Kręcina: Nie jestem człowiekiem, który chowa głowę w piasek

Cezary Kowalski
Zdzisław Kręcina w obszernym wywiadzie opowiada nam o swojej przygodzie z wyproszeniem z samolotu, kulisach kariery w PZPN i... alkoholach. Ten wywiad WARTO przeczytać!

Wreszcie wyszedł Pan z cienia. Głośno o Panu ostatnio bardziej niż o Smudzie czy Lacie.
Wszystko przez ten przypadek samolotowy. Proszę zauważyć, że ostatnio skumulowały się podobne incydenty. Zaraz po mnie wyprowadzono z samolotu aktora Machalicę, a to co zrobił Gerard Depardieu przebija wszystko.

Depardieu oddał mocz na oczach innych pasażerów, ale tłumaczył, że nie mógł dłużej czekać, bo miał problem z prostatą.
Przyzna pan, że pozostałe przypadki przy tym francuskim bledną.

Z jakiego powodu ludzie tak dużo piją w samolocie?
Przy okazji, sprostuję. Ja nie piłem w samolocie, bo to była linia krajowa, a tam się nie serwuje alkoholu. A co do powodów to są różne. Jedni z lęku przed podróżą, inni chcą się wprowadzić w dobry nastrój, jeszcze inni dla zabicia czasu. Nie ma wspólnego mianownika. To sytuacja decyduje w danej chwili ktoś się zachowuje.

Pan się napił ze strachu?
Nie, ja się nie boję latać. Dużo podróżuję. Mam kartę senatora za liczbę wylatanych kilometrów. Tacy pasażerowie są przez linie lotnicze jakoś wyróżniani i mogą spędzać czas przed odlotem w saloniku, w którym w intymnej atmosferze serwuje się alkohol. Nie ukrywam, że skorzystałem.

I co było dalej?
Wypiłem drinka i normalnie przeszedłem przez odprawę. Wsiadłem na pokład, zdjąłem marynarkę, oparłem się w fotelu i zasnąłem. Jeszcze przed startem. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą jak to wygląda. Zawsze podczas podróży śpię. Koledzy zwykle z tego powodu wybierają miejsce z daleka ode mnie, bo zdarza mi się głośno chrapać. Zdaję sobie sprawę, że to jest uciążliwe.

Może powinien Pan zrobić coś z tym chrapaniem?
Muszę się wreszcie udać na zabieg, ale ciągle nie znajduję czasu. Wiem jak to poważny problem i jak duży odsetek rozwodów następuje właśnie na skutek chrapania partnera.

Lekarze twierdzą, że pierwszym krokiem przy leczeniu chrapania jest odchudzanie...
Współczuję tym, którzy latali ze mną dwa lata wcześniej, kiedy ważyłem dwadzieścia kilogramów więcej. Wracałem kiedyś z Berlina, na pokładzie było tylko kilkanaście osób. Niemcy, jak to Niemcy, każdy siedział na wcześniej przydzielonym miejscu. Jak się przebudziłem, zobaczyłem, że obok mnie jest pusto. Wszyscy przenieśli się na tył samolotu. Tak doskwierało im moje chrapanie. No, niestety w moim przypadku sen bywa przypadłością. Ale z drugiej strony może być także zaletą. Kiedyś po losowaniu mistrzostw świata z Jurkiem Engelem wracaliśmy z Tokio do Londynu pobiłem swój rekord. Spałem bez przerwy 12 godzin i piętnaście minut. Niektórzy mi zazdroszczą.

Śni się Panu coś?
Śni mi się, że będziemy mistrzami Europy. W finale w Kijowie. Mam nadzieję, że się spełni.

Za drzemkę przed startem we Wrocławiu sporo Pan jednak zapłacił.
Przebudzili mnie pracownicy lotniska. Byłem bardzo grzeczny. Zna mnie Pan tyle lat. Zawsze jestem grzeczny. Wziąłem marynarkę i opuściłem pokład. Niektórzy moi współtowarzysze nawet nie wiedzieli, że wysiadłem. Szukali mnie później na lotnisku w Warszawie aby się pożegnać.

