Lechia odczarowała PGE Arenę! Zemsta Machaja na "Kolejorzu"!

Wojciech Maćczak
Niespodzianka w Gdańsku. Lech Poznań znów miał szansę na objęcie fotela lidera T-Mobile Ekstraklasy, ale drugi raz z rzędu nie potrafił jej wykorzystać. Piłkarze Lechii po dobrym meczu po raz pierwszy w tym sezonie wygrali na PGE Arenie.

Lechia zagrała tak, jak przeciwko Legii Warszawa w zeszłym sezonie i w pełni zasłużenie pokonała Lecha 2:0. To był naprawdę dobry spektakl na stadionie w Gdańsku, chyba nie gorszy niż ten, który trzy dni temu w tym samym miejscu stworzyła Jennifer Lopez. Dwa piękne gole, w tym jeden przewrotką, race, oprawy i głośny doping. Biało-zieloni odnieśli czwarte zwycięstwo w historii gry na PGE Arenie i pierwsze w tym sezonie.

Bohaterem meczu okazał się ekslechita Mateusz Machaj. Po jego dośrodkowaniach ze stałych fragmentów padły obie bramki. Gola dla poznaniaków zdobył Bartosz Ślusarski, ale nie uznał go sędzia Paweł Gil.

Obaj trenerzy zdecydowali się na zmiany w swoich zespołach w porównaniu do ostatnich spotkań. W pierwszym składzie Lechii zadebiutował Bartosz Kaniecki, zastępując między słupkami Michała Buchalika. Na ławce rezerwowych usiadł też Grzegorz Rasiak. Spodziewaliśmy się tego przed meczem i zastanawialiśmy się, czy trener Bogusław Kaczmarek pośle na boisko Adama Dudę, czy też Piotra Grzelczaka. Ostatecznie od pierwszej minuty nie zagrał żaden z nich, a najbardziej wysuniętym zawodnikiem w składzie Lechii został przesunięty z pomocy Abdou Razack Traore.

Z kolei Mariusz Rumak musiał zestawić swój zespół bez kontuzjowanego Gergo Lovrencsicsa, którego na pozycji cofniętego napastnika zastąpił Bartosz Bereszyński. Doszło również do zmiany na lewym skrzydle – od pierwszej minuty zagrał zbierający ostatnio bardzo dobre recenzje Jakub Wilk, zajmując miejsce nierówno grającego Aleksandara Tonewa.

Początek spotkania toczony był w dość przeciętnym tempie, na boisko było sporo walki, ale za to niewiele okazji podbramkowych. W zasadzie przez pierwszy kwadrans oglądaliśmy tylko jedną dobrą akcję, gdy w dziesiątej minucie w spojenie słupka z poprzeczką trafił Bartosz Ślusarski. Chwilę później do wykonania pierwszej zmiany w swoim zespole zmuszony został trener gości Mariusz Rumak – Hubert Wołąkiewicz ucierpiał w starciu z Piotrem Wiśniewskim i z rozciętą twarzą uraz urazem ręki opuścił boisko, a w jego miejsce wszedł Marcin Kamiński. Dodajmy, że nie było to celowe zagranie zawodnika Lechii. – Hubert jest moim przyjacielem, nieraz mieszkaliśmy razem w pokoju. Jest mi bardzo przykro z tego powodu, po meczu będę musiał go przeprosić – mówił Wiśniewski w wywiadzie telewizyjnym w przerwie meczu. To wydarzenie i spowodowana przez nie przerwa spowodowała przestój w grze obu zespołów i z boiska do dwudziestej minuty wiało nudą.

Później zrobiło się dużo ciekawiej, gra przeniosła się ze środka pola w pola karne. W 22. minucie przed polem karnym Lecha miejsce do oddania strzału znalazł Wiśniewski i uderzył między nogami przeszkadzającego mu Kamińskiego, na posterunku był jednak Jasmin Burić. Chwilę wcześniej młody obrońca „Kolejorza” w głupi sposób stracił piłkę na rzecz rywala we własnym polu karnym, ale jego błąd naprawił Manuel Arboleda.

Na odpowiedź gości nie trzeba było długo czekać. Cztery minuty później Luis Henriquez zapędził się lewą stroną pod pole karne rywala, dośrodkował wprost na głowę Wilka i minimalnie chybił. Trzeba przyznać, że 27-letni pomocnik, który wiosną reprezentował barwy Lechii, był najaktywniejszym zawodnikiem w swoim zespole, tyle że nie przekładało się to na skuteczność. Niemniej jednak sporo pracy z tym zawodnikiem miał prawy obrońca Lechii Rafał Janicki.

