Po debiucie Henninga Berga: trzy punkty jedynym pozytywem [KOMENTARZ]

Jakub Seweryn
Legia w debiucie Henninga Berga nie pokazała wiele ciekawego
Legia w debiucie Henninga Berga nie pokazała wiele ciekawego sylwester wojtas
Debiut Henninga Berga w roli szkoleniowca warszawskiej Legii Warszawa już za nami. Jego zawodnicy w pierwszym meczu rundy wiosennej skromnie ograli na własnym stadionie Koronę Kielce 1:0. Mimo zwycięstwa nie da się ukryć, że wielkiego futbolu na Łazienkowskiej jednak nie było.

Legia wygrała z Koroną w debiucie Berga. Gol Vrdoljaka z karnego, dwie czerwone kartki (ZDJĘCIA)

Złośliwi mówią, że dwa najciekawsze wydarzenia miały miejsce jeszcze przed rozpoczęciem poważnej gry na zielonej murawie. Jednym z nich jest oczywiście uhonorowanie klubowej legendy, Lucjana Brychczego, który w trwającym roku obchodzi 60-lecie pracy w stołecznym klubie. 60 lat – doprawdy niesamowita liczba… Nic więc dziwnego, że rok 2014 w Legii Warszawa został mianowany ‘rokiem Lucjana Brychczego’. Tuż po pierwszym gwizdku arbitra z kolei efektowną oprawę zaprezentowali miejscowi ultrasi. O niej powiedziano już praktycznie wszystko i muszę przyznać, że o ile bezpieczna i z głową odpalana pirotechnika w żadnym stopniu mi nie przeszkadza (a nawet ubarwia często mdłe piłkarskie widowisko), to strzelanie fajerwerkami w dach własnego stadionu do takiej na pewno się nie zalicza. Całą sytuację idealnie podsumowywało załamane oblicze Bogusława Leśnodorskiego, który najwyraźniej już się spodziewał finansowych konsekwencji tego zdarzenia (czyt. zamknięcia Żylety na mecz z Jagiellonią).

Potem liczyło się tylko to, co działo się na boisku, a niestety działo się niewiele. Jeśli ktoś oczekiwał się nowej efektownej Legii Henninga Berga, to z pewnością się rozczarował. Co więcej, postawa Wojskowych przypominała raczej najsłabsze występy mistrzów Polski za kadencji Jana Urbana. Legionistom z wielkim trudem przychodziło konstruowanie akcji ofensywnych w ataku pozycyjnym, a w dodatku w defensywie dawali się oni zaskakiwać w sposób, który nie przystoi drużynie mistrza Polski. Bardzo słabo prezentował się w tym aspekcie Bartosz Bereszyński, któremu wielokrotnie uciekał Pilipczuk, ale błędy popełniali też stoperzy. Na szczęście dla Legii, ma ona w swoich szeregach Dusana Kuciaka, który jest w stanie uratować warszawian nawet w teoretycznie beznadziejnej sytuacji. Dokładnie tak było właśnie w meczu z Koroną.

Orlando Sa zaciera ręce. Dwaliszwili oddał miejsce Portugalczykowi [KOMENTARZ]

Atak pozycyjny, jak już wspomniałem, był dla Legii prawdziwą gehenną. Tak naprawdę odnajdowali się w nim jedynie Miroslav Radović oraz najlepszy na boisku z piłkarzy Legii, Brazylijczyk Guilherme. Wobec ogromnej bierności pozostałych legionistów, przyzwoita postawa tych dwóch piłkarzy jednak nie przynosiła wymiernych efektów. Same złe decyzje podejmował w ofensywie Henrik Ojamaa, Tomasz Brzyski i Bartosz Bereszyński nie potrafili ani razu celnie dośrodkować piłki w pole karne koroniarzy, ale na ich usprawiedliwienie trzeba też oddać, że fatalnie tego dnia dysponowany był Wladimer Dwaliszwili. Gruzin, o dziwo chwalony przez Berga na pomeczowej konferencji prasowej, nie zanotował ani jednego dobrego zagrania, był wiecznie spóźniony i źle ustawiony w polu karnym w akcjach ofensywnych i na ‘ukoronowanie’ swojej gry wyleciał z boiska z absolutnie niepotrzebną czerwoną kartką za niesportowe zachowanie. Jeśli Dwaliszwili miał piątkowym występem utrudnić wejście do podstawowej jedenastki Portugalczykowi Orlando Sa, to tak naprawdę ten korespondencyjny pojedynek oddał walkowerem.

W grze Legii nie było widać nic pozytywnego. Warszawianie w trakcie 90 minut nie zaprezentowali ani jednego wariantu wypracowanego na treningach z nowym szkoleniowcem, a ustawienie 4-2-3-1 prezentowało się niemalże identycznie jak to prezentowane przez Legię Urbana. Naprawdę, ciężko było znaleźć jakikolwiek element na plus, który różniłby drużynę Henninga Berga od ekipy Jana Urbana. Tym bardziej dziwią wypowiedzi norweskiego szkoleniowca, który pozytywnie wypowiadał się o grze swojego zespołu, bowiem chyba tylko on, mimo szczęśliwego zwycięstwa, był osobą zadowoloną z tego, co zobaczył na Pepsi Arenie tego wieczoru.

W Legii do poprawy jest dosłownie wszystko, od defensywy po samą szpicę. Tymczasem czasu na to pozostało doprawdy niewiele. Zaledwie kilka dni, bowiem już w sobotę mistrzów Polski czeka arcyważny wyjazdowy mecz z wiceliderem rozgrywek, Górnikiem Zabrze, i nie można liczyć, że i tym razem rywale tak bardzo pomogą w zwycięstwie, jak Vlastimir Jovanović z Pawłem Sobolewskim w piątek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24