Mundial 2014. Piłkarskie zmartwychwstanie Rafaela Marqueza

Przemysław Drewniak
Gdy w 2010 roku zamienił FC Barcelonę na New York Red Bulls, wydawało się, że powoli szykuje się do sportowej emerytury. Tę myśl spotęgował fakt, że po słabych występach w amerykańskiej MLS został nawet skreślony przez selekcjonera kadry narodowej. Teraz jednak wraca, by o sobie przypomnieć i w roli kapitana poprowadzić Meksyk do sukcesu. Dla Rafaela Marqueza Mundial w Brazylii będzie okazją do piłkarskiego zmartwychwstania.

Jeszcze rok temu kariera doświadczonego środkowego obrońcy znajdowała się na zakręcie. Przeciągające się kontuzje, problemy z aklimatyzacją w Nowym Jorku i brak powołania do reprezentacji wskazywały na to, że Marquez powinien się żegnać z myślą o wyjeździe na swój czwarty mundial. Selekcjoner Meksyku, Miguel Herrera, nie miał jednak wątpliwości, że 35-latek będzie jeszcze przydatny dla swojej drużyny. - Obecność Rafaela ma na chłopaków ogromny wpływ. To typ człowieka, na którego każdy młody zawodnik patrzy z podziwem. Jest naturalnym liderem naszej drużyny - mówi o swoim kapitanie szkoleniowiec reprezentacji.

Stosunkowo młoda kadra Meksyku ma się od kogo uczyć, bo Marquez to jeden z najbardziej utytułowanych piłkarzy w historii tego kraju. W barwach drużyny narodowej zagrał już 120 razy, będąc jej kapitanem podczas trzech ostatnich mundiali. Najwięcej trofeów przyniosła mu jednak gra na Starym Kontynencie, gdzie trafił... przez przypadek. W 1999 roku nastoletni Marquez, który już wtedy był podstawowym zawodnikiem wicemistrza Meksyku, Atlasu Guadalajara, zwrócił na siebie uwagę europejskich skautów podczas turnieju o Złoty Puchar CONCACAF. Przedstawiciele Monaco udali się za ocean po to, by śledzić występy innego utalentowanego obrońcy, Pablo Contrerasa z Chile. Marquez zaimponował im jednak na tyle, że działacze klubu Ligue 1 zdecydowali się zakontraktować obu zawodników. Znacznie lepiej sprawdził się Marquez, za którego Atlas dostał od Monaco 7 milionów euro. Szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie i już w pierwszym sezonie sięgnął wraz z drużyną po mistrzostwo Francji.

Małe księstwo położone na francuskiej Riwierze po trzech latach stało się zbyt małe dla Marqueza, po którego zgłosiła się wielka FC Barcelona. Obrońca trafił do Blaugrany w idealnym momencie, bo tuż przed momentem osiągnięcia przez nią dominacji w europejskim futbolu. Grając na Camp Nou zdobył cztery tytuły mistrza Hiszpanii, a w 2006 roku jako pierwszy Meksykanin w historii wzniósł Puchar Europy. W swoim CV ma jeszcze jeden triumf w Lidze Mistrzów z 2009 roku, choć wówczas kontuzja uniemożliwiła mu występ w finale z Manchesterem United. Przez siedem lat gry w Barcelonie urazy często stawały na przeszkodzie Marquezowi, ale nie zniechęcało to Pepa Guardioli, który był zwolennikiem umiejętności Meksykanina. Były trener Barcelony powtarzał, że wśród środkowych obrońców ciężko znaleźć zawodnika, dysponującego równie doskonałym wyprowadzeniem piłki jak Marquez.

Z Barceloną Marquez pożegnał się w 2010 roku, gdy odszedł do amerykańskiego New York Red Bulls. Wraz z Thierrym Henrym miał stanowić o sile klubu z "Wielkiego Jabłka", ale dwuletni pobyt w MLS okazał się dla niego kompletnym niewypałem. Przez dwa sezony opuścił aż 37 meczów z powodu kontuzji i zawieszeń. Znamiennym jest fakt, iż pod koniec swojej nieudanej przygody z USA miał na swoim koncie więcej czerwonych kartek, niż strzelonych goli.

Coraz gorsza postawa w klubie odbiła się na jego pozycji w reprezentacji. W 2012 roku Marquez po raz pierwszy od momentu debiutu w 1997 roku przestał otrzymywać powołania do kadry narodowej, w której ówczesny trener José Manuel de la Torre postawił na odmładzanie drużyny. Wychowanek Atlasu Guadalajara nie dał jednak za wygraną. Po trzynastu latach gry poza ojczyzną wrócił do rodzimej ligi, podpisując kontrakt z Club León. W 2013 roku jako podstawowy zawodnik tej drużyny zdobył mistrzostwo Apertury, a lepsza formą ponownie zwrócił na siebie uwagę selekcjonera. Wrócił do drużyny na eliminacje do mundialu, a w Brazylii ponownie będzie wyprowadzał na boisko reprezentację Meksyku w roli kapitana.

- Rafa jest naszym dowódcą. To najbardziej inteligentny, najsolidniejszy i najlepszy technicznie piłkarz w naszej drużyni_e - chwali swojego starszego kolegę Luis Garcia. - _Jeszcze rok temu był w nie najlepszej sytuacji, ale widzę, że ma te problemy za sobą. Na mundialu będzie w znakomitej formie - zapewnia napastnik reprezentacji Meksyku.

Z 12 meczami rozegranymi na mundialu Marquez już jest rekordzistą swojej reprezentacji. Aby jednak pobić wynik swojego rodaka, Antonio Carbajala, który na przełomie lat 50. i 60. zagrał w pięciu turniejach o mistrzostwo świata (takim samym osiągnięciem może się pochwalić Lothas Mattheus), musiałby wystąpić także za cztery lata w Rosji, gdy będzie miał już 39 lat. Jak zapewnia Marquez, jego najważniejszym celem nie jest jednak bicie indywidualnych rekordów, a znalezienie się w gronie najlepszych ośmiu drużyn mundialu. W ostatnich trzech turniejach Meksyk za każdym razem odpadał w 1/8 finału, dlatego awans do ćwierćfinału byłby dla Marqueza doskonałym zwieńczeniem reprezentacyjnej kariery.

Marqueza i jego kolegów obejrzymy w akcji już w sobotę, gdy Meksyk zmierzy się w Natal z Kamerunem. Cztery dni później "El Tri" czeka starcie z Brazylią, zaś w ostatnim spotkaniu fazy grupowej pojedynek z Chorwacją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24