Mecz Polska - Niemcy. Wiara tkwi w... kalendarzu

Sebastian Chabiniak
11 października 2006 roku niestraszny był nam nawet Cristiano Ronaldo
11 października 2006 roku niestraszny był nam nawet Cristiano Ronaldo Arkadiusz Gola/Polskapresse
To nie będzie tekst o taktyce, o tym kto powinien zagrać na lewej obronie lub o tym jak zatrzymać Mullera. Skoro brakuje nam argumentów czysto piłkarskich, by ograć Niemców, to może warto wierzyć, że szczęście przyniesie nam 11 października, czyli data rozegrania meczu?

Październikowy bilans reprezentacji Polski jest korzystny. Na 120 oficjalnych spotkań wygraliśmy 52, w 26 zanotowaliśmy remis, a w 42 schodziliśmy z boiska pokonani. W bramkach też wygląda to nieźle - 210 strzelonych i 173 stracone. 11 października, to w XXI wieku jedna z najszczęśliwszych dat dla piłkarskiej reprezentacji Polski. To właśnie tego dnia nasi piłkarze wygrywali najczęściej, gdy nie wierzyli w nich kibice, a zwycięstwo wydawało się nierealne.

Gdy ustalony został terminarz eliminacji Euro 2016 bardziej wnikliwi kibice ucieszyli się, że już na początku zmagań zmierzymy się z Niemcami. A to dlatego, że będą niewiele czasu po mundialu, który jak się później okazało wygrali, lub po prostu dlatego, że po klęsce na początku eliminacji można się podnieść w kolejnych starciach. W oczy rzuca się jednak data rozegrania meczu - 11 października - dzień, w którym w ostatnich latach nasi piłkarze wygrywali ważne starcia o punkty, dwukrotnie zresztą w eliminacjach do Euro. Dla przesądnych będzie to data szczególna, bo przecież skoro kiedyś nam się udało, to czemu teraz miałoby być inaczej? W obecnym stuleciu rozegraliśmy 6 spotkań w terminie 11 października. W pięciu wygraliśmy, a raz schodziliśmy z boiska pokonani.

W 2003 roku rozegraliśmy ostatni mecz eliminacji Euro 2004. W Budapeszcie kadra Pawła Janasa mierzyła się z Węgrami, a w pierwszym składzie na "Madziarów" wyszedł Sebastian Mila, który teraz ma szansę zagrać z Niemcami. Polacy zagrali bardzo dobry mecz i wygrali po dwóch golach będącego w życiowej formie Andrzeja Niedzielana. Dla napastnika Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski było to dopełnienie świetnej rundy jesiennej, po której zapracował na transfer do NEC Nijmegen. Niestety, wygrana z Węgrami nie dała nam nawet baraży, bo Szwedzi stracili punkty z Łotyszami na własnej terenie. Może dlatego triumf drużyny Janasa jest trochę zapomniany, bo w ostatecznym rozrachunku nic większego kadrze nie przyniósł. No może poza promocją Niedzielana, który drugiego takiego meczu w kadrze już nie rozegrał.

W kontekście całych eliminacji niczego nie przyniosła też wygrana z Czechami w 2008 roku, gdy biliśmy się o Mundial w RPA. Był to jednak mecz rozegrany w momencie, gdy kibice przestawali wierzyć w reprezentację. Mieli zresztą ku temu powody. Po słabym starcie i remisie ze Słowenią we Wrocławiu Czechów podejmowaliśmy z wielkim respektem. Tymczasem na Stadionie Śląskim, drużyna Leo Beenhakkera wygrała 2:1 po golach Pawła Brożka i Jakuba Błaszczykowskiego. Dość powiedzieć, że to właśnie wtedy Błaszczykowski pokazał, że może być liderem reprezentacji, sercem tej drużyny. Z Czechami do gola dorzucił też asystę po niesamowitej akcji w środku pola. I znów okazało się, że 11 października, to data magiczna, bo przecież dwa lata wcześniej kadra rozegrała swój najlepszy mecz w XXI wieku.

Zresztą również na Stadionie Śląskim w Chorzowie, Polska pod wodzą Leo Beenhakkera grała z Portugalią w eliminacjach Euro 2008. Mecz z czwartą drużyną mistrzostw świata w Niemczech poprzedziła fala krytyki wobec reprezentacji, która rozpoczęła eliminacje od porażki 1:3 z Finlandą, remisu z Serbią 1:1 i szczęśliwej wygranej z Kazachstanem 1:0. Z Kazachami mierzyliśmy się zaledwie cztery dni przed starciem z Cristiano Ronaldo i spółką. Kto mógł się spodziewać, że tego dnia na wyżyny swoich możliwości wzniosą się Grzegorz Bronowicki, czy Paweł Golański, a prawdziwym katem Portugalczyków stanie się strzelec dwóch goli, Ebi Smolarek? Wygrana 2:1 była dla Polaków momentem zwrotnym w całych eliminacjach, które zakończyliśmy awansem. Mało tego, czwarty zespół mundialu mogliśmy ograć wyżej, ale tego dnia goście mieli sporo szczęścia w defensywie. To po tym meczu prawdziwą gwiazdą drużyny narodowej stał się Smolarek, którego gole zapewniły nam bilety do Austrii i Szwajcarii.

Mecze rozegrane 11 października mają to do siebie, że zazwyczaj błyszczy w nich szczególnie jeden piłkarz, staje się liderem reprezentacji. W 2003 roku na chwilę został nim Niedzielan, który potem świetnie zagrał z Serbami i Włochami. Potem objawił się Smolarek, a od meczu z Czechami w 2008 roku trudno było sobie wyobrazić kadrę bez Błaszczykowskiego. Nie oznacza to jednak, że historia się powtórzy i w sobotę znów będziemy świadkami październikowego cudu. Bo przecież rok temu też graliśmy 11 października, a przegraliśmy z Ukrainą w Charkowie 0:1. Wierzyć w coś jednak trzeba. Jak nie w piłkarzy, to chociaż w kalendarz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24