Nunes przystopowany przez nowego wspówłaściciela Lechii. W ogóle nie podpisze kontraktu?

jac
Podpis Nunesa pod kontraktem z Lechią w ostatniej chwili został zablokowany
Podpis Nunesa pod kontraktem z Lechią w ostatniej chwili został zablokowany Internet
Ricardo Nunes może mówić o wielkim pechu. Przedwczoraj przyleciał do Gdańska, wczoraj pomyślnie przeszedł testy medyczne, ale kiedy miał już składać podpis pod kontraktem z Lechią, wtedy do głosu doszło niemiecko-szwajcarskie konsorcjum, które ma przejąć większościowy pakiet akcji klubu, a które zablokowało jego transfer - donosi "Przegląd Sportowy".

- Mogę jedynie potwierdzić, że wstrzymujemy w tej chwili kwestie finalizacji wszelkich rozmów transferowych do czasu zakończenia transakcji przejęcia pakietu większościowego akcji Lechii przez nowego właściciela - stwierdził rzecznik Lechii Michał Lewandowski cytowany przez PS. Nunes padł więc ofiarą zmian własnościowych. Z jednej strony Lechia z niego nie rezygnuje, bo pozytywną opinię wystawił mu sztab z trenerem Michałem Probierzem na czele, ale z drugiej dała dość bolesny pstryczek w nos, który może go zniechęcić do ponownego wznowienia rozmów, których to klub nie wyklucza.

Życie 27-latka jest wyjątkowo pokrętne, z powodzeniem mogłoby posłużyć za kanwę do stworzenia powieściowej fabuły. Nunes urodził się i dorastał w Republice Południowej Afryki, ale piłkarsko wychowała go Portugalia. I choć reprezentował jej młodzieżówkę, to w seniorach zagrał z godłem RPA. – Kocham oba kraje. W RPA żyłem przez osiem lat. Potem z rodzicami przenieśliśmy się do Portugalii, ponieważ na ulicach Johannesburga było bardzo niebezpiecznie. W Lizbonie mieliśmy dużą rodzinę od strony matki, było nam łatwiej – wspomina. Jego ojciec jest z pochodzenia Angolczykiem, matka Portugalką. Starszy brat, który podobnie jak on zawodowo kopał piłkę, zginął w wypadku samochodowym.

Nunes, kiedy przeprowadził się do Portugalii, początkowo mieszkał nieopodal Lizbony, w kurorcie wypoczynkowym Estoril znanym nie tylko z pięknych plaż, ale i z organizacji wyścigów Formuły I. Tam też do zeszłego roku nieprzerwanie od dwudziestu trzech lat odbywał się prestiżowy turniej tenisowy. Nunesa bynajmniej na korty nie ciągnęło, kręcił go futbol. Zaczął w trampkarzach Grupo Desportivo Estoril Praia, które na świat „wydały” zjawiskowego Pauletę. – W wieku 13 lat musiałem podjąć pierwszą, poważną decyzję - w jakim klubie chcę się kształcić. Do wyboru były trzy: Benfica, Sporting i Boavista. Wybrałem Benfikę. Do dziś mam w tym klubie wielu przyjaciół – wspomina.

Nie od razu Nunes stał się lewym obrońcą. Do ukończenia pełnoletności występował w środku pola. Do zmiany namówił go ówczesny trener juniorów. – Kiedy zacząłem występować na boku obrony, znajomi mówili mi, że jestem szalony. Bo w Portugalii każdy chce dryblować i strzelać, grać z przodu, nie z tyłu. Mnie przekonano, że na nowej pozycji też będę mógł to robić. I to była prawda. Dziś boczny obrońca to niemal skrzydłowy, a skrzydłowy to napastnik.

Nunes, choć zapowiadał się nieźle, nigdy nie zagrał w pierwszej drużynie Benfiki. Do niej przebił się m.in. Manuel Fernandes, jego rówieśnik i przyjaciel, dziś zawodnik tureckiego Besiktasu, mający za sobą występy w hiszpańskiej Valencii, angielskim Evertonie i w seniorskiej reprezentacji Portugalii. Kariera Nunesa nie nabrała takiego rozpędu. Cztery razy powołano go na mecze portugalskiej kadry u-17, ale potem słuch po nim zaginął, ponieważ ugrzązł w rezerwach Benfiki grających na trzecim szczeblu rozgrywkowym. Nunes nie chciał być wiecznie anonimowy, nie mógł dłużej czekać. Uznał, że musi zmienić otoczenie. W dość w tajemniczych okolicznościach w wieku 20 lat opuścił drugą ojczyznę i spróbował sił w Grecji, ale nie w klubie z ekstraklasy, tylko w jednym z niższych lig. Długo tam nie zagrzał, pokopał tylko rok. Potem trzy lata spędził na Cyprze, zwiedzając kolejno trzy kluby: AEP, Aris Limassol i Olympiakos Nikozja (tylko ten ostatni grał w tamtejszej ekstraklasie). Można się zastanawiać, gdzie byłby teraz, gdyby na jego talencie poznano się wcześniej, i jak rozwinąłby się, jeśli miałby nieco bardziej chłodną głowę przy zmienianiu pracodawców. Trzeba bowiem pamiętać, że w ciągu ośmiu lat odwiedził łącznie osiem klubów w czterech różnych krajach. W żadnym nie ostał się na dłużej niż półtora roku.

Ważnym zwrotem w jego karierze był powrót do Portugalii. Stało się tak w 2010 roku. Najpierw trafił do Trofense, potem do Portimonense. Na zapleczu Superligi nabrał doświadczenia i wyrobił sobie markę. Pod koniec stycznia 2012 roku zgłosiła się po niego MSK Żylina, która ponoć zapłaciła za transfer 400 tys. złotych. Na grę na Słowacji namówił Nunesa rodak, Bruno Simao, z którym rok spędził w młodzieżówce Benfiki, a który później przez rok reprezentował barwy Slovana Bratysława. Wpływ na decyzję miały też boje Żyliny w Lidze Mistrzów. – W pamięci utkwił mi zwłaszcza mecz z Chelsea Londyn – twierdzi Nunes.

W Żylinie spędził najlepszy moment swojej przygody z piłką. Sięgnął z nią po mistrzostwo Słowacji i krajowy puchar, eksperci uznali go najlepszym lewym obrońcą ligi. Z tego też klubu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Republiki Południowej Afryki. Co ciekawe, debiut zaliczył na stadionie w… Warszawie, w towarzyskim spotkaniu z Polską. Po Nunesa sięgnął wtedy selekcjoner Gordon Igesund. – Powiedziano mi, że federacja szuka kandydatów do reprezentacji z Europy, którzy nadają się ze względów jakościowych i proceduralnych. W taki sposób trafił do niej Dean Furman, którego wychowała angielska piłka. Kiedy trener Igesund zadzwonił do mnie i spytał czy chcę reprezentować RPA, szybko powiedziałem tak – mówił jeszcze przed przegranym 0:1 meczem z Polską. Później Igesund dał mu zagrać w czterech meczach. Ostatni raz powołał go w czerwcu, na starcie z Etiopią. Nunes cały mecz przesiedział na ławce, a „Bafana Bafana” porażką 1:2 pogrzebali szanse na awans do MŚ w Brazylii.

Jesienią Nunes rozegrał w Żylinie dziesięć spotkań. I choć zawdzięcza jej wiele, to nie chce dłużej w niej występować, szuka kolejnych przygód. Rękę wyciągnęła po niego Lechia, która widzi w nim nie tylko kandydata do gry na lewej obronie, ale i do egzekwowania stałych fragmentów. W Żylinie raz udało mu się strzelić gola bezpośrednio z rzutu wolnego. – W piłce ciężko coś planować. Chcę grać jak najwięcej i jak najlepiej – powiedział Nunes w pierwszym wywiadzie dla klubowej telewizji. Pierwszym i być może ostatnim, o ile do rozmów obie strony nie wrócą.

Lechia Gdańsk

LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24