Kiedy arabski szejk Mansour z Ablu Zabi stał się właścicielem Manchesteru City, angielskie media zapowiadały finansową ofensywę, jakiej do tej pory świat nie widział. I nie była to żadna przesada. Nieprzypadkowo porównując finansowe możliwości Abramovicha oraz arabskiego szejka nazwano Rosjanina biedakiem. To porównanie chyba dosyć dosadnie mówi nam o zasobności portfela szefa Manchesteru.
Zazwyczaj ludzie bogaci, którzy mają za dużo pieniędzy i nie wiedzą do końca co z nimi robić, niczym małe dzieci wyszukują sobie zabawę, która sprawi im oczekiwaną frajdę. Jak często bywa w takich sytuacjach – chodzi tu oczywiście o piłkarski dream team. Ale nie taki, jak w Chelsea ( jeżeli w ogóle jest tam jakiś dream team) czy w Realu Madryt. Taka zabawa to jest dla chłopców w piaskownicy. Mówimy tu o czymś potężnym, nowatorskim – o konstrukcji jakiej do tej pory świat nie widział. Cristino Ronaldo, Fabregas, Gerrard, Torres w jednym klubie – to jest idea szejków z City. Na razie wydano drobne – ponad 200 mln. euro, ale przyjdzie czas, kiedy poważny gracz rzuci na stół taką sumę, wobec której inni będą bezradni.
I z takim klubem przyszło się mierzyć nam, biedakom z Polski, dla których pojedynek z zespołami z Estonii czy Azerbejdżanu i licho wie z kim jeszcze - to prawdziwy wyzwanie. Nie ma co się dziwić, w końcu nasza pięknie brzmiąca Ekstraklasa jest daleko w tyle nawet za europejskimi średniakami. Dlatego na wieść o tym, iż nasza drużyna znalazła się w grupie z Juventusem i Manchesterem City zareagowaliśmy głośnym rechotem. Lech Poznań stał się obiektem drwinek oraz zaczepek. I czego żeśmy się bali ? Ciekawej przygody w pucharach europejskich. Przecież tak nam tego brakowało, tak za tym tęsknimy. Naszym celem przecież było wyrwanie się z tej otaczającej nas szarości i wyjście na świat. Ile to można pasjonować się pojedynkami polskich drużyn w ramach przeciętnej Ekstraklasy? Przecież największą ambicją polskiego piłkarza nie jest zagranie w meczu przeciwko Legii czy Wiśle , ale Manchesterowi czy Barcelonie . To jest sens gry!
I wczoraj właśnie się to stało. Uwięziony w polskim więzieniu Dawid, odzyskawszy wolność pokonał potężnego europejskiego Goliata. Tak właśnie smakuje wolność w europejskich pucharach. Czy ktoś wczoraj widział tą smutna Polskę? Bo ja widziałem nowoczesny stadion, zapełniony po brzegi i polską drużynę, która daje lekcje futbolu reprezentantowi Premier League, najlepszej ligi świata. Czy polski kibic może wymarzyć sobie coś piękniejszego? To nie sen – to rzeczywistość.
To był pierwszy mecz Bakero w roli trenera Lecha i jak to bywa w takich sytuacjach to Hiszpan zostanie ojcem sukcesu, a nie siedzący na trybunach Jacek Zieliński, któremu serce krwawiło, bo nie pozwolono mu poprowadzić drużyny w takim meczu. Nie trzeba przecież nikomu tłumaczyć, że jest to wielka sprawa dla każdego polskiego trenera. Nie miejmy złudzeń, ten sukces to zasługa Zielińskiego, który nadał Lechowi własny styl gry. – świetna gra defensywna całej drużyny, mistrzowski kontratak, wzorowe przygotowanie fizyczne. Czymże postawa Lecha różniła się od tej z meczu z Salzburgiem?
Nie wierzę w to, i chyba nikt nie wierzy, ze po dwóch dniach widać już efekty pracy Bakero. Dopuszczam jednak możliwość, iż zmiana trenera w klubie mogła podziałać mobilizująco na piłkarzy. Mimo wszystko, uważam, ze jest to zasługa Jacka Zielińskiego. Ciesząc się z sukcesu, nie zapominajmy o tym!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?