Dla wielu kibiców Łukasz Broź to prawdziwy symbol. Na Alei Piłsudskiego gra już od ośmiu lat, co we współczesnych realiach jest naprawdę niebywałym osiągnięciem. Do Widzewa trafił w 2006 roku, w wieku 21 lat, jako nieopierzony żółtodziób z pierwszoligowej Kmity Zabierzów. Już na samym starcie przekonał do siebie sztab szkoleniowy, błyskawicznie przebił się do wyjściowej jedenastki i nie opuszcza jej aż po dzień dzisiejszy. Z łódzkim klubem jest na dobre i na złe. W drugim sezonie na ekstraklasowych boiskach poznał gorzki smak degradacji. Nie zraził się, nie opuścił tonącego okrętu, pomagając w walce o powrót do elity. Doczekał się dwóch wywalczonych pod rząd mistrzostw pierwszej ligi. Za pierwszym razem sukces był połowiczny, bo Widzew nie wywalczył awansu do Ekstraklasy w ramach kary za aferę korupcyjną. Ale sezon później nic już nie stało na przeszkodzie - Widzew znów znalazł się na piedestale, a Broź mógł celebrować upragnione osiągnięcie.
Po powrocie ani na moment nie utracił miejsca w wyjściowym składzie. W sierpniu 2011 roku w trakcie spotkania ze Śląskiem Wrocław doznał bardzo groźnej kontuzji. Diagnoza brzmiała prawie jak wyrok: zerwane wiązadła w kolanie i pół roku rozbratu z futbolem. Co gorsza, wszystko zbiegło się z pierwszym powołaniem do reprezentacji Polski na mecze z Meksykiem i Niemcami. Dla Brozia był to niezwykle ciężki okres, ale dzięki wsparciu trenerów, kolegów z boiska, kibiców, rodziny i znajomych nie załamał się. Cierpliwie przechodził kolejne etapy rehabilitacji, aż w rundzie wiosennej wrócił na plac gry.
Początki nie były łatwe, a odzyskiwanie dawnej dyspozycji zajęło trochę czasu. Teraz nie ma już śladu po przebytym urazie. Broź gra jak za dawnych lat, jeśli nie lepiej. Świetna postawa nie mogła pozostać niezauważona. W grudniu doświadczony defensor doczekał się kolejnego powołania do reprezentacji i tym razem musiał zadebiutować: w Turcji zagrał 90 minut w wygranym sparingu z Macedonią. W lutym zaliczył drugi występ, tym razem przeciwko Rumunii. W rezultacie kontuzji Łukasza Piszczka poleciał do Dublina na mecz z Irlandią, ale koniec końców nie wybiegł na murawę.
Broź to gracz nowoczesny. Jest gwarancją pewności na prawej stronie obrony. Z powodzeniem przerywa akcje ofensywne, wygrywa pojedynki biegowe i nie dopuszcza do dośrodkowań. Z reguły bardzo ciężko do przejścia, indywidualne pojedynki to ciężka przeprawa dla rywali. Ale dla Widzewa jeszcze bardziej cenne jest zaangażowanie w grę ofensywną. Broź nie boi się odważnie wychodzić do przodu. Przeprowadza dynamiczne rajdy skrzydłami, stale włącza się do akcji, świetnie rozdziela i rozprowadza piłki, dośrodkowuje, popisuje się przemyślanymi podaniami. Przy tym wszystkim imponuje zdecydowaniem i kreatywnością.
Śmiało można powiedzieć, że to właśnie na Łukaszu opiera się gra. Wielu nie wyobraża sobie Widzewa bez jego obecności, ale niestety powoli trzeba się godzić z ponurą perspektywą. Broź od dłuższego czasu daje do zrozumienia, że chce czym prędzej opuścić Aleję Piłsudskiego i zakotwiczyć w innym klubie, najlepiej na zachodzie Europy. Ofert póki co brak i wiele wskazuje na to, że do końca sezonu pogra jeszcze w czerwonej koszulce. Oczywiście jeśli nie skusi się na atrakcyjną propozycję Legii...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?