W 33. minucie gdańszczanie objęli prowadzenie, a na swoim byłym pracodawcy zemścił się Mateusz Machaj. 23-letni pomocnik, w przeszłości niechciany w Poznaniu, idealnie dograł z rzutu wolnego na głowę Wiśniewskiego, ten stojąc tyłem do bramki zdołał urwać się Henriquezowi i pokonać Buricia. Dziesięć minut później kolejny raz po wrzutce Machaja Lechia miała bardzo dobrą sytuację bramkową. Dość zaskakująco bardzo dużo miejsca w polu karnym Lecha znalazł Traore i z bliskiej odległości oddał niecelny strzał. Goście nie zdołali skutecznie odpowiedzieć na cios rywala, przez co schodzili z boiska, przegrywając 0:1. Dodajmy, że zasłużenie, bo do przerwy to Lechia była lepszą drużyną.

Druga połowa również rozpoczęła się dość niemrawo. Lechici próbowali grać skrzydłami, szukając dośrodkowań na głowę wysokiego Ślusarskiego. Próbował Wilk, starał się Możdżeń, ale najczęściej akcje kończyły się interwencją obrońców lub bramkarza. Goście byli dość nieporadni, ale i gospodarze nie tworzyli zbyt wielu okazji, bardziej starając się spokojnie kontrolować przebieg spotkania. Starając się zmienić przebieg spotkania trener Rumak na ostatnie pół godziny gry posłał do boju 40-letniego Piotra Reissa, który wcześniej dał dobrą zmianę w meczu z Pogonią Szczecin. Chwilę później miała miejsce dość kontrowersyjna decyzja sędziego Pawła Gila. Traore dość przypadkowo zagrał wyśmienitą prostopadłą piłkę do… Ślusarskiego, a ten w sytuacji sam na sam pokonał golkipera Lechii. Tyle że tuż po odegraniu piłki zawodnik Lechii starł się z Arboledą, co sędzia sklasyfikował jako faul Kolumbijczyka i gola nie uznał.

Sytuacja Ślusarskiego była symptomem rosnącej przewagi „Kolejorza”. Goście chwilami zamykali rywala na jego połowie, grali jednak zbyt chaotycznie i nie potrafili tego wykorzystać, gospodarze co jakiś czas odpowiadali kontratakami. W zasadzie oprócz nieuznanej bramki długo nie mieliśmy stuprocentowej sytuacji dla Lecha. W 70. minucie w pole karne Lechii wpadł Bereszyński, ale zamiast strzelać, szukał jakiejś mocnej wrzutki, co mu kompletnie nie wyszło. Chwilę wcześniej mogło być już po meczu, bo bliski zdobycia swojej drugiej bramki był Wiśniewski, tym razem jednak uderzając nad poprzeczką. Do końca spotkania ataki Lecha przypominały bicie głową w mur. Brakowało ostatniego podania albo wykończenia, przez co poznaniacy nie zdołali doprowadzić chociażby do remisu.

Kolejną bramkę zdobyli natomiast gospodarze. Po dośrodkowaniu Mateusza Machaja z rzutu rożnego strzału nie zdołał oddać Wiśniewski, ale kapitalnie z przewrotki uderzył Traore. Przecudnej urody gol zakończył nadzieje Lecha na remis. W doliczonym czasie gry bardzo dobrą sytuację miał jeszcze Andreu, ale w bramce świetną interwencją popisał się Burić.

Do przerwy lepsza była Lechia i zasłużenie prowadziła. W drugiej połowie przewagę osiągnęli Lechici, nie zdołali jednak tego udokumentować. W końcówce do ataku ruszyli goście i pozbawili poznaniaków złudzeń. Lech wyjechał z Gdańska z bagażem dwóch goli, odnosząc pierwszą wyjazdową porażkę w lidze. Można się tylko zastanawiać, jaki byłby wynik, gdyby przy bramce Ślusarskiego inną decyzję podjął Gil i czy rzeczywiście trzeba było przerywać tą akcję. Władze Lecha dostały natomiast nauczkę, by bardziej przykładać wagę do młodych zawodników w klubie, bo Machaj udowodnił dziś, że strata takich zawodników może działać przeciwko nim.

Lechia Gdańsk

LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net

Lech Poznań

LECH POZNAŃ - serwis specjalny Ekstraklasa.net

Wkrótce pomeczowe wywiady, galerie zdjęć i podsumowanie kibicowskie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24