Może Śląsk nie osiąga najlepszych wyników, ale taki mecz, jaki widzieliśmy dzisiaj wyraźnie pokazał, że nawet w przypadku spotkania, które w pełni toczy się po myśli WKS-u, Stanislav Levy boi się wystawić kogoś młodszego. A to przecież młodsi piłkarze mogą kiedyś stanowić o sile tego klubu. Skoro zespół wygrywa 2:0, przeciwnik gra bezbarwnie, a do tego bez jednego piłkarza, to co stoi na przeszkodzie, żeby nie wpuścić młodego grajka?
Żeby całkowicie pokazać ten problem, posłużę się liczbami. W końcu one nie kłamią. Najmłodszym piłkarzem Śląska, który w tym sezonie T-Mobile Ekstraklasy wybiegł na boisko, był 17-letni Marcin Przybylski. I teraz uwaga. Rozegrał 1. minutę! Dalej mamy Jakuba Więzika. Zagrał w obecnym sezonie 5 spotkań na boiskach ekstraklasy. Szkoda, że po zsumowaniu minut spędzonych na boisku, wychodzi liczba… 14.
Na dodatek Jakub Więzik ma już... 22 lata i jedynym młodszym od niego piłkarzem, na którego „postawił” Stanislav Levy jest właściwe Przybylski. Między nimi jest 5 lat różnicy! Jest jeszcze Tomasz Hołota, u którego z grą znacznie lepiej, ale on też ma 22 lata! Nie możemy mówić o 22-letnich piłkarzach, jako o tych, którzy mają się dopiero ogrywać w ekstraklasie. To powinien być już gotowy piłkarski produkt. A ogrywanie się młodych? Tego zjawiska właśnie w klubie brakuje.
Dlatego, chociaż na ogół trenerowi ufam, apeluję: więcej młodzieży w Śląsku Wrocław!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?