Oceniamy chorzowian za zwycięstwo nad Koroną. Wszystko dobre, co się dobrze kończy

Kaja Krasnodębska
Korona Kielce - Ruch Chorzów
Korona Kielce - Ruch Chorzów Sławomir Stachura/Polska Press
Do Kielc podopieczni Waldemara Fornalika jechali pokazać, że pomimo utraty kluczowych zawodników, nie wolno zbyt wcześnie skreślać ich w tym sezonie. Podbudowani derbowym zwycięstwem mieli stawić czoło niepokonanej jak dotąd Koronie. I jakby nie patrzeć wykonali tę misję. Może nie w wielkim stylu, ale na pewno skutecznie. Niebiescy pokonali dzisiaj drogę od zera do bohatera. Pomimo prawie całkowitego oddania inicjatywy i utraty bramki na począku, zdołali nie tylko odrobić stratę, ale także wyjść na prowadzenie. Słaba gra przez całe spotkanie kazała jednak kibicom aż do ostatnich sekund drżeć o końcowych rezultat. Teraz jednak z ulgą mogą powiedzieć "Wszystko dobre co się dobrze kończy." i ze spokojem spoglądając w tabele, czekając na kolejne spotkania.

Matus Putnocky (7) - nie tylko bramkom Eduardsa Visnakovsa i Mariusza Stępińskiego, chorzowianie zawdzięczają zwycięstwo. Ojcem sukcesu przede wszystkim jest właśnie słowacki golkiper. Powiedzieć, że przy mocno przeciętnej grze kolegów miał ogrom pracy, to nic nie powiedzieć. Dwoił się i troił, aby z sukcesem wybronić wszystkie strzały rywali. A było ich naprawdę sporo. Poza dwoma większymi błędami, nie można się do niczego przyczepić. Pierwszy błąd Putnocky'ego zakończył się bramką, przy drugim - zbyt pochopnym wyjściu z pola karnego, jakoś mu się upiekło - sędzia odgwizdał spalonego Korony. Patrząc jednak na to co wyprawiał w końcówce, spokojnie można puścić tamte sytuacje w niepamięć. Przez ostatnie dziesięć minut bez przerwy wybijając kielczanom praktycznie stuprocentowe sytuacje i tym samym zapewniając drużynie zwycięstwo.

Rafał Grodzicki (6) - w ataku aktywniejszy od niejednego z bardziej ofensywnie ustawionych zawodników. Nie wahał się samemu strzelac na bramkę Korony ani dośrodkowywać kolegom w pole karne. To właśnie podanie Grodzickiego znalazło na połowie kielczan Stępińskiego, który dosłownie sekundy później zdobył decydujące trafienie. Zaangażowanie w ataku w jego przypadku nie równa się pozostawionym dziurom w obronie. Kapitan Niebieskich praktycznie zawsze zdążał bowiem z powrotem na swoje miejsce, starając się ratować Putnocky'ego.

Martin Konczkowski (5) - raczej przeciętnie rozegrane spotkanie. Nie pokazał się ni to z dobrej ni złej strony. Występ nie do zapamiętania. Takich jak tysiące za nami i jeszcze więcej przed. Nie popełnił żadnych dyskwalifikujących go błędow, ale jego intwerwencjom również daleko było do ideału.

Michał Koj (4) - wielokrotnie spóźniony z interwencjami musiał uciekać się do fauli. Na szczęście nie były one na tyle groźne, żeby trwale podpaść sędziemu. Jedyny żółty kartonik obejrzał za faul taktyczny na Cebuli. On i groźba wypadnięcia z murawy przed czasem sprawiły, że były piłkarz Pogoni nieco się ogarnął. Przestał grać tak agresywnie, a skupił sie na sielskim boiskowym życiu stopera i starał się trzymać rywali jak najdalej od własnej bramki.

Paweł Oleksy (5) - okejm czasem może brakowało go w obronie, ale na pewno trzeba też podkreślić to, że wyjątkowo chętnie angażował się w ataku. Razem z Rołandem Gigołajewem próbowali przebić sie przez stojącą z początku jak mur defensywę rywali. Kiedy już mu się to udało, miał problemy z zakończeniem. Wszystko to sprawiło, że mimo sporych chęci Oleksy robił na boisku więcej szkody niż pożytku.

Łukasz Surma (5) - jeśli chodzi o obronę to miał kilka skutecznych interwencji. Zdarzały mu sie udane powroty w pole karne czy odbiory w środku boiska. Gorzej natomiast z ofensywą. Nie znaczy to, że Surma wcale nie próbował. Wręcz przeciwnie - starał się cały czas. Pędził samemu do przodu, podawał do kolegów, dośrodkowywał pod bramkę Treli... Naprawdę próbował wszystkiego, a mimo to piłka i tak prędzej czy później lądowała pod nogami rywali.

Maciej Urbańczyk (4) - albo rzeczywiście pogłębiła mi się w ostatnim czasie wada wzroku albo Maciej Urbańczyk znacząco poprawił techniki maskowania. W spotkaniu z Koroną naprawdę nie było go widać. Czasem pojawiał się jedynie przy stałych fragmentach gry - robiąc trochę zamieszania w polu karnym rywali. Z tego chaosu nie zdołał jednak nic uzyskać. Ani w ataku ani też w defensywie.

Marek Zieńczuk (6) - aktywny w ataku, próbował nacierać na połowę rywali, tworzył sobie sytuacje, dobrze współpracował z kolegami, szybko wybiegał z kontratakami... - a wszystko to przez jakieś półgodziny gry. Potem chyba uszły już z niego wszystkie siły i prawie całkowicie wtopił się w tłum. Jedynymi momentami kiedy pokazywał się szerszej publiczności okazali się wykonywane przez niego stałe fragmenty gry. Nie można na nie narzekać - wręcz przeciwnie, doświadczony pomocnik całkiem solidnie je wykonywał. Szkoda, że żaden z kolegów nie zdecydował się ich wykończyć.

Patryk Lipski (7) - wobec dużej przewagi przez pierwsze pół godziny gry nieco zagubiony na boisku. Na szczęście szybko się odnalazł by sumiennie wykonywać swoją pracę w środku boiska. Jak zwykle cały czas pod grą, piłka wciąż znajdywała go na boisku, a on skrupulatnie robił z niej użytek. Rozgrywając do kręcących się naokoło kolegów wprowadzał nieco nerwowości na połowie rywali. Wszystko to poskutkowało pierwszą bramką dla Chorzowian. Lipski bowiem wyszedł z szybkim kontratakiem, by po chwili podać piłkę do czekającego już tylko na to Eduardsa Visnakovsa.

Rołand Gigołajew (5) - z początku najlepiej prezentował się w ofensywie ze wszystkich chorzowian, z czasem nieco przygasł. Trzeba wspomnieć o tym, że to jego strona okazywali się w pierwszej połowie tą, którą podążały ataki Niebieskich. Mimo tego, nie zdołał wywołać praktycznie żadnego zagrożenia pod bramką Korony. Po przerwie, strapiony niepowodzeniami najwyraźniej doszedł do wniosku, że nie ma co się męczyć i odpuścił. Nie odbierał dośrodkowań ambitnego Patryka Lipskiego, a jedynym czym zwrócił na siebie uwagę okazała się żółta kartka.

Eduards Visnakovs (7) - szczerze mówiąc myślałam, że zeszłotygodniowe trafienie było tylko łutem szczęścia wśród marnowanych przez Łotysza seriami okazji. Ekstraklasa zaskoczyła mnie jednak po raz kolejny. Zamiast jak zwykle zepsuć konstruowane przez kolegów akcje, sam stworzył jedną i do tego udało mu się ją wykorzystać. Inteligentnie trzymał się na linii spalonego i gdy tylko zauważył błąd w ustawieniu defensorów, od razu go wykorzystał. Nie miał najmniejszego kłopotu, by pięknym lobem pokonać Dariusza Trelę. Jego niespodziewana bramka zaskoczyła wszystkich i miała duży wpływ na resztę spotkania. W drugiej połowie, Visnakovs powrócił do dawnej formy i zdążył zmarnować kilka sytuacji. Tym razem jednak można mu to wybaczyć.

Piłkarze rezerwowi:
Mariusz Stępiński (7) - zaliczył dzisiaj prawdziwe wejście smoka. Nawet w najśmielszych snach nie mógł sobie wyobrazić lepszego debiutu. Po średnioudanej przygodzie z Wisłą Kraków, kariera obiecującego niegdyś napastnika jakby nieco zwolniła. W meczu z Koroną udowodnił jednak niedowiarkom, że do Chorzowa nie przyszedł jedynie siedzieć na ławce czy trybunach, lecz jak równy z równym walczyć z Visnakovsem czy Michałem Efirem o pierwszy skład. Odkąd tylko pojawił się na murawie, bardzo aktywny w ataku. Wciąż kręcił się w polu karnym próbując przedostać się do nadlatującej futbolówki. I w końcu się udało. Stojąc na pozycji spalonej odebrał dośrodkowanie Rafała Grodzickiego i bez problemu pokonał Dariusza Trelę. Czego jednak nie dojrzy sędzia, to się nie liczy, więc bez żadnych wątpliwości trzeba pochwalić Stępińskiego za zdobytą bramkę.

Maciej Iwański (bez oceny) - zmieniając jednego z lepszych zawodników Niebieskich, Patryka Lipskiego, miał przed sobą naprawdę trudne zadanie. Tym razem nie zdołał go wykonać. Gdy pojawił się na boisku, Korona coraz odważniej atakowała wobec czego Iwański nie mógł nawet rozwinąć skrzydeł w ofensywie.

Marek Szyndrowski (bez oceny) - na murawie nie spędził nawet minuty toteż ciężko powiedzieć cokolwiek o jego aktualnej dyspozycji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24