Kto może zastąpić Sebastiana Milę w Śląsku Wrocław?

Jakub Guder / Gazeta Wrocławska
Jedni twierdzą, że Sebastiana Mili nie da się zastąpić. Inni, że po jego odejściu z Wrocławia mistrzowie Polski tylko na tym skorzystają, bo będą zmuszeni, by wreszcie uniezależnić się od piłkarza, który - nie da się ukryć - od kiedy tylko przyszedł do zespołu odciskał na nim swoje piętno. Trzeba jednak przypomnieć, że w tym sezonie Śląsk Wrocław bez swojego lidera musiał sobie już radzić i wypadł wtedy całkiem przyzwoicie.

Wszystko zaczęło się podczas mistrzowskiej fety na wrocławskim Rynku. Wtedy to Mila wraz z Łukaszem Gikiewiczem, Rafałem Gikiewiczem, Mariuszem Pawelcem, Patrikiem Mrazem i Daliborem Stevanoviciem podłapali za kibicami niewybredną przyśpiewkę o Legii Warszawa, za co zostali ukarani zawieszeniem w pierwszych meczach T-Mobile Ekstraklasy. Kapitanowi oberwało się najbardziej - nie mógł zagrać w pierwszych czterech spotkaniach, a dodatkowo musiał zapłacić 20 tys. zł kary.

Wszyscy obawiali się o ligowy start zespołu bez swojego lidera. Jednak WKS spisał się całkiem przyzwoicie, chociaż stylem nie zachwycał. W pierwszych czterech kolejkach przegrał tylko raz (na inaugurację z Widzewem w Łodzi 1:2), dwa razy wygrał (z Koroną Kielce 2:0 i Ruchem Chorzów 1:0 na własnym boisku) oraz zremisował z Podbeskidziem 1:1 (to był debiut we Wrocławiu Stanislava Levego). Zajmował piąte miejsce w tabeli z takim samym dorobkiem punktowym jak czwarta Polonia Warszawa.

W dwóch pierwszych z czterech wspomnianych spotkań Orest Lenczyk rolę środkowego pomocnika odpowiedzialnego - przynajmniej w teorii - za kreowanie akcji powierzył Mateuszowi Cetnarskiemu. Z tej roli wywiązał się on średnio, ale strzelił dwie bramki: w spotkaniu z Koroną dwukrotnie wykonywał rzuty karne, przy czym jednego z nich musiał dobijać.

W meczu z Ruchem w pierwszej jedenastce wyszedł Słoweniec Stevanović. Spisał się średnio i zastąpił go w końcówce Cetnarski, który... strzelił zwycięskiego gola z karnego. Z "Góralami" zagrał jednak znów piłkarz z Bałkanów.

Mila pokazał klasę już w powrocie: w spotkaniu z GKS-em zaliczył dwie asysty. W lidze w tej klasyfikacji jest najlepszy już drugi rok z rzędu (patrz ramka). Tymczasem Cetnarski (za którego zapłacono 300 tys. euro) ze Stevanoviciem od początku zawodzą i nieoficjalnie mówi się, że szczególnie ten drugi może odejść z Oporowskiej już zimą. Słoweniec nie zaliczył w tym sezonie ani bramki, ani asysty i zazwyczaj snuje się po boisku, a w dodatku przydarzyło mu się kompromitujące pudło z kilku metrów w spotkaniu z Jagiellonią.

Próbowaliśmy u źródła dowiedzieć się także, jaki będzie los braci Gikiewiczów. Rafał nie odbierał telefonu. Łukasz nie chciał zabierać głosu. - Nie chcę się wypowiadać. Ja mam ważny kontrakt jeszcze półtora roku, także teraz jadę na urlop i wracam do klubu w styczniu. Wesołych świąt - stwierdził krótko.

Czytaj także w Gazecie Wrocławskiej: Żużel. We Wrocławiu chcą Hancocka, ale rozbieżności są spore

Gazeta Wrocawska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24