Legia - Widzew, prawie jak klasyk. Relacja z trybun

Maciej Rybiński
Legia Warszawa - Widzew Łódź
Legia Warszawa - Widzew Łódź sylwester wojtas
Wciąż bez dopingu "Żylety" kibice Legii obejrzeli planowe zwycięstwo nad Widzewem w naciąganym klasyku polskiej ekstraklasy.

Mecze Legii z Widzewem już od dawna nie są traktowane jak ligowe klasyki ani przez piłkarzy, ani przez kibiców, mimo że w mediach wciąż się je tak określa. Kibice Legii dali temu wyraz, zjawiając się na stadionie w liczbie ledwie ośmiu tysięcy. Frekwencja została przez klub po raz kolejny sztucznie poprawiona poprzez zaproszenie na mecz kilku tysięcy dzieci, które zasiadły na trybunie południowej. Żyleta, w związku z trwającym protestem grup kibicowskich, świeciła pustkami, choć z każdym meczem pojawia się na niej coraz więcej osób. Tym razem zgromadziła ok. 200 osób.

W efekcie przy wejściu na stadion sytuacja jest odwrotna od tej, która była normą przez ponad dwa lata. Teraz na trybunę północną wchodzi się bez kolejki, za to na wejście bramkami obok – na trybunę wschodnią – trzeba się trochę naczekać. Na szczęście ochroniarze nie byli w piątek zbyt drobiazgowi i samo przeszukiwanie odbywało się błyskawicznie.
Tuż przed meczem Kuba Wawrzyniak dostał pamiątkową koszulkę z numerem 100 za rozegranie setnego meczu ligowego w barwach „Wojskowych”. Następnie piłkarze oraz kibice uczcili chwilą ciszy śmierć Henryka Grzybowskiego, obrońcy Wielkiej Legii z lat pięćdziesiątych, członka Galerii Sław Legii Warszawa.

Od 2002 roku Legia na Łazienkowskiej z Widzewem w lidze tylko wygrywa, co dawało kibicom wszelkie podstawy do optymizmu. Tym bardziej, że „Wojskowi” mieli za sobą fantastyczne spotkanie w Poznaniu, a Widzew, będący rewelacją początku rozgrywek, ostatnio zaczął tracić sporo punktów. I już w 2. minucie kibice zerwali się z miejsc, krzycząc „Jeeest!”, ale piłka po uderzeniu Danijela Ljuboji z rzutu wolnego trafiła w poprzeczkę a nie do siatki. Podopieczni Jana Urbana od początku zaznaczyli swą wyraźną przewagę, co parę minut konstruując jakąś ciekawą akcję. W 12. minucie bardzo aktywny Jakub Kosecki wychodził z szybkim atakiem, ale został powalony na murawę przez Marcina Kaczmarka, co skończyło sią dla pomocnika Widzewa nie tylko żółtą kartką. Stał się odtąd głównym adresatem drwiących przyśpiewek kibiców z trybuny wschodniej, wzdłuż której biegał w pierwszej połowie. Na odrobinę szyderczych komentarzy zapracował również Michał Żyro, po tym jak w 15. minucie tak niefortunnie interweniował we własnym polu karnym, uderzając piłkę z woleja, że o mało nie strzelił samobója.

Kibice starali się wspomagać swych pupili dopingiem, ale każda trybuna śpiewała co innego. Bez kibiców z Żylety o nieustannym dopingu oczywiście nie było mowy, więc przy różnych kontrowersyjnych boiskowych zdarzeniach dawało się słyszeć wulgarne przyśpiewki pod adresem nielubianej w Warszawie ekipy z Łodzi. W efekcie w 17. minucie Wojtek Hadaj po raz pierwszy wezwał kibiców do bardziej kulturalnego dopingu, przypominając o obecności na stadionie czterech tysięcy dzieci. Tych samych dzieci, które później krzyczały „Piłka nożna dla kibiców!”, przywołując ulubione hasło protestujących bywalców Żylety.

Niezależnie od niezbyt żywiołowej atmosfey na trybunch piłkarze Legii raz za razem próbowali skonstruować bramkową akcję. W 17. minucie Kosecki po raz kolejny urwał się obrońcom na skrzydle i mocno strzelił na bramkę z ostrego kąta, ale bramkarz Widzewa wybił piłkę na rzut rożny. Po wrzutce z rogu Artur Jędrzejczyk był bliski otwarcia wyniku, ale jego strzał głową okazał sie odrobinę niecelny.

W 23. minucie jeden z ulubieńców miejscowych kibiców, Miroslav Radović, dostał krótki aplauz z trybun. Bardzo drobiazgowy sędzia Paweł Gil kazał mu cofnąć piłkę przy wykonywaniu rzutu wolnego na środku boiska o jakiś metr, a zirytowany tym Serb cofnął ją ostentacyjnie o dobre pięć metrów.

W grze Legii brak było fajerwerków, ale cały czas grała swoje, wiedząc, że w końcu przyniesie to upragniony skutek. Mogło się to ziścić w 33. minucie, gdy po pięknym podaniu Ljuboji w sytuacji sam na sam z bramkarzem gości znalazł się Żyro, ale młody skrzydłowy strzelił wprost w niego. Jeszcze w 37. minucie Kosecki wyprowadzał bardzo obiecującą kontrę, ale zakończył ją niedokładnym podaniem, co wywołało na trybunach głośny jęk zawodu. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem bezbramkowym, ale mający dużą przewagę gospodarze dawali uzasadnioną nadzieję na końcowy triumf.

