Podsumowanie 7. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Karol Kurzępa
W derbach Warszawy, Polonia pokonała Legię
W derbach Warszawy, Polonia pokonała Legię Maciej Leszczelowski (Ekstraklasa.net)
Derby Warszawy, interesująco zapowiadające się starcie Lecha z Jagiellonią, walcząca o utrzymanie fotelu lidera Korona - te i inne spotkania zachęcały do śledzenia wydarzeń z siódmej kolejki Ekstraklasy. Czy drużyny zapewniły nam emocje na które oczekiwaliśmy? Przyjrzyjmy się temu co działo się w czasie weekendu na rodzimych boiskach.

Widzew Łódź - Zagłębie Lubin 0:0. Kolejny monotonny mecz z udziałem łodzian

Po raz drugi z rzędu piłkarze Widzewa zagrali bardzo słabo i bezbramkowo zremisowali. Tym razem czterokrotni mistrzowie Polski podzielili się punktami na własnym terenie z lubińskim Zagłębiem. Przy Alei Piłsudskiego odbyło się niezwykle nużące spotkanie.

Nie pomógł wybrany trenerem sierpnia Radosław Mroczkowski, ani ponoć walczący o posadę Jan Urban. Prowadzone przez nich zespoły zaserwowały zgromadzonym na stadionie i przed telewizorami widzom przykry pokaz antyfutbolu. Wciąż fatalnie spisuje się w nowych barwach eks-widzewiak Darvydas Šernas, któremu powrót na łódzki stadion miał przynieść odblokowanie. Nic z tego. Litwin jest cieniem samego siebie z poprzedniego sezonu. Dostosowuje się on z resztą poziomem do swoich kolegów, bowiem cała drużyna „Miedziowych” spisuje się znacznie poniżej oczekiwań.

Piątkowy remis niewiele zmienił w sytuacji w tabeli obu klubów. Lubinianie nadal są pod kreską i wciąż pozostają bez zwycięstwa w Ekstraklasie. Natomiast Widzew, choć gra brzydko i bez fajerwerków to stale punktuje. „Czerwono-biało-czerwoni" w dalszym ciągu są w tej rundzie niepokonani i mają na koncie 11 punktów.

Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 4:1. Siedmiominutowy nokaut

Na szczęście przykładu z Widzewa i Zagłębia nie wzięli piłkarze grający przy Bułgarskiej. Dzięki temu byliśmy świadkami dobrej, widowiskowej rywalizacji. Spotkaniu nie brakowało niczego. 5 goli, sporo sytuacji bramkowych, emocje, szybkie tempo i… parę sędziowskich pomyłek.

Mecz był szumnie zapowiadany jako pojedynek snajperów – Rudniewa i Frankowskiego. Na boisku rządził tylko jeden zawodnik. Był nim rzecz jasna Artjom Rudniew, autor trzeciego już w tym sezonie hat-tricka. Trafienia Łotysza zapewniły „Kolejorzowi” czwartą wygraną w rundzie i przełamanie passy dwóch kolejnych porażek. 23-letni napastnik ma już w dorobku 11 bramek, coraz mniej brakuje mu do poprawy wyniku „Franka” z poprzednich rozgrywek, który z zaledwie czternastoma golami na koncie został królem strzelców. Frankowski w czasie tego meczu zaprezentował się niezwykle słabo i ostatecznie opuścił on boisko z kontuzją.

Wynik przyćmiewa nieco obraz spotkania, gdyż „Jaga” zagrała naprawdę przyzwoicie. Do pewnego momentu prowadzili z gospodarzami równorzędną walkę, ale trzy gole w 7 minut poznaniaków kompletnie załamały podopiecznych Czesława Michniewicza. Wraz z bramką na 4:1 mecz już praktycznie się skończył. Trzeba jednak przyznać, że goście mieli swoje szanse, powinni mieć w doliczonym czasie gry rzut karny, a trzecia bramka dla Lecha była ze spalonego.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Ruch Chorzów 0:1. Cenna wygrana gości

Konfrontacja w Bielsku-Białej to kolejny w tej kolejce mecz do zapomnienia. Poza akcją bramkową i trafieniem Jankowskiego nie wydarzyło się zbyt wiele godnego odnotowania. Niełatwo się tę kopaninę oglądało. Zwłaszcza, że równolegle można było zobaczyć okraszone siedmioma golami, pasjonujące starcie Blackburn z Arsenalem.

Beniaminka, pomimo sensacyjnego zwycięstwa z Legią w Warszawie przed tygodniem, czeka ciężki sezon i walka o utrzymanie zapewne do ostatnich kolejek. Drużyna Roberta Kasperczyka nadal czeka na premierową wygraną w Ekstraklasie przed własną publicznością. W rywalizacji z Ruchem, bielszczanie się nawet o nią nie otarli. Zwyciężyło doświadczenie chorzowian. Komplet punktów zapewnił podopiecznym Waldemara Fornalika kontakt z ligową czołówką i trzecie zwycięstwo z rzędu. „Niebiescy” grają efektywnie i to się dla nich liczy. To, że zdobyli 3 oczka po nudnym meczu z Podbeskidziem, na koniec sezonu mało kto będzie pamiętał.

Łódzki KS - Górnik Zabrze 1:1. Z Probierzem na ławce o punkty łatwiej

Po raz kolejny ŁKS zagrał w Bełchatowie w charakterze gospodarza. Po raz pierwszy jednak łodzianie zdobyli w takiej sytuacji jakiekolwiek punkty.

Z Zabrza przyjechał Górnik. Był to tzw. „typowy mecz walki”, czyli niezbyt pasjonujący pokaz ligowego futbolu. Premierowego gola w nowych barwach zdobył wypożyczony z Łęcznej Prejuce Nakoulma. Spory udział przy tym trafieniu miał stoper ŁKS-u, Michał Łabędzki. Zabrzanie kolejny raz nie potrafili jednak utrzymać prowadzenia na wyjeździe (tak było choćby w Gdańsku przed tygodniem) i dali sobie strzelić bramkę, dającą w ostatecznym rozrachunku remis. Na listę strzelców wpisał się Sebastian Szałachowski (także w przeszłości gracz Łęcznej), który póki co jest autorem 2/3 goli całej drużyny z Łodzi. Ostatecznie, podział punktów można uznać za sprawiedliwy.

Klub z Alei Unii od czasu rozpoczęcia pracy Michała Probierza zdobył już 4 oczka. Przyzwoicie. Utrzymanie się w najwyższej klasie rozgrywkowej łatwe dla ełkaesiaków nie będzie na pewno, ale ostatnie dwa spotkania z udziałem beniaminka mogą dawać powody do optymizmu dla ich sympatyków. Z kolei Górnik, nadal pozostaje bez zwycięstwa na wyjeździe i (chwilami nieszczęśliwie) traci sporo punktów w meczach, w których mógłby pokusić się o lepsze rezultaty.

Korona Kielce - Lechia Gdańsk 1:0. Fotel lidera utrzymany

W Kielcach radość, bowiem „złocisto-krwiści” wygrali trzecie spotkanie z rzędu i wciąż okupują szczyt tabeli. Zgarnięcie całej punktowej puli w starciu z Lechią w pełni zasłużone.

Jedyną bramkę meczu strzelił wypożyczony z Lecha Jacek Kiełb, który po powrocie do Korony wyraźnie odżył. Ciekawe co z tym zawodnikiem stanie się po sezonie. W Poznaniu wielu szans na pokazanie swoich umiejętności do tej pory nie dostał, a widać, że umiejętności i potencjał ma. Być może nie sprzyja mu tak duża rywalizacja i natłok ligowych gwiazd w „Kolejorzu”.

Korona znów komplet punktów sobie wywalczyła. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego wciąż imponują ambicją, nieustępliwością i zaangażowaniem na boisku. Cechy te mają niwelować braki techniczne i taktyczne zespołu. Kielczanie prezentują podobną filozofię gry do Legii za czasów Dragomira Okuki, która oparta była przede wszystkim na sile fizycznej i wybieganiu. Jak pokazują „Scyzory”, na pozycję lidera w naszej lidze po siedmiu kolejkach to wystarczy.

Jesienią poprzedniego sezonu kielczanie również zdobywali sporo punktów i zakończyli rundę na czwartej lokacie, ze stratą 5 oczek do pierwszej Jagielloni. Na wiosnę jednak „złocisto-krwiści” zdobyli zaledwie 12 punktów i skończyli rozgrywki na trzynastym miejscu. Jak będzie w tym roku?

Parę słów o Lechii. Gdańszczanie zagrali w sobotę najsłabsze spotkanie w tej rundzie. Wydawało się, że zