Mirosław Smyła, trener Korony Kielce: -Serce mnie boli, bo oddaliśmy 29 strzałów i przegraliśmy. Musimy się podnieść [WIDEO]

dor
Piłkarze Korony Kielce przegrali 1:2 z Lechią Gdańsk w meczu 24. kolejki PKO Ekstraklasy. Jak to spotkanie skomentował Mirosław Smyła, trener Korony?-W tym spotkaniu mieliśmy dwie różne połowy. W pierwszej nie do końca realizowaliśmy nasze założenia w ofensywie, a i w defensywie mieliśmy problemy, więc  te elementy, które mieliśmy przećwiczone i przygotowane na Lechię, nie funkcjonowały. Po przerwie nastąpiła korekta i ten mecz wyglądał zupełnie inaczej. Piłkarsko pozytywnie, natomiast serce strasznie boli i żal mi piłkarzy, bo zostawili kawał zdrowia na boisku i z bardzo mocną determinacją dążyli do zdobycia pierwszej bramki oraz kolejnej. Niestety, nie udało się. W końcowej fazie tracimy gola, przegrywamy spotkanie, w którym na porażkę nie zasłużyliśmy. Mimo wszystko gratuluję chłopakom, że potrafili się podnieść. To mały pozytyw, który pozwoli nam się zbudować na środowe starcie ze Śląskiem Wrocław. Nie ma czasu na rozpamiętywanie. Musimy się spiąć. Wracają Gnjatić i Żubrowski oraz mam nadzieję, iż w tym krótkim czasie zdążymy się optymalnie przygotować do trudnej rywalizacji – mówił szkoleniowiec. Odniósł się też do występu Rordrigo Zalazara, który wrócił do drużyny po pauzie za czerwona kartkę. -Wszedł pierwszy raz od dłuższego czasu na boisko i miał konkretne założenia. W drugiej połowie zaczął je realizować i dużo lepiej to wyglądało, dlatego ten obszar środka pola był wypełniony. Serce mnie boli, że oddaliśmy 29 strzałów i nic tego nie mamy, bo obijaliśmy poprzeczkę, albo nie potrafiliśmy skierować futbolówki do pustej bramki. To jest piłka nożna. Musimy dążyć do stwarzania sobie jeszcze większej liczby okazji, żeby zdobyć kolejne gole. Musimy się podnieść jak mężczyźni i podjąć wyzwanie już w środę, w meczu ze Śląskiem Wrocław - dodał szkoleniowiec. W 40 minucie z powodu kontuzji boisko opuścił Marcin Cebula. jak poważny jest to uraz? - Marcin doznał skręcenia stawu skokowego i na razie nie wiemy, czy uraz jest bardzo poważny. To kolejna kłoda pod nogami. Zobaczymy co z nim będzie w najbliższych dniach. To już rola fizjoterapeutów. W przypadku Pacindy możemy mówić, że wymienność pozycji na lewą obronę przyniosło efekt w postaci większej ilości dośrodkowań w pole karne. Niestety, przy straconej bramce było dużo zamieszania i indywidualnych błędów. Piłka taka jest. Jak się idzie „va banque”, to często takie rzeczy decydują i szczęście było dzisiaj po stronie Lechii. Czy grając w zastępstwie na lewej stronie defensywy popełnił tyle błędów, że możemy go krytykować? No nie. My szukamy rozwiązania, które na tej pozycji pozwolą mieć jakość, bo na dzień dzisiejszy czekamy z utęsknieniem na naszych najlepszych lewych obrońców, a więc Gardawskiego i Mileticia. Tu jest problem, to się zgadza. Musimy przeżyć ten okres bez nich. Erik dał z siebie maksimum i nie można mu tego zabrać – powiedział trener Smyła. (dor)
Piłkarze Korony Kielce przegrali 1:2 z Lechią Gdańsk w meczu 24. kolejki PKO Ekstraklasy. Jak to spotkanie skomentował Mirosław Smyła, trener Korony?-W tym spotkaniu mieliśmy dwie różne połowy. W pierwszej nie do końca realizowaliśmy nasze założenia w ofensywie, a i w defensywie mieliśmy problemy, więc te elementy, które mieliśmy przećwiczone i przygotowane na Lechię, nie funkcjonowały. Po przerwie nastąpiła korekta i ten mecz wyglądał zupełnie inaczej. Piłkarsko pozytywnie, natomiast serce strasznie boli i żal mi piłkarzy, bo zostawili kawał zdrowia na boisku i z bardzo mocną determinacją dążyli do zdobycia pierwszej bramki oraz kolejnej. Niestety, nie udało się. W końcowej fazie tracimy gola, przegrywamy spotkanie, w którym na porażkę nie zasłużyliśmy. Mimo wszystko gratuluję chłopakom, że potrafili się podnieść. To mały pozytyw, który pozwoli nam się zbudować na środowe starcie ze Śląskiem Wrocław. Nie ma czasu na rozpamiętywanie. Musimy się spiąć. Wracają Gnjatić i Żubrowski oraz mam nadzieję, iż w tym krótkim czasie zdążymy się optymalnie przygotować do trudnej rywalizacji – mówił szkoleniowiec. Odniósł się też do występu Rordrigo Zalazara, który wrócił do drużyny po pauzie za czerwona kartkę. -Wszedł pierwszy raz od dłuższego czasu na boisko i miał konkretne założenia. W drugiej połowie zaczął je realizować i dużo lepiej to wyglądało, dlatego ten obszar środka pola był wypełniony. Serce mnie boli, że oddaliśmy 29 strzałów i nic tego nie mamy, bo obijaliśmy poprzeczkę, albo nie potrafiliśmy skierować futbolówki do pustej bramki. To jest piłka nożna. Musimy dążyć do stwarzania sobie jeszcze większej liczby okazji, żeby zdobyć kolejne gole. Musimy się podnieść jak mężczyźni i podjąć wyzwanie już w środę, w meczu ze Śląskiem Wrocław - dodał szkoleniowiec. W 40 minucie z powodu kontuzji boisko opuścił Marcin Cebula. jak poważny jest to uraz? - Marcin doznał skręcenia stawu skokowego i na razie nie wiemy, czy uraz jest bardzo poważny. To kolejna kłoda pod nogami. Zobaczymy co z nim będzie w najbliższych dniach. To już rola fizjoterapeutów. W przypadku Pacindy możemy mówić, że wymienność pozycji na lewą obronę przyniosło efekt w postaci większej ilości dośrodkowań w pole karne. Niestety, przy straconej bramce było dużo zamieszania i indywidualnych błędów. Piłka taka jest. Jak się idzie „va banque”, to często takie rzeczy decydują i szczęście było dzisiaj po stronie Lechii. Czy grając w zastępstwie na lewej stronie defensywy popełnił tyle błędów, że możemy go krytykować? No nie. My szukamy rozwiązania, które na tej pozycji pozwolą mieć jakość, bo na dzień dzisiejszy czekamy z utęsknieniem na naszych najlepszych lewych obrońców, a więc Gardawskiego i Mileticia. Tu jest problem, to się zgadza. Musimy przeżyć ten okres bez nich. Erik dał z siebie maksimum i nie można mu tego zabrać – powiedział trener Smyła. (dor) Fot. Dawid Łukasik
Piłkarze Korony Kielce przegrali 1:2 z Lechią Gdańsk w meczu 24. kolejki PKO Ekstraklasy. Jak to spotkanie skomentował Mirosław Smyła, trener Korony? -W tym spotkaniu mieliśmy dwie różne połowy. W pierwszej nie do końca realizowaliśmy nasze założenia w ofensywie, a i w defensywie mieliśmy problemy, więc te elementy, które mieliśmy przećwiczone i przygotowane na Lechię, nie funkcjonowały. Po przerwie nastąpiła korekta i ten mecz wyglądał zupełnie inaczej. Piłkarsko pozytywnie, natomiast serce strasznie boli i żal mi piłkarzy, bo zostawili kawał zdrowia na boisku i z bardzo mocną determinacją dążyli do zdobycia pierwszej bramki oraz kolejnej. Niestety, nie udało się. W końcowej fazie tracimy gola, przegrywamy spotkanie, w którym na porażkę nie zasłużyliśmy. Mimo wszystko gratuluję chłopakom, że potrafili się podnieść. To mały pozytyw, który pozwoli nam się zbudować na środowe starcie ze Śląskiem Wrocław. Nie ma czasu na rozpamiętywanie. Musimy się spiąć. Wracają Gnjatić i Żubrowski oraz mam nadzieję, iż w tym krótkim czasie zdążymy się optymalnie przygotować do trudnej rywalizacji – mówił szkoleniowiec. Odniósł się też do występu Rordrigo Zalazara, który wrócił do drużyny po pauzie za czerwona kartkę. -Wszedł pierwszy raz od dłuższego czasu na boisko i miał konkretne założenia. W drugiej połowie zaczął je realizować i dużo lepiej to wyglądało, dlatego ten obszar środka pola był wypełniony. Serce mnie boli, że oddaliśmy 29 strzałów i nic tego nie mamy, bo obijaliśmy poprzeczkę, albo nie potrafiliśmy skierować futbolówki do pustej bramki. To jest piłka nożna. Musimy dążyć do stwarzania sobie jeszcze większej liczby okazji, żeby zdobyć kolejne gole. Musimy się podnieść jak mężczyźni i podjąć wyzwanie już w środę, w meczu ze Śląskiem Wrocław - dodał szkoleniowiec. W 40 minucie z powodu kontuzji boisko opuścił Marcin Cebula. jak poważny jest to uraz? - Marcin doznał skręcenia stawu skokowego i na razie nie wiemy, czy uraz jest bardzo poważny. To kolejna kłoda pod nogami. Zobaczymy co z nim będzie w najbliższych dniach. To już rola fizjoterapeutów. W przypadku Pacindy możemy mówić, że wymienność pozycji na lewą obronę przyniosło efekt w postaci większej ilości dośrodkowań w pole karne. Niestety, przy straconej bramce było dużo zamieszania i indywidualnych błędów. Piłka taka jest. Jak się idzie „va banque”, to często takie rzeczy decydują i szczęście było dzisiaj po stronie Lechii. Czy grając w zastępstwie na lewej stronie defensywy popełnił tyle błędów, że możemy go krytykować? No nie. My szukamy rozwiązania, które na tej pozycji pozwolą mieć jakość, bo na dzień dzisiejszy czekamy z utęsknieniem na naszych najlepszych lewych obrońców, a więc Gardawskiego i Mileticia. Tu jest problem, to się zgadza. Musimy przeżyć ten okres bez nich. Erik dał z siebie maksimum i nie można mu tego zabrać – powiedział trener Smyła.
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mirosław Smyła, trener Korony Kielce: -Serce mnie boli, bo oddaliśmy 29 strzałów i przegraliśmy. Musimy się podnieść [WIDEO] - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na gol24.pl Gol 24