił zespół pod względem siły fizycznej w środku pola. Zaliczył jeden odbiór, dwa przechwyty i cztery udane wybicia. W kreacji jednak były gracz Saint-Etienne nie istniał i tylko przy stałych fragmentach gry zapuszczał się daleko na przedpole przeciwnika.
The Blues po raz kolejny pokazali, jak ważne są dla nich stałe fragmenty gry. To po kontynuacji akcji z rzutu rożnego wpadł gol w starciu z PSG, a teraz po rzucie wolnym strzelił John Terry. Mówiąc o świetnym pod tym względem Atletico, nie można zapominać o Chelsea, która też często, szczególnie w ważnych meczach, świetnie wykonuje rzuty wolne i rożne. Ileż to już razy Ivanović czy też Terry zdobywali ważne bramki w szlagierowych spotkaniach?
Co zrobi Kane?
Paradoksalnie można powiedzieć, że największym problemem Tottenhamu był Harry Kane i to bynajmniej nie dlatego, że grał słabo. Anglik po raz kolejny wyróżniał się na tle kolegów i sprawiał mnóstwo problemów defensorom The Blues. Sęk w tym, że koledzy szukali go w każdej możliwej sytuacji. Wszyscy patrzyli, co młody snajper zrobi z piłką, jednocześnie nie próbując go wspomagać. Przez to Kane biegał i po skrzydle i w środku pola, a na wykończeniu nie było nikogo. Przy tak mało efektywnych w kreacji Kogutach, wszechstronność ich napastnika była problemem, a nie błogosławieństwem.
Koguty bez skrzydeł
Kolejne co najwyżej przeciętne spotkania zaliczyli trzej skrzydłowi Tottenhamu. Townsend aby strzelić gola, potrzebowałby pewnie kolejnego karnego, Chadli wciąż tęskni za formą z początku sezonu, a Lamela gra tak, jakby wciąż zachwycał się swą pamiętną raboną. Trzech skrzydłowych Kogutów razem zaliczyło tylko cztery udane dryblingi i trzy kluczowe podania. Przy napierającym przez większość meczu zespole te liczby powinny wyglądać zupełnie inaczej, lepiej. Póki co wydaje się, że to ze skrzydłowymi największe problemy ma Mauricio Pochettino i to oni są piętą achillesową londyńskiej ekipy.
Na zwycięstwa Tottenhamu jeszcze przyjdzie czas, póki co to Mourinho jest The Happy One. I w pełni na to zasłużył, bo to Chelsea jest w tym sezonie najlepszą angielską drużyną. Czy The Blues uda się sięgnąć po The Treble?
- obserwuj autora na twitterze: filipmfn
- fanpage na facebooku: Spojrzenie z kanapy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?