Na szczycie status quo. Legia zremisowała z Piastem w hicie kolejki [RELACJA, ZDJĘCIA]

Kaja Krasnodębska
Legia Warszawa - Piast Gliwice
Legia Warszawa - Piast Gliwice Szymon Starnawski/Polska Press
Legia Warszawa zremisowała z Piastem Gliwice 1:0 w meczu drugiej z pierwszą drużyną w tabeli. Na samobójczego gola Heberta odpowiedział Gerard Badia i lider zachował pięć punktów przewagi nad wicemistrzem Polski.

Na ostatnim meczu przy Łazienkowskiej w 2015 roku pojawiło się stosunkowo wielu kibiców, zarówno grającej w roli gospodarzy Legii jak i przyjezdnych z Gliwic. Głośnym dopingiem próbowali wesprzeć swoich ulubieńców w walce na samym szczycie tabeli. Punktualnie o 18.00 na przeciwko siebie stanęły bowiem drużyny, które jak na razie bezpośrednio walczą o ligowy prymat. Przed premierowym gwizdkiem goście mieli pięć punktów przewagi i za wszelką cenę chcieli przynajmniej ją utrzymać. Inny cel mieli legioniści, którzy po odpadnięciu z Ligi Europy walczą już tylko o jedno - Mistrzostwo Polski na 100-lecie klubu.

Mimo, że oba zespoły zapowiadały ambitną walkę od pierwszych minut, początek spotkania przebiegł raczej spokojnie. Gra głównie toczyła się w środku boiska. Odważniej z atakami ruszali gospodarze. Przebijali się lewą stroną boiska i wrzucali piłkę w pole karne Jakuba Szmatuły. Konsekwentnie jednak wybijali ją stamtąd goście. Ich dobra postawa w obronie nie owocowała szybki kontratakami przez co w pierwszym kwadransie Dusan Kuciak nie narzekał na nadmiar pracy.

Z każdą minutą oba zespoły się rozkręcały, co nie tylko zapowiadało ciekawą końcówkę, ale też sprawiło, że obaj bramkarze zdążyli się rozgrzać. Świetną interwencją popisał się zwłaszcza Dusan Kuciak, który interweniował do niezłej akcji Piasta, zakończonej strzałem Bartosza Szeligi. Ta sytuacja tylko rozbudziła apetyty gliwiczan, którzy zaczęli walczyć odważniej i częściej pokazywać się na połowie Legii. W następnych minutach to oni lepiej wyglądali na boisku tworząc coraz groźniejsze sytuacje. Żadna jednak nie przyniosła gola. Na tym jednak nie kończyło się nieszczęście podopiecznych Radoslava Latala. Nie minęło pół godziny gry, a kontuzje odniósł czołowy strzelec Piasta - Martin Nespor. Czech zmuszony był opuścić boisko, a w jego miejsce pojawił się Josip Barisić. Napastnik nie doczekał się już szansy na zabłyśnięcie w pierwszej połowie. Końcowy kwadrans minął bowiem na mozolnej walce w środku pola i naprawdę niewielu nieśmiałych akcjach z obu stron.

Druga część spotkania rozpoczęła się równie spokojnie jak pierwsza. Piłka toczyła się głównie w środku boiska, nie zagrażając żadnej z bramek. Boiskowe emocje nie mogły więc rozgrzać fanów żadnej z drużyny. Akcja rozruszała się dopiero po wejściu na boisko Aleksandara Prijovicia. Napastnik gospodarzy od razu ruszył do ataku. Przy pierwszym dotknięciu piłką oddał groźny strzał na bramkę Jakuba Szmatuły, tym samym wywalczył również rzut rożny dla swojego zespołu. Ten stały fragment okazał się kluczowym w tym meczu. Przyniósł bowiem stołecznym piłkarzom upragnionego gola. Piłkę do własnej siatki, przy sporej pomocy Nemanji Nikolicia, wpakował Hebert.

Po tej bramce, gospodarze poczuli się zdecydowanie swobodniej na własnym boisku. Skupili się na ofensywie i co chwilę kreowali sobie coraz groźniejsze sytuacje. Ogromne problemy miał z nimi Jakub Szmatuła. Z pomocą swoich defensorów długo wychodził z nich obronną ręką. Jego zespół także próbował atakować, lecz w jego poczynaniach widać było powątpiewanie, a proste błędy w polu karnym Kuciaka niweczyły szybkie wymiany podań w środku boiska. Widząc niekorzystny rezultat, na roszadę zdecydował się Radoslav Latal. Do boju puścił Gerarda Badię. Ta zmiana okazała się nadzwyczaj dobrą, gdyż Hiszpan stworzył sporo chaosu w polu karnym Legii. Gliwiczanie coraz częściej zaczęli tam przebywać, dzięki czemu w 79. minucie udało im się wyrównać. Po podaniu Patrika Mraza, piłkę w siatce umieścił właśnie Badia.

Na chwilę przed końcem mecz rozpoczął się więc na nowo. Odważniej do przodu ruszyli goście. Podniesieni na duchu zdobytą bramką uwierzyli, że jeszcze wszystko jest możliwe. Również podopieczni Stanisława Czerczesowa nie zamierzali się poddawać. Końcówka meczu wyglądała więc nadzwyczaj ciekawie. Spore nadzieje na bramkę z obu stron przyniosły stałe fragmenty gry. Chaos pod obiema bramkami nie przyniósł jednak zmian w rezultacie i status quo na szczycie tabeli został utrzymany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24