W jaki sposób sprawa wypłynęła?
To mnie akurat dziwi, bo nie jestem politykiem, ani działaczem jakichś struktur samorządowych. Jak był społeczny cel takiego przekazu informacyjnego to nie wiem.

Działacz PZPN wyprowadzony z samolotu. Musi Pan sobie zdawać sprawę, że to atrakcyjnie brzmi...
Siłą nikt mnie nie wyprowadzał. Grzecznie poproszono mnie abym wyszedł i ja grzecznie wyszedłem. Ot, cały incydent. Wsiadłem w taksówkę i pojechałem.

Ile Pan wydał?
Tysiąc złotych. Sporo, ale są czasem takie okoliczności, że nie o tym się myśli.

Żona była na Pana zła czy współczuła?
Żona od paru lat jest przygotowana na takie sytuacje. Razem idziemy przez życie. Uodporniła się na stresy, kiedy kilka lat temu pierwszy kurator wkroczył do związku. Później kolejni kuratorzy, ciągłe przesłuchania w prokuraturze, CBŚ, CBA, podsłuchy...

Wciąż jest Pan podsłuchiwany?
Nie wiem. Pamiętam jak prokurator poinformował mnie, że byłem podsłuchiwany, ale ze względu na dobro śledztwa przed założeniem podsłuchu mnie nie poinformowano.

Mówią, że tak naprawdę to Pan rządzi w PZPN...
Nawet mi przykro jak ktoś zadaje takie pytanie. Nigdy nie chorowałem na władzę.

Ale przecież startował Pan w ostatnich wyborach na prezesa PZPN i zajął drugie miejsce...
Nikt kto zna realia piłkarskie nie uwierzył, że chciałem wygrać.

Zdobył Pan 36 głosów, Boniek 19, a wygrał Lato z 57 głosami. To nie było tak, że był Pan bez szans...
Dziś mogę to już powiedzieć, gdybym nie wystartował w wyborach to już by mnie w PZPN nie było.

Może Pan powiedzieć jaśniej na ten temat?
Selekcjoner ma swoje tajemnice rozwiązań taktycznych. Inni też mogą mieć.

Jak piłkarz Koszarawy Żywiec trafił na futbolowe salony.
Stamtąd pochodzę. Rzeczywiście trochę tam grałem w piłkę. W tzw lidze wydzielonej krakowskiej. Mistrz tej ligi brał udział w barażach o wejście do drugiej ligi. Muszę powiedzieć, ze skład tamtej krakowskiej ligi mógł wtedy szokować. To była wtedy m.in Cracovia, Hutnik, Unia Tarnów, Sandecja. Pamiętam, że w 1979 roku awansowała Cracovia, która zresztą pierwsze punkty straciła u nas w Żywcu. Grałem w pomocy. Mówili, że z piłką potrafiłem zrobić wszystko. Ale byłem słaby fizycznie. Moja przeszłość zdrowotna sprawiła, że nie zrobiłem kariery. Przeszedłem prawie wszystkie choroby zakaźne. Nawet dur brzuszny. Parę lat temu w jakimś niewielkim stopniu spełniły się moje młodzieńcze marzenia. Odbyłem trening na słynnym Old Trafford przed meczem Polski z Anglią. W "Fakcie" dali zdjęcia z żartobliwym podpisem "Polski Rooney z Żywca". Jak skończyłem grać to wybrałem studia. AWF w Katowicach. Ówczesny rektor akademii i prezes PZPN Włodzimierz Reczek zaproponował mi przejście do PZPN. Od razu na wysokie stanowisko, bo zastępcy sekretarza. Znał mnie jako studenta, a później pracownika AWF. Pewnie mnie cenił.

Trzeba było być w PZPR, aby zrobić karierę w PZPN?
Wtedy tak. Ale ja nigdy do żadnej partii nie należałem. Nawet ówczesny sekretarz generalny PZPN Zbigniew Kaliński mówił mi, że lubi mieć takich zastępców, którzy mu nie zagrażają. Nie należysz do partii, to nigdy nie zostaniesz sekretarzem.

Jest Pan jednym z nielicznych działaczy PZPN, którzy nie są kojarzeni jednoznacznie negatywnie. Jowialny, łatwo nawiązuje kontakty... To tajemnica Pana długowieczności w PZPN?
Jestem góralem, choć z tych nie najwyższych gór. Górale biją się na weselach, biją się w szkole, ale ja nie miałem takiego incydentu nigdy. Zawsze próbowałem godzić kolegów. Tak mnie wychowali rodzice, którzy byli rdzennymi mieszkańcami Żywiecczyzny. W pracy też tak działam. Szukam kompromisów. Jestem uparty, ale nie zawzięty. Poczucie honoru sprawia, że godnie traktuję ludzi z mojego otocznia. No i jestem z natury góralskiej gościnny. Ostatnio meksykańscy działacze ucieszyli się na przyjazd do Polski, bo usłyszeli, od argentyńskich, że nie zostali tak nigdzie podjęci jak u nas od 40 lat.

Wódka pewnie lała się strumieniami...
Nie chodzi o wódkę. FIFA wymaga aby przed meczami odbywały się takie spotkania integracyjno-poznawcze, gdzie wymienia się doświadczenia. Przy okazji prezentujemy swoją rodzimą kuchnię, wznosimy też toasty. To prawda.

Konsumpcja to nieodłączny element pracy w PZPN. Pan nigdy nie ukrywał, że jest smakoszem...
O tak, oprócz owoców morza i jagnięciny lubię wszystko. Aczkolwiek, przez ostatnie dwa lata głównym składnikiem mojego pożywienia było białko. Przeszedłem dietę Dukana.

A do picia?
Nie piję wina. Nie mogę, w młodości miałem żółtaczkę. Tego feralnego dnia we Wrocławiu piłem gin z tonikiem. Alkohol absolutnie nie z mojej bajki. Pewnie dlatego mi zaszkodził (śmiech). Lubię piwo niepasteryzowane. Dzięki najnowszym rozwiązaniom przy mikrofiltracji można zatrzymać najdrobniejsze mikroelementy. Znam się na tym, bo byłem kiedyś dyrektorem browaru. A jeśli chodzi o mocne alkohole, to żadnych kolorowych, żadnej whisky. Tylko czysta. Najchętniej Wyborowa.

Kto Pana namówił na ten gin z tonikiem?
Mnie nie trzeba namawiać na alkohol.

Bo lubi Pan sam...
Samemu nie piję nigdy. To kolejna z cech górala. Jak człowiek ma dużą ochotę, to może zadzwonić po sąsiada. Ale samemu nigdy! (śmiech).

Wstydził się Pan kiedyś jak przesadził?
Teraz to jest tak, że za każdy kieliszek się człowiek wstydzi. Dziwny ten system u nas. Niby człowiek napędza gospodarkę, kupując alkohol i płacąc podatek akcyzowy, a z drugiej strony jest potępiany. Gdzie indziej jest inaczej. Nie raz widziałem kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera, który przy kuflu piwa dyskutował z dziennikarzami. Gdyby nie piwo, to gospodarka niemiecka i sport także byłyby dużo dalej. Francuz może wypić wino do obiadu, Niemiec piwo, a jak Polak wypije kieliszek wódki, to uważa się to za coś zdrożnego. Mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni.

Ale działacze także w podróżach z reprezentacją nie kończą na kieliszku...
Ale tylko o nich się mówi. A tak samo piją lekarze, profesorowie wyższych uczelni, dziennikarze. Nadużywanie to problem całej społeczności. Nie tylko działaczy.

Piłkarze twierdzili, że wielokrotnie działacze zachowywali się skandalicznie np. w samolocie na mecz...
Nigdy nie byłem świadkiem takiego zachowania. Nie wiem natomiast skąd u nich poczucie tak niekomfortowej sytuacji. Co w tym zdrożnego, że działacz pije sobie piwo w obecności piłkarza?

Żartują z Pana koledzy po wrocławskim incydencie?
No pewnie. Od razu jak zaczęły o nim trąbić media, zadzwonił Zbyszek Boniek i pyta: Zdzisiu, to prawda, że ty chciałeś ten samolot poprowadzić? (śmiech). A tak serio, to jest mi przykro, wstydzę się, żałuję tego co się stało. Na ten wywiad zgodziłem się też dlatego, że jestem człowiekiem, który nie chowa głowy w piasek.

Rozmawiał Cezary Kowalski / Polska The Times

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24