W przerwie meczu wciąż kontuzjowany Rafał Wolski przekazał podpisaną przez wszystkich zawodników koszulkę Legii dla nastoletniego kibica „Wojskowych”, leżącego w szpitalu po ciężkim wypadku.

Przed rozpoczęciem drugiej połowy Urban postanowił dokonać dwóch zmian, chyba po raz pierwszy w tym sezonie widząc dokładnie to samo, co kibice na trybunach – że Żyro i Janusz Gol powinni jak najszybciej zejść z boiska. Pierwszy wciąż nie potrafi spełnić pokładanych w nim nadziei i pokazać drzemiącego w nim potencjału. Natomiast drugi jest już tylko obiektem drwin ze strony własnych kibiców, którzy nie rozumieją, czemu właśnie ten zawodnik pojawia się na boisku w sytuacji, gdy w kadrze zespołu – obok bohatera meczu w Poznaniu Dominika Furmana – są jeszcze Daniel Łukasik, Ivica Vrdoljak, a nawet niedoświadczony, ale utalentowany Michał Kopczyński.

I być może to właśnie te zmiany okazały się szczęśliwe, gdyż już dwie minuty po przerwie Legia zdobyla upragnionego gola. Znajdujący się w tej rundzie w świetnej formie Kosecki przeprowadził indywidualną akcję, zakończoną skutecznym strzałem do bramki Widzewa. Jedenaście minut później gospodarze byli blisko podwyższenia wyniku po wrzutce Furmana z rzutu wolnego, ale piłka w niewielkiej odległości minęła lewy słupek bramki strzeżonej przez Dragojevicia.

Druga połowa nie obfitowała w podbramkowe sytuacje, a zmarznięci kibice nie wykazywali wielkiej ochoty do dopingu, przez co drugie 45 minut było dużo cichsze na stadionie. Tumult na Pepsi Arenie zrywał sie jedynie sporadycznie, jak w 70. minucie, gdy z niezrozumiałych powodów sędzia Gil przerwał dobrze zapowiadającą się akcję Legii, przyznając jej rzut wolny zamiast skorzystać z przywileju korzyści. Co zrozumiałe, irytacja trybun była bardzo gwałtowna. Ostatnia dogodna okazja dla Legii miała miejsce w 74. minucie, gdy po składnej zespołowej akcji szansę miał Ljuboja, ale strzelił prosto w bramkarza.

Po tej sytuacji gracze Widzewa wyprowadzili szybką kontrę, po której sam z piłką za linią obrony gospodarzy znalazł się młody napastnik Mariusz Stępiński. Na szczęście za plecami obrońców gra jeszcze Dusan Kuciak, który odważnym wyjściem poza pole karne uchronił Legię od utraty bramki. Kibice zamiast bić brawo słowackiemu bramkarzowi, skupili się na sędzim asystencie, dopatrując się w tej sytuacji ewidentnego spalonego, kórego sędziowie nie dostrzegli. Nie był to jedyny moment w końcówce spotkania, gdy sędziowie wysłuchali pretensji ze strony kibiców Legii po swoich decyzjach. Tym bardziej, że ostatnie minuty na boisku zrobiły się mocno chaotyczne i niespodziewanie zwycięstwo „Wojskowych” mogło stać się zagrożone. Do tego jednak nie doszło i lider ekstraklasy potwierdził, że niedawna porażka na własnym terenie z Jagiellonią Białystok była jedynie wypadkiem przy pracy.

W 88. minucie schodzący z boiska bohater wieczoru Kuba Kosecki otrzymał owację na stojąco. To w tej chwili największa siła napędowa drużyny Legii i należy mieć nadzieję, że nie zgubi tej formy w trakcie zimowej przerwy – także mając na uwadze marcowy mecz reprezentacji z Ukrainą. Jakub Błaszczykowski na prawej pomocy jest nie do zastąpienia, ale Kosecki w rywalizacji z Kamilem Grosickim czy Adrianem Mierzejewskim na drugiej flance wcale nie będzie stać na straconej pozycji.

Od podopiecznych Urbana można wymagać obecnie tylko lepszej skuteczności. Spotkanie z Widzewem było jednostronnym widowiskiem i powinno się zakończyć przynajmniej wynikiem 3:0. Nikt z kibiców nie wymagałby powtórki wyniku z 2004 roku, gdy Legia wygrała 6:0, ale drużyna, która idzie na mistrza, co zresztą potwierdza sam trener Urban, powinna wykorzystywać takie okazje, jak ten mecz, by zaprezentować swą prawdziwą siłę.

Kibice Legii wracali jednakże do domów z poczuciem dobrze spełnionego zadania przez swoich pupili. Dzięki temu zwycięstwu „Wojskowi” umocnili się na pozycji lidera, wykorzystując niespodziewane potknięcia Polonii i Górnika. Na Łazienkowskiej pozostał już tylko jeden mecz do rozegrania przed przerwą zimową – w niedzielę z Ruchem Chorzów. Wydaje się, że po jego zakończeniu kibice Legii nie powinni mieć gorszych humorów jak w piątkowy wieczór po spotkaniu z drużyną z Łodzi.

Legia Warszawa

LEGIA WARSZAWA - serwis specjalny Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24