Kibic (nie)winny (KOMENTARZ)

jac
Flary dymne i race na PGE Arenie.
Flary dymne i race na PGE Arenie. Piotr Jarmułowicz
Komisja Ligi surowo ukarała Lechię Gdańsk za pirotechnikę. Oprócz wysokiej kary finansowej i zakazu wyjazdowego, zabroniła wpuszczenia na najbliższy mecz domowy wszystkich kibiców z trybuny, na której odpalono race. Ta decyzja to przyczynek do dyskusji nad sensownością kary zbiorowej.

Najpierw uporządkujmy fakty: podczas niedzielnego meczu Piastem Gliwice (3:1) rzeczywiście odpalono race. Blisko 80 świecidełek zadymiło stadion na 12 minut. Nie wiadomo tylko kto je wniósł na stadion i kto je odpalił. Odpalone race nie były przekazywane z rąk do rąk. Trzymały je zamaskowane osoby, które ukryły swoje twarze w momencie gdy sektorówka przykryła całą trybunę. Żadna z tych osób nie została zidentyfikowana przez monitoring.

Komisja Ligi miała obowiązek ukarać klub i kibiców za nielegalną pirotechnikę i tak też zrobiła. Sankcje są poważne, bo przypadek niecodzienny. W świetle prawa ultrasi Lechii to recydywiści. Poza tym sędzia musiał przerwać spotkanie, co pociągnęło za sobą szereg konsekwencji z opóźnieniem transmisji telewizyjnej włącznie. Komisja Ligi uwzględniając wszystkie te argumenty postanowiła nałożyć na klub karę 30 tys. złotych, a na kibiców zakaz wyjazdowy na cztery mecze. Dodatkowo ukarała wszystkich fanów, którzy zasiedli na trybunie gdzie odpalono race, zakazem wejścia na stadion Lechii podczas następnego meczu u siebie. I ta decyzja budzi największe kontrowersje.

Można przypuścić, że krąg zamieszanych w proceder pirotechniczny nie przekracza więcej niż 100-150 osób. Tymczasem decyzja Komisji Ligi sygnalizuje coś zupełnie innego. Jeżeli bowiem zakaz na mecz domowy dostaje blisko 2 tys. osób, bo tyle zasiadło na trybunie gdzie odpalono race, to oznacza, że wszystkich traktuje się z góry jako przestępców. Potencjalnie oczywiście należy tak przyjąć, skoro żadna z 400 kamer nie zidentyfikowała ani jednego ultrasa. Ale czy wobec tego każdy ma tak samo odpowiadać za czyny nielicznych?

Spróbujmy wejść w skórę kibica, który ani trochę nie przyczynił się do wywołania dymu, a jednak za to formalnie odpowiada. Z całą pewnością ograniczył on zaufanie do klubu, który nie potrafi wyłapać ultrasów i do Ekstraklasy jako organizatora rozgrywek, skoro ta potraktowała go jak kogoś, kto złamał prawo. Ten kibic oczywiście jest niewinny, ale nikt jego głosu dopuścić nie zamierza, bo i po co. Meczu z Wisłą więc nie obejrzy. Pal licho jeśli nie posiada karnetu. Jeżeli go jednak ma, to oprócz krzywd moralnych dozna też finansowe. 20 złotych na ziemi przecież nie leży.

Komisja Ligi wymierzając karę na pewno w tych kategoriach nie pomyślała. Ale wyszło jak wyszło. I nie tędy chyba droga. W ten sposób szybciej zniechęci się szarego kibica do przyjścia na stadion niż ultrasa do odpalenia racy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24