Niespodzianka w Tychach. Tur zremisował z GKS

Patryk Trybulec / Dziennik Zachodni
GKS Tychy nie zdołał odnieść zwycięstwa z Turem
GKS Tychy nie zdołał odnieść zwycięstwa z Turem Łukasz Łabędzki
Nie wiele brakowało, by walcząca o utrzymanie w drugiej lidze drużyna Tura wywiozła z boiska lidera komplet punktów. Ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem, a sytuację tyszan w drugiej połowie uratował Daniel Feruga, który dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Zryw tyszan nastąpił jednak zbyt późno i na przechylenie losów spotkania na korzyść GKS-u zabrakło już czasu.

- Zaczęliśmy ten mecz zupełnie jak nie lider, tylko drużyna ze strefy spadkowej. Powinniśmy od razu usiąść na Turka i jechać z nim jak do pożaru - smucił się Feruga, mimo, że to on w ekipie gospodarzy miał najwięcej powodów do radości. - Cieszę się z goli, bo już dawno nic nie strzeliłem. Mam nadzieję, że będzie to moje przełamanie. Szkoda tylko, że tak późno wzięliśmy się do pracy, bo jeden punkt zdobyty z trzecia drużyną od końca, to na pewno nie jest to, o co nam chodziło - kręcił głową Feruga.

To jednak niżej notowani goście znaleźli skuteczniejszy sposób na uporanie się z zalaną murawą (pół godziny przed meczem nad Jaworznem przeszła potężna ulewa z gradobiciem). Podczas, gdy tyszanie nie słuchali rad trenera Mandrysza i z uporem maniaka starli się rozgrywać piłkę po ziemi, Tur zaskoczył faworyta skutecznie wykonanymi stałymi fragmentami. W efekcie to goście schodzili na przerwę w lepszych nastrojach i wszystko wskazywało na to, że będzie tak również po ostatnim gwizdku sędziego.

Trener Mandrysz miał jednak pomysł jak odmienić oblicze swojej drużyny i już w przerwie zdecydował się na zmiany. Na placu gry pojawił się wspomniany Feruga i Krzysztof Bizacki. Roszady w składzie okazały się strzałem w dziesiątkę. Szczególnie w przypadku tego pierwszego, bo Feruga nie tylko był najlepszy na boisku, ale jego dwa trafienia głową doprowadziły do remisu. Przy drugim golu asystę zaliczył Bizacki.

- Ten mecz nie zaczął się dla nas dobrze i okazało się, że przeciwnik potrafi grać w piłkę. Na szczęście w przerwie udało mi się odpowiednio zmotywować chłopaków i na drugą połowę wyszła już zupełnie inna drużyna. Po stracie punktów ze słabszym rywalem zawsze jest niedosyt, ale najważniejsze jest to, że nadal jesteśmy liderem - podkreślił Mandrysz. Niedosyt czuła także młoda drużyna z Turka.

- Nasza sytuacja w tabeli jest taka, że w każdym meczu gramy o zwycięstwo. Myśleliśmy, że tutaj po pierwszej połowie już nic złego nam się nie przytrafi i w drugiej odsłonie nastawimy się na grę z kontry. Tymczasem zupełnie nic nam nie wychodziło i wybijaliśmy tylko piłkę jak z armaty. W nasze poczynania wkradła się nerwowość i dlatego straciliśmy gole - rozkładał ręce trener gości, Piotr Szarpak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24