Oceniamy Legię za mecz z Zagłębiem: podopieczni Berga znowu zawiedli

Kaja Krasnodębska
Legia Warszawa - Zagłębie Lubin
Legia Warszawa - Zagłębie Lubin sylwester wojtas
Przez ostatnie dwa tygodnie wciąż słychać było deklaracje o chęci lepszej gry ze strony legionistów. Wychodząc na boisko jakby o tym zapomnieli. Cały mecz rozegrali, nie bójmy się tego słowa, słabo. To co działo się w pierwszej połowie ciężko nawet skomentować, a osiągnięty w drugiej części gry remis, to tylko efekt altruistycznej postawy Zagłębia. Kibiców Legii, poza traconymi ligowymi punktami martwić może jeszcze jedno - Henning Berg zakończył zabawę w rotacje. Nie wystawia już na ligowe bitwy najsłabszych ogniw. Do boju puszcza najlepszy "zdrowy" skład. A mimo to gry jego podopiecznych nie można nazwać melodyjną.

Wyjściowa jedenastka:

Dusan Kuciak (5) - mimo, że dwie stracone bramki nie przemawiają na jego korzyść, nie można zapomnieć o tym, ile razy uratował swoich kolegów. Naprawdę nie miał łatwego zadania. Para stoperów wydawała mu się bowiem bardziej przeszkadzać niż pomagać. W wyniku ich słabej gry, słowacki golkiper zmuszony był do wielu interwencji. Większość wyłapywał całkiem pewnie.

Bartosz Bereszyński (4) - dwie asysty w jednym meczu? Całkiem zacny wynik jak na obrońcę. Szkoda tylko, że za pierwszym razem wspaniałym podaniem obdarzył Krzysztofa Piątka... Swoje winy odkupił w drugiej części spotkania, kiedy to okazał się jednym z bardziej błyszczących legionistów. Coraz mocniej angażował się w ataku, nie odkrywając jednak tyłów. Dobrą postawę potwierdził idealną asystą przy bramce Trickovskiego.

Stojan Vranjes (2) - Krzysztof Piątek robił z nim co chciał. Tak po prostu. Przychodząc do Legii chyba nie liczył na rolę stopera. I od początku widać było, że źle się z tym czuje. Zarówno z partnerującym mu w stoperze Igorem Lewczukiem, jak i z resztą zespołu, wydawał się zupełnie nie rozumieć. Nie odczytywał ich zamiarów, łatwo tracąc piłkę. Do tego proste błędy, które okazały się brzemienne w skutki... Swojego debiutu Bośniak na pewno nie zapamięta pozytywnie.

Igor Lewczuk (3) - miał niepowtarzalną okazję podziwiać z bliska grę Michała Papadopulosa. I wykorzystał ją w stu procentach. Zamiast walczyć z nim ramię w ramię, zdarzało mu się po prostu przyglądać zagraniom Czecha. Oczywiście, na tle Vranjesa, Lewczuk wyglądał całkiem całkiem, ale nie oszukujmy się - nie było to trudne. Brakowało go w polu karnym, co w kluczowych momentach przyniosło niekorzystne skutki.

Tomasz Brzyski (4) - stałe fragmenty gry w jego wykonaniu nie wyglądały źle, ale też nie przyniosły większych efektów. W obronie raczej skuteczny - lubinianie nie przebijali się zbyt często jego stroną. Czasem angażował się również w ataku, pędząc lewą stroną i długimi dośrodkowaniami szukając kolegów w polu karnym przeciwników.

Tomasz Jodłowiec (4) - groźnie wyglądająca kontuzja szybko zakończyła jego przygodę w tym meczu. A szkoda, bo przez pierwsze pół godziny wyglądał naprawdę ok. W porównaniu z partnerami, w środku boiska radził sobie całkiem nieźle. Zaliczył kilka kluczowych odbiorów, a także starał się konstruować własne akcje.

Dominik Furman (3) - no cóż. Raczej dał się zdominować rywalom. W pierwszej części gry poza kilkoma skutecznymi powrotami we własne pole karne, pozostawał niewidoczny. Po przerwie, wobec gorszego występu Zagłębia, wyglądał nieco lepiej, lecz wciąż raczej nie decydował się na udział w atakach.

Guilherme (5) - widząc mizerię kolegów z defensywy, wciąż próbował się cofać i przyjść im tym samym z odsieczą. Zwykle kończyło się jednak tylko na chęciach, gdyż interwencjom Brazylijczyka brakowało skuteczności. Podobnie zresztą jak jego strzałom. Mimo, że sam stworzył sobie kilka sytuacji, nie umiał żadnej wykończyć.

Ondrej Duda (3) - no i znowu trzeba powtórzyć, że jest cieniem dawnego siebie. Kręci się co prawda w środku boiska, próbuje walczyć, ale wciąż nic z tego nie wynika. Piłkarskimi sztuczkami, którymi jeszcze pół roku temu zachwycał widzów, w meczu z Zagłębiem kierował piłkę pod nogi rywali. Miewał problemy z przyjęciem piłki, a jego podania kierowane do kolegów, rzadko do nich docierały.

Michał Kucharczyk (2) - nie bez przyczyny zszedł po niespełna godziny gry. I naprawdę nie chodziło tutaj o kłopoty zdrowotne. Kucharczyk rozegrał po prostu słabe zawody. Liczne straty, nikły udział w ofensywie i oddawanie inicjatywy Tosikowi czy Todorovskiemu - nie tak powinny wyglądać mecze w jego wykonaniu.

Nemanja Nikolić (5) - od zera do bohatera można by rzec patrząc jak Węgier przez te kilka tygodni opanował sztukę unikania spalonej pozycji. W piątkowym starciu cały czas uważnie pilnował tej magicznej linii. Trzeba także pochwalić go za kolejną zdobytą bramkę. Z chaosu stworzył bowiem wyrównującego gola.

Gracze rezerwowi:

Rafał Makowski (5) - nie było źle. Z początku nieco zaskoczony nagłym wejściem na murawę, stopniowo się rozkręcił. Aktywny w ataku, nie zapomniał o pracy w defensywie. Dosyć szybko przemieszczał się między jednym polem karnym dzięki czemu miał swój udział przy wielu sytuacjach jednej i drugiej drużyny.

Ivan Trickovski (6)
- jako jedyny może pozytywnie wspominać starcie z Zagłębiem. Gol w debiucie. I to nie byle jaki, bo dający legionistom nadzieję na korzystny rezultat. Skutecznie wykorzystał podanie Bereszyńskiego i przez nikogo nie kryty, umieścił piłkę w siatce.

Arkadiusz Piech (4) - gdy wszedł na boisko, Legia od razu wyrównała. Przypadek? Raczej tak. Gdy koledzy zdobywali bramkę, on kręcił się gdzieś w polu karnym, machając rękami. I tak mniej więcej przez cały czas. Mimo ogromnych chęci, nie wpłynął na końcowy rezultat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24