Kibice, którzy bardzo licznie przybyli w sobotni wieczór na stadion przy ulicy Okrzei, z pewnością ostrzyli sobie zęby na spotkanie, które będzie emocjonujące od pierwszego gwizdka arbitra. Tak się jednak nie stało. Pierwsze fragmenty meczu nie przyniosły zbyt wielu klarownych sytuacji podbramkowych.
Początek spotkania to optyczna przewaga lidera, który częściej gościł na połowie wiślaków. Z owej przewagi niewiele jednak w pierwszych minutach niewiele wynikało, gdyż w 6. minucie dogodną szansę na zdobycia bramki miał Krzysztof Mączyński. Strzał kadrowicza powędrował kilka metrów obok bramki Jakuba Szmatuły. W odpowiedzi szczęścia próbował Martin Nespor, ale jego strzał również pozostawiał wiele do życzenia.
Wraz z upływającymi minutami piłkarze obu drużyn coraz częściej stwarzali sytuacje podbramkowe. W 25. minucie w znakomitej sytuacji znalazł się Paweł Brożek. Sprytny strzał snajpera "Białej Gwiazdy" nie zaskoczył jednak Szmatuły. Piast odpowiedział kilka minut później, kiedy to znakomitego podania od Sasy Zivca nie wykorzystał Nespor.
Ostatnie minuty pierwszej części spotkania to klasyczny cios za cios w wykonaniu obu drużyn. I to dosłownie. Na środku boiska faulowany był Łukasz Burliga, co w konsekwencji doprowadziło do szamotaniny, w której wzięli wszyscy gracze obecni na boisku. Na szczęście, po chwili więcej ciekawego działo się już w sportowym aspekcie rywalizacji. Najpierw z dystansu uderzał Zivec, ale jego strzał wybronił Radosław Cierzniak. Chwilę później rajd Wilde-Donalda Guerriera na rzut rożny z trudem sparował Szmatuła. Bramkarz gospodarzy mógł być anty-bohaterem pierwszej części spotkania. Po jego zagraniu piłkę przejął Guerrier, który zagrał do Brożka, a ten... nie trafił do pustej bramki. Niewykorzystana sytuacja zemściła się na podopiecznych trenera Moskala kilka sekund później, kiedy to Cierzniaka pokonał Nespor.
Bramka do szatni wyraźnie podrażniła wiślaków, którzy po przerwie z animuszem ruszyli na bramkę Szmatuły. Z ich starań przez pierwsze minuty drugiej części spotkania niewiele wynikało. Dobrze pilnowany był Brożek, a dośrodkowania z bocznych stref boiska czy to Rafała Boguskiego, czy to Bobana Jovicia nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. Piast z kolei skupił się na defensywie, z rzadka podejmując próby kontrataku. Przewaga podopiecznych Kazimierza Moskala rosła jednak coraz bardziej, a gospodarze zamknęli się we własnej szesnastce. To mogło się zemścić w 65. minucie gry, kiedy to po raz kolejny w dogodnej sytuacji znalazł się Brożek. W ostatniej chwili gliwiczan przed nieszczęściem uchronił Uros Korun.
W 70. minucie jeszcze lepszą sytuację miał Mączyński. Piłka po jego uderzeniu zmierzała już do bramki Szmatuły, ale nagle spod ziemi wyrośli defensorzy Piasta i wybili piłkę z linii bramkowej. Piast odpowiedział strzałami Josipa Barisicia i Zivca, ale nie przyniosły one drugiej bramki liderowi Ekstraklasy.
Ostatni kwadrans spotkania to ciągłe ataki Wisły, ale i dogodne okazje dla gliwiczan. Strzał Patrika Mraza z rzutu wolnego wybronił Cierzniak, a po chwili ponownie uderzał Barisić. Bezskutecznie. Piast mógł w samej końcówce podwyższyć wynik spotkania, ale dwukrotnie w decydującym momencie zawiódł Gerard Badia. W 90. minucie strzał Brożka wybronił jeszcze Szmatuła.
Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie. Piast podtrzymał znakomitą passę na własnym obiekcie pokonując zespół "Białej Gwiazdy" 1:0. Czy był to ostatni mecz w roli szkoleniowca Wisły dla Kazimierza Moskala? Nie można tego wykluczyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?