Michał Żewłakow: Skłamałbym, gdybym twierdził, że nie chcę grać w kadrze

Cezary Kowalski
Michał Żewłakow
Michał Żewłakow Polskapresse
- Chciałbym w Legii grać tak, żeby pan Smuda po jakimś meczu zastanowił się i popatrzył na mnie trochę inaczej. Zresztą on sam mówi, że tylko krowa nie zmienia poglądów - mówi Michał Żewłakow, nowy obrońca Legii Warszawa.

Dzisiaj spotyka się Pan z nowym kolegami na Łazienkowskiej. Czy piłkarza z Pana przeszłością może przejść w takiej sytuacji jakiś dreszcz emocji?
No pewnie. Cieszę się na tę Legię jak dzieciak. Po podpisaniu kontraktu w Warszawie ubyło mi z 10 lat.

Kiedy rozmawialiśmy ostatnim razem, był Pan sfrustrowany jak nigdy wcześniej...
Siedziałem w Ankarze i wiedziałem, że mój pobyt tam nie ma już sensu. Mimo że mieliśmy całkiem dobrą drużynę, wszystko się waliło. Był jakiś konflikt we władzach klubu, nie płacili nam premii przez sześć miesięcy. Niby wygraliśmy z Fenerbahçe i Galatasaray, ale pogubiliśmy punkty ze słabszymi zespołami. Trener, mój rówieśnik Ümit Özat, popadł w konflikt z kibicami, bo od zawsze związany był z lokalnym rywalem Gençlerbirligi itd. Nie oszukujmy się, nie pojechałem do Turcji z miłości do Ankary. Nie dość, że były problemy finansowe, to jeszcze pojawił się brak motywacji. Nie mogłem wyzwolić w sobie energii, aby dalej pracować dla obcych. Byłem zmęczony psychicznie, wypalony, ale fizycznie czułem się dobrze. Po 13 latach gry w zagranicznych klubach postanowiłem wrócić do Polski.

Przez dwa miesiące nie miał Pan klubu...
Ale nie leniłem się w tym czasie. Biegam codziennie. Trenowałem w Zniczu Pruszków u trenera Piotra "Świra" Świerczewskiego.

I kłócił się Pan z Legią o pieniądze...
Pertraktowałem. Po raz pierwszy w życiu bez pośrednictwa menedżera. Postanowiłem sam zadbać o swój interes.
Wydawało się, że nic już z tego kontraktu nie będzie.
Ale sądzę, że zwyciężył zdrowy rozsądek. Obie strony postąpiły racjonalnie. Myślę, że w Legii przekonali się, że nie zależy mi wyłącznie na pieniądzach, ale przede wszystkim na tym, aby osiągnąć sukces sportowy. Legia to było dla mnie najlepsze rozwiązanie. Klub z ambicjami, dobrą perspektywą, w moim mieście.

Pytanie, kto Pana w Legii chciał. Nie od dziś wiadomo, że w tym klubie są różne ośrodki decyzyjne. Dyrektor sportowy i trener nie nadają na tych samych falach.
Do mnie jeszcze w trakcie poprzednich wakacji dzwonił wiceprezes Leszek Miklas. Pół roku temu dzwonił Marek Jóźwiak, a ostatnio słyszałem, że najbardziej chciał mnie Maciej Skorża. Cieszę się, bo znam Maćka jeszcze z czasów reprezentacji, gdy pracował razem z Pawłem Janasem. Podobała mi się jego wizja futbolu.
Mówią, że się mocno zmienił od tego czasu.

Na lepsze?
Jest bardziej impulsywny. Może to mieć i swoje dobre strony. Myślę, że ten ostatni sezon w Legii był bardzo dziwny i może dlatego coś tam iskrzyło.

Sam Pan twierdzi, że nigdy nie był jakimś wybitnym piłkarzem. A ciągle podpisuje Pan dobre kontrakty w bardzo przyzwoitych klubach. Nawet w wieku 35 lat bez trudu idzie Pan do Legii, która dla wielu młodych zawodników jest nieosiągalnym marzeniem.
Bo ja zawsze daję z siebie sto procent. Poza tym gdziekolwiek jestem, staram się zrozumieć mentalność ludzi, wczuć się w rolę. Nie tylko przyjechać i skasować za kontrakt, ale też poznać język, kulturę, zyskać dobrych znajomych. Myślę też, że generalnie trzymam poziom i nie jestem konfliktowy. Nie mam problemów z kolegami, trenerami, prezesami. Ciekawe, że w każdym klubie, w którym dotąd występowałem, proponowano mi przedłużenie kontraktu. Nawet w Ankaragücü proponowali, abym pozostał w roli trenera, po kilku miesiącach wybrali mnie na kapitana.

Nigdy nie miał Pan konfliktów? A ten ostatnio z Franciszkiem Smudą?
Myślę, że to trener ma problemy z zawodnikami. Mnie coś takiego spotkało pierwszy raz w życiu, a trener Smuda tylko w ostatnim czasie miał kilka przypadków. Ja, Peszko, Boruc, Małecki... Przypięto mi łatkę konfliktowego po tej całej aferze, ale najciekawsze jest to, że najwięcej o moich cechach charakteru mówią ludzie, którzy mnie w ogóle nie znają. Już gdzieś tam słyszałem, że Legia źle zrobiła, bo będę wchodził w buty trenera i podważał jego autorytet. A ja, 35-letni chłop, chcę po prostu pokazać, że stać mnie jeszcze na grę w piłkę na wysokim poziomie.

Zdaje Pan sobie sprawę, że w polskiej lidze trudno odcinać kupony od dawnej sławy. Zawodnicy wracający po latach do ekstraklasy są wyjątkowo na cenzurowanym. Będzie się od Pana wymagać bardzo dużo. A jak się powinie noga, posypią się szyderstwa ze strony mediów i kibiców.
Dajmy kibicom to prawo. Płacą za bilety, mają prawo wymagać i komentować. Wiem, że będę pod presją, i naprawdę bardzo się z tego powodu cieszę. To dodatkowa motywacja, jestem przekonany, że sobie poradzę i naprawdę mogę pomóc tej drużynie. Ale nie zamierzam niczego obiecywać. Co jestem wart, wyjdzie w praniu. Na boisku. A co do klimatu polskiej ekstraklasy, to mimo że nie grałem w niej od lat, wiem coś na jej temat. Wprowadził mnie brat Marcin. Jak strzelił na początku kilka goli, to go nosili na rękach, a później zaczęli wieszać na nim psy. To naturalne. Nie ma co się obrażać na krytykę. Za stary już jestem, aby mieć muchy w nosie.

Dziennikarze lubią pytać młodych piłkarzy przyjeżdżających do Legii, czy nie zawirują im w głowie światła wielkiego miasta...
Mnie już przez te lata nawirowały. Bo tak się składa, że najczęściej grałem w wielkich stolicach - Warszawie, Brukseli, Atenach, Ankarze. Teraz wróciłem do rodzinnego miasta, jestem życiowo mądrzejszy, pewnych błędów już nie popełnię. I co najważniejsze - nie zamierzam śmiecić we własnym domu.

Jaka jest obecnie siła Legii?
Nie wiem, muszę się przyjrzeć, potrenować, z ludźmi pogadać. Po kilku tygodniach będę mądrzejszy.

Zna Pan nowego napastnika Danijela Ljuboję? Reklamowany jest jako transferowy hit.
Chyba grałem przeciwko niemu, kiedyś w meczu reprezentacji za czasów Pawła Janasa. Nie, chyba nie wyszedł na boisko. Nie wiem jednak, w jakiej jest obecnie formie, ale nazwisko ma znane.

Mówi Pan, że Legia to był najlepszy wybór. Ale w wielki piłkarski świat wyjeżdżał Pan z Polonii.
W ogóle nie było tematu. W Polonii mnie nikt nie chciał.

Za rok Euro 2012. Mecz otwarcia odbędzie się na stadionie Narodowym, ledwie kilka przecznic od Pana rodzinnego osiedla. Nie żal, że zakończył Pan już reprezentacyjną karierę?
Koncentruję się na grze w Legii. Chcę się jak najlepiej przygotować do sezonu. Jestem profesjonalistą, choć wiem, że w kontekście tej całej afery pojawią się w tym momencie delikatne uśmieszki. Najbardziej żal mi, że zrobiono ze mnie pijaka. Trudno, muszę z tym żyć. Takie jest ryzyko bycia osobą publiczną. Skoro trener uznał, że szkodzę kadrze, to co ja mogę na to poradzić? Powiem tylko, że skłamałbym, gdybym twierdził, że nie chcę grać w kadrze. Każdy piłkarz chce.

To może da się to jeszcze odkręcić? W reprezentacji nie ma nadmiaru dobrych obrońców. A może sprawy zaszły tak daleko, że nie jesteście z selekcjonerem w stanie rozmawiać?
Nie... Normalnie rozmawiamy, spotkaliśmy się nawet na Polonii i było zupełnie sympatycznie.

I?
(chwila ciszy) OK, nie mam zamiaru kokietować. Chciałbym w tej Legii grać tak, żeby pan Smuda po jakimś meczu zastanowił się i popatrzył na mnie trochę inaczej. Zresztą on sam mówi, że tylko krowa nie zmienia poglądów.

To prawda, że namawia Pan Jerzego Dudka, aby przeniósł się na stare lata do Legii?
Jurka? Jo nie jest winny (śmiech). Chciałbym, aby zagrał z nami w Legii, ale myślę, że to jednak działacze klubu mają więcej argumentów. Myślę, że jego ewentualny powrót do Polski będzie uzależniał od propozycji, jakie dostanie z Anglii. Jeśli będzie miał poważny klub, to chyba jeszcze tam pogra.

Rozmawiał Cezary Kowalski / Polska The Times

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24