Pareiko: To nie był futbol, do jakiego przyzwyczaiła Wisła

Bartosz Karcz / Gazeta Krakowska
- Jeśli przestaniemy wierzyć, że jeszcze możemy być w czołówce, to lepiej skończyć w ogóle grać. Dzisiaj faworytem do czołowych miejsc nie jesteśmy. Jeśli jednak wiosną wygramy dwa, trzy mecze, to sytuacja może się zmienić - uważa bramkarz Wisły Kraków, Sergei Pareiko.

Analizował Pan ostatni mecz z Górnikiem Zabrze?
Nawet kilka razy. Sama gra nie była zła. Wynik jednak był fatalny. Mieliśmy dużo sytuacji, których nie wykorzystaliśmy. Bramki natomiast traciliśmy bardzo "głupie". Zabrakło komunikacji. Nikt nikomu nie podpowiadał.

A do siebie ma Pan pretensje o puszczone bramki?
Oczywiście. Na przykład przy pierwszym golu, gdybym nie próbował wybijać piłki, tylko po prostu ją przepuścił, to ona przeleciałaby na aut. Starałem się wybić piłkę, a ona spadła akurat pod nogi piłkarza Górnika.

Drugi gol padł po strzale w bliższy róg bramki.
Może i mogłem zrobić coś więcej. Tylko że nie widziałem w ogóle zawodnika, który oddał strzał, bo byłem zasłonięty. Piłka wyleciała nagle zza innych piłkarzy. Gdyby on był tam sam, myślę, że obroniłbym to uderzenie.

Ocenia Pan już tę rundę?
Robię to cały czas. Nie jest to dobra runda w moim wykonaniu. Zdaję sobie sprawę z tego, że w kilku meczach po moich błędach zespół tracił punkty.

Z czego wynikały te błędy?
Już na początku sezonu brakowało nam pewności siebie. Później zaczęliśmy tracić punkty i to wszystko się nawarstwiało. Brak pewności siebie przynosił złą grę i porażki, a to z kolei powodowało, że pewność siebie była jeszcze mniejsza i koło się zamykało. Mecz można przegrać, ale jeśli zagrasz tak jak z Górnikiem, to wiesz, że może zabrakło ci jednego, dwóch elementów, trochę szczęścia. Jeśli jednak przypomnimy sobie takie mecze jak z Pogonią czy Piastem, to można powiedzieć tylko jedno - dramat.

Przegrane mecze powodowały, że trudno było o pełną koncentrację?
Nie tylko mnie. Większość z nas nie grała na takim poziomie, jak potrafi. Często nie potrafiliśmy przejąć kontroli nad grą. To nie był futbol, do jakiego przyzwyczaiła Wisła. Było zresztą więcej problemów, ale pewne rzeczy zostawmy w spokoju. Gdy kiedyś skończę grać, to może powiem więcej.

Po takim meczu jak z Górnikiem jest Pan gotowy, żeby usiąść na ławce?
O tym, kto będzie bronił, decydują trenerzy. Bez względu na to, jaka będzie decyzja, przyjmę ją.

A usłyszał Pan już od trenerów, że tak się może stać?
Teraz nie, ale różne głosy w czasie tego sezonu do mnie dochodziły. Na przykład przed meczem z Pogonią słyszałem, że mogę usiąść na ławce. To nie pomaga w przygotowaniu. Bramkarz czasami potrzebuje wsparcia. Pamiętam jak wiosną po meczu z Zagłębiem Lubin podszedł do mnie trener Moskal i powiedział mi, że to ja jestem numerem jeden. To dodało mi pewności siebie.

Gdy przedłużał Pan kontrakt z Wisłą, mówił Pan, że po słabym sezonie będzie okazja, żeby się odegrać. Po tym co prezentujecie, trudno na to liczyć.
Jeśli przestaniemy wierzyć, że jeszcze możemy być w czołówce, to lepiej skończyć w ogóle grać. Dzisiaj faworytem do czołowych miejsc nie jesteśmy. Jeśli jednak wiosną wygramy dwa, trzy mecze, to sytuacja może się zmienić. Dzisiaj nikt w nas nie wierzy. Najważniejsze jednak, żebyśmy to my sami wierzyli w siebie. Tylko wtedy będziemy w stanie coś zmienić.

Zobacz także w Gazecie Krakowskiej: Koszykarka Wisły Can-Pack: Nigdy się nie poddaję!

Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24