Thomas Phibel od przeszło miesiąca bimba sobie z Widzewa. Mimo pozwolenia na dłuższy urlop, nie dołączył do drużyny w ustalonym terminie, tylko dopiero pod koniec zgrupowania w Uniejowie. Podobno obraził się na klub, gdyż nie otrzymał dwóch zaległych pensji, które jednak zostały objęte układem, w związku z działaniami o upadłość układową, co oznacza, że zawodnik musiał wyrazić zgodę na ich późniejsze wypłacenie. Jasne jak słońce tłumaczenie do niego nie docierało i za wszelką cenę postanowił opuścić klub z Alei Piłsudskiego. Mimo to dostał szansę i wystąpił w pierwszej kolejce z Legią Warszawa. Zagrał tragicznie, a zaraz po końcowym gwizdku podobno wsiadł w samolot i poleciał do Anglii, gdzie miał dołączyć do grającego w Premier League Crystal Palace, o czym zresztą dawał znać na Twitterze. Jednak według spekulacji temat transferu upadł, ponieważ kwota proponowana przez Anglików nie zadowoliła Widzewa. Z kolei inna wersja mówiła, że na Wyspy nawet się nie udał, tylko przebywał w Belgii, gdzie zmagał się z problemami osobistymi. W zeszłym tygodniu powrócił do Łodzi. Wspólnie z matką oglądał z wysokości trybun starcie swojej drużyny z Zawiszą Bydgoszcz. Następnie za zgodą klubu otrzymał pozwolenie na treningi z trzecioligowym zespołem rezerw. Otrzymał, ale na drugi na dzień na zajęciach się nie stawił, bo... zgłosił kontuzję. Od czwartku trenuje indywidualnie.
Po tak wielkim zamieszaniu Phibel nie miałby czego szukać w żadnym innym klubie. Jego dni na Piłsudskiego wydawały się być policzone: - Jeszcze liczyłem na to, łudziłem się, że wszystko dobrze się skończy, ale trzeba to w końcu oficjalnie powiedzieć, że to koniec. On nam przeszkadza w pracy. Poza tym po tym, co Phibel pokazał w meczu z Legią w Warszawie, to może dobrze, że już nie będzie grał w Widzewie. To nie był prawdziwy Phibel, tylko jakaś jego nieudana podróbka. Powtarzam jeszcze raz: temat jest dla mnie zamknięty. A Phibel niech sobie znajdzie dobrego adwokata - mówił Radosław Mroczkowski w rozmowie z łódzkim wydaniem "Gazety Wyborczej".
Ale trener Widzewa diametralnie zmienił zdanie. Kilka tygodni temu ganił go bez skrupułów i miał ku temu uzasadnione powody. Tymczasem przed spotkaniem z Koroną Kielce... wstawił się za nim! Pokaz niekonsekwencji czy może wcześniej Mroczkowski nie znał powodów zachowania piłkarza z Gwadelupy?
- Nie do końca wiemy, jakie są powody takiej, a nie innej sytuacji. W 80 procentach to co pisze prasa jest zwykłą nieprawdą. Po prostu, niekoniecznie ze swojej winy, Thomas musi się zmierzyć z trudną sytuacją. O wszystkim opowiemy, razem z Thomasem, kiedy uda nam się dopiąć wszelkie detale i niuanse. Codziennie o tym rozmawiamy i wierzę, że powoli z tego wyjdziemy - broni Phibela Mroczkowski.
I apeluje: - Nie możemy niszczyć zawodnika, który w poprzednim sezonie był filarem Widzewa i rozegrał masę kapitalnych spotkań. Każdy może się zagubić w swoich problemach. Skoro akceptowaliśmy go, gdy było dobrze, to zaakceptujmy też, gdy jest źle i pomóżmy mu wyjść z kłopotów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?