Kolejna udana pogoń Jagiellonii! "Franek" uratował punkt z Bełchatowem

Mariusz Warda
Białostoczanie po raz kolejny musieli po przerwie gonić wynik. Tym razem udało się odrobić dwie bramki straty przed własną publicznością. Dla Jagiellonii był to trzeci remis z rzędu, a dla GKS-u Bełchatów drugi.

Zobacz więcej zdjęć z meczu Jagiellonia Białystok - GKS Bełchatów!

Dziwny to był mecz. Trudno było powiedzieć, który zespół boryka się z wszelkimi możliwymi problemami i jest murowanym kandydatem do spadku, a który dopiero co ogrywał na wyjeździe Lecha czy Legię. Tym bardziej, że w połowie wyglądało to tak, jakby obie jedenastki zamieniły się koszulkami. Remis, którym zakończyło się spotkanie nie cieszy raczej żadnego z zespołów.

Pierwsza połowa rozpoczęła się dużo lepiej dla gospodarzy. Aktywni Dzalamidze i Kupisz atakowali raz za razem, ale niewiele z tych ataków wynikało. Alexis Norambuena jednym ze swoich zagrań pięknie podsumował poczynania swojej ekipy kiedy to podczas kontrataku zamiast dośrodkować do znajdującego się w polu karnym Smolarka, nieatakowany nie trafił w piłkę i się przewrócił na ziemię. Bełchatowianie najwyraźniej uznali, że skoro Jadze się nie chce strzelać to oni spróbują. I zrobili to ze znakomitym skutkiem. Po dynamicznej akcji gola strzelił Tomasz Wróbel. Oglądając całą akcję trudno było uwierzyć, że patrzymy na zespół zamykający tabelę Ekstraklasy.

W 32. minucie Tomasz Wróbel dał się sprowokować Norambuenie i w sposób całkowicie bezmyślny kopnął Chilijczyka (czy też może Palestyńczyka). Czerwona kartka momentalnie przeniosła Wróbla z nieba do piekła. Dwa lata temu Tomasz Wróbel zasłynął wypowiedzią, że czuje się jak „dz...ka po gang bangu”. Miało to miejsce po tym, jak jego zespół przegrał mecz z Cracovią tracąc trzy gole w ciągu ostatnich minut. Pewnie czuł się podobnie w Białymstoku obserwując z tunelu poczynania kolegów. Ci jednak nie chcieli najwyraźniej zbyt mocno stresować zapalczywego kolegi i grając w dziesiątkę dołożyli jeszcze jedną bramkę. Konkretnie zrobił to Kamil Wacławczyk. Trudno było się przy tym zdecydować czy trzeba podziwiać świetną akcję gości czy też nieporadność obrońców i defensywnych pomocników gospodarzy. Szczególnie słabo grał Ugo Ukah, który zobaczył w tym meczu siódmą żółtą kartkę w tym sezonie i sam się wykluczył z gry w kolejnym spotkaniu.

Tomasz Hajto, który podczas kariery zawodniczej też nie należał do delikatnych obrońców, nie docenił walorów Ukaha i w przerwie zmienił swojego obrońcę wprowadzając na plac gry Tomasza Frankowskiego. „Franek łowca bramek” w pierwszej akcji po przerwie udowodnił, skąd jego pseudonim i strzelił gola kontaktowego dla gospodarzy. Przez kolejne minuty Jaga zaczęła grać jak na początku pierwszej połowy – aktywnie, ale bez pomysłu na wykończenie akcji. Co więcej, przed upływem sześćdziesiątej minuty dwudziestoletni debiutant w drużynie Bełchatowian – Piotr Witasik – musiał zostać zmieniony przez Michała Probierza z powodu… skurczy. Skoro dwudziestoletni zawodowy piłkarz nie może wytrzymać na murawie choćby godziny to nie powinniśmy się specjalnie dziwić, gdy nasz zespół znowu odpadnie w rundzie przed przed przed wstępnej z eliminacji Ligi Europy z drużyną grającą na co dzień na pastwisku.

W 68. minucie Tomasz Frankowski znowu popisał się swoim kunsztem podając cudownie piłkę do Niki Dzalamidze i wypracowując tym samym cudowną asystę. Gruzin stając sam na sam z Adamem Stachowiakiem strzelił pewnie i na tablicy wyników znowu mieliśmy remis. Oznaczało to dwie rzeczy. Po pierwsze Jaga znowu miała szansę na pierwsze od sierpnia zwycięstwo na własnym stadionie. Po drugie Tomasz Wróbel mógł przeżywać koszmarne deja vu z meczu sprzed dwóch lat i tym razem mógł sam siebie zacząć obwiniać o zmniejszenie szans swojej drużyny.

Od tego momentu Jagiellonia nastawiła się na ataki, które raczej przypominały niekreatywne przetrzymywanie piłki,a "Brunatni" przeprowadzali kontry, które też nie za bardzo potrafili wykończyć. W 85. minucie Tomasz Frankowski zdobył bramkę, ale sędzia słusznie odgwizdał pozycję spaloną. Chwilę później świetnie w pole karne wbiegł Łukasz Wroński i sprawdził czujność Jakuba Słowika. Chwilę później sprawdził czujność kibiców siedzących za bramką Jagi uderzając w stylu Sebastiana Janikowskiego. Wynik jednak nie uległ zmianie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24