Mecz dwóch najlepszych ofensyw tego sezonu zapowiadał się naprawdę ciekawie. Przez pierwsze 20 minut najciekawsza była jednak oprawa kibiców gospodarzy. Żadna z drużyn nie potrafiła zagrozić bramce rywali. Lepiej wyglądała gra zdziesiątkowanej kontuzjami Legia, która rzadziej traciła piłkę i dłużej się przy niej utrzymywała. Pierwszą groźną okazję mieli jednak gospodarze, jednak Mateusz Piątkowski nie oddał czystego strzału. Duża w tym zasługa udanie uprzykrzającego mu życie Jakuba Rzeźniczaka. W międzyczasie Michał Żyro zaprezentował umiejętności zapewne nabyte podczas treningów z Miroslavem Radoviciem. Nurkowanie przed polem karnym nie przekonało jednak sędziego. Chwilę później Żyro postanowił błysnąć umiejętnościami stricte piłkarskimi i doskonale dośrodkował w pole karne, gdzie obrońcy Jagiellonii zupełnie nie kryli wspomnianego przed chwilą Serba. Radović precyzyjnym i silnym strzałem nie dał szans Słowikowi i wyprowadził gości na prowadzenie.
Nie minęło 10 minut a Legia mogła cieszyć się z kolejnego trafienia. Beznadziejny w tej połowie Jakub Tosik dał sobie odebrać piłkę, a następnie dał się jeszcze ograć w jedenastce, wskutek czego Saganowski trafił w bardzo łatwej sytuacji do bramki. Wielbłąd Tosika i dwubramkowa strata nie podłamały jednak graczy gospodarzy. Tuż przed przerwą Quintana wywalczył rzut wolny tuż przy linii końcowej boiska. Stały fragment gry zamienił na bramkę bezpośrednim strzałem z bardzo ostrego kąta Dawid Plizga. To kolejny po Pazdanie gracz, który pod wodzą Piotra Stokowca udowadnia, że może jeszcze w naszej Ekstraklasie rozbłysnąć. Na przerwę Legia zeszła z jednobramkową, trzeba przyznać zasłużoną, przewagą.
Druga połowa rozpoczęła się od ataków Jagiellonii, ale to Legia miała stuprocentową okazję. Radović i Saganowski znaleźli się sam na sam ze Słowikiem, ale drugi z nich podał do pierwszego na tyle niecelnie, że Serb nie sięgnął piłki przed pustą bramką. Kontry Legii były dużo groźniejsze niż ataki Jagi. I na poczynania białostoczan nie miał wpływu obecny od drugiej połowy ich niezawodny joker Bekim Balaj.
Po podaniu Żyry i nieudanej interwencji Ugo Ukaha, który się poślizgnął, piłka trafiła do Marka Saganowskiego, jednak snajper Legii zmarnował 100 proc. sytuację. W poczynaniach Jagi dało się dostrzec brak wiary w swoje umiejętności i nerwowość. Z kolei Legia grając z kontry czuła się jak ryba w wodzie. W 75 minucie Jagiellonia miała pierwszą stuprocentową sytuację w drugiej połowie, ale strzał Piątkowskiego obronił Skaba. Odpowiedź Legii był zabójcza i zakończyła się drugim golem Radovicia. Kiedy wydawało się, ze jest już po meczu Piotr Stokowiec wprowadził na plac gry trzeciego napastnika Jana Pawłowskiego. To właśnie on wlał w serca kibiców odrobinę nadziei zmniejszając rozmiary porażki na kilka minut przed końcem meczu. Kolejne gole już nie padły i Legia wywiozła z Białegostoku zasłużone trzy punkty. Dla Jagiellonii była to druga w szeonie porażka na własnym stadionie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?