Nowa era Arsena Wengera

Radosław Kowalski
To był bez zwątpienia najlepszy wieczór dla kibiców Arsenalu od lat. Przypomniał się Henry, Pires, Ljunberg, Vieira i ich "unbeatable Gunners". Ciężko również uniknąć porównań do sezonu, w którym zaszli aż do samego finału. A kto uniemożliwił ostateczny triumf? Nie muszę chyba nikomu przypominać.

Rzeczywiście Arsenal w ostatnich latach często trafiał na Barcelonę. Czy to źle? To zależy od punktu odniesienia. Z pewnością dla fanatyków futbolu jest to wymarzony scenariusz, dla sympatyków Arsenalu już niekoniecznie.

Myślę, że dla wszystkich niedowiarków (do których sam się zaliczałem) ten mecz ostatecznie rozwiał wątpliwości co do możliwości obecnego Arsenalu. Tak to prawda, Arsenal po długich latach tęsknoty za poprzednią, mistrzowską, niezapomnianą generacją znowu ma drużynę, która może walczyć o najwyższe cele.

Jeszcze do niedawna filozofia zespołu prezentowała się następująco: gramy tylko wtedy, kiedy jest zdrowy Cesc Fabregas. Każdy kto oglądał wczorajszy mecz wie, że ta teza jest już nieaktualna, bo czy Samir Nasi oraz Jack Wilshere nie byli gorsi od wychowanka Barcelony. Warto zwrócić uwagę na młodego Anglika, systematycznie powoływanego przez Fabio Capello do pierwszej reprezentacji. Nie ma tutaj żadnego przypadku. Kto wie, może mówimy o zawodniku klasy Gerrarda lub Lamparda. Wielokrotnie można było usłyszeć, że Wenger strasznie ryzykuje stawiając w środku pola na tak młodego chłopaka. Pobrzmiewały nuty zarzutów o brak odpowiedzialności oraz rozsądku ze strony Francuza. Nic bardziej błędnego. Jest to przemyślane działanie Arsena Wengera.

Historia Jacka Wilshera przypomina do bólu historię Cesca Fabregasa. Wtedy Fabregas uczył się futbolu od Patricka Vieiry. Dzisiaj to Hiszpan jest nauczycielem młodziutkiego Anglika. Wówczas Arsenal był rewelacją Ligi Mistrzów i awansował do finału, a największym objawieniem tamtej drużyny był bez wątpienia hiszpański młokos. Dzisiaj to Wilshere promuje się w takich spotkaniach, tak jak kiedyś Fabregas w meczu z Realem Madryt. Czy to oznacza, że Arsenal zagra w finale?

Można się nad tym zastanawiać, ale pytanie, czy jest w tym jakiś większy sens? Przecież perspektywa świata z Camp Nou wygląda zupełnie inaczej, niż w naszych wyobrażeniach skażonych młodzieńczą naiwnością. A jak w Premier League przydarzy się kolejny mecz jak z Newcastle? 4:4, 5:5?Co wtedy powiemy? Kto będzie jeszcze pamiętał o tym wspaniałym zwycięstwie? Poczekajmy - czas przyniesie nam odpowiedź. Nie jest to jednak takie proste, ponieważ rozum podpowiada co innego, a serce przepełnione wielką wiarą oraz niecodziennym optymizmem... Go Go The Gunners!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24