Mateusz Zachara: Gra do samego końca weszła nam w krew

Bartosz Karcz
Bartek Syta / Polska Press
Ekstraklasa piłkarska. Mateusz Zachara dał w Niecieczy dobrą zmianę, w doliczonym czasie gry strzelił zwycięskiego gola dla Wisły Kraków.

Został Pan bohaterem meczu z Bruk-Betem Termalicą i można mówić, że ostatnio przeżywa Pan huśtawkę nastrojów, bo przed poprzednim spotkaniem z Lechem zabrakło Pana w meczowej kadrze.
Kadra jest szeroka, każdy zawodnik ma cały tydzień na to, żeby udowodnić swoją przydatność i „złapać” się do „osiemnastki”. Przyjąłem tamtą decyzję spokojnie, bo najgorsze, co mógłbym zrobić, to się obrażać. Trzeba było wziąć się w garść, popracować mocniej i czekać na swoją szansę.

Wykorzystał Pan ją w pełni, ale gola mógł Pan zdobyć już wcześniej, gdy biegł Pan sam na bramkę. Guilherme zdołał jednak Pana dogonić i zablokować strzał.
Mam do siebie pretensje o tę sytuację. Biegłem sam na sam z bramkarzem od połowy boiska. Powinienem lepiej wykończyć tę akcję. Cóż, zdarza się. Cieszę się natomiast bardzo, że później zrehabilitowałem się za tę sytuację bramką na 3:2.

Przy golu uderzył Pan w podręcznikowi sposób, czyli jak to się mówi po piłkarsku „skąd przyszła”. To była przemyślana decyzja, żeby właśnie tak zmieścić piłkę w siatce?
Dokładnie tak było. To dla napastnika jest odruch. Takie strzały trenuje się przez cały tydzień przed meczem. Później to procentuje, gdy człowiek ma ułamek sekundy na podjęcie decyzji.

Co takiego jest w dzisiejszej Wiśle, że kolejny raz potraficie przesądzić o wygranej w doliczonym czasie gry?
Mamy taki zespół, w którym od pierwszego zawodnika w kadrze do ostatniego każdy wierzy w wygraną od początku do 95 minuty. Każdy mecz wygrany w taki sposób tylko utwierdza nas w przekonaniu, że zawsze warto walczyć do samego końca. Już w poprzedniej rundzie w taki sposób zdobyliśmy przecież punkty. Przypomnę tutaj mecze z Piastem, Wisłą Płock, czy remis na Lechu. Skoro tyle razy udawało się nam odwracać losy meczów, wchodzi to w krew.

Z drugiej strony w Niecieczy mogliście wygrać w znacznie spokojniejszy sposób, bo stworzyliście sobie o wiele więcej sytuacji od rywali.
Sporo było tych sytuacji. Brakowało nam spokoju, zimnej krwi pod bramką. Cieszy jednak, że te sytuacje są.

Z perspektywy boiska były nerwy, że może się nie udać jednak przechylić szali na swoją stronę? Były też momenty, kiedy traciliście kontrolę nad meczem.
Nie da się grać całego meczu na jednym poziomie. To spotkanie na pewno było trochę szarpane i miało różne fazy. Najważniejsze, że ostatecznie to my byliśmy górą.

Przed wami mecz z Zagłębiem Lubin, które jawi się jako spotkanie o piąte miejsce po sezonie zasadniczym.
Podejdziemy do tego spotkania, jak do każdego innego. Będziemy chcieli wygrać.

Sezon powoli się kończy. Jak wygląda Pańska sytuacja, jeśli chodzi o kontrakt? Ma Pan w umowie opcję jej przedłużenia o dwa lata, ale Wisła do końca marca nie określiła się czy chce z niej skorzystać.
Ja jestem od grania, a nie od kontraktów.

Ale chyba Pan wie, czy chce zostać w Wiśle czy nie? Pytanie tym bardziej jest zasadne, że na razie nie ma Pan miejsca w wyjściowym składzie, a pewnie chciałby Pan grać jak najwięcej.
Chciałbym grać jak najwięcej, ale tak jak mówiłem wcześniej, w Wiśle jest ogromna konkurencja. Jest szeroka kadra i trzeba to miejsce sobie wywalczyć. Czy zostanę w Krakowie? Nie wiem. Jestem otwarty na propozycję ze strony klubu.

Swoimi wejściami na boisko, asystą w meczu z Wisłą Płock, czy golem w spotkaniu z Bruk-Betem wysyła Pan jednak sygnał, że warto z Panem związać się na dłużej. Też Pan tak uważa?
To już pytanie do kogoś innego. Oczywiście, jakieś sygnały, jeśli chodzi o moją grę są, ale czy to się przełoży na nowy kontrakt, to zobaczymy.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mateusz Zachara: Gra do samego końca weszła nam w krew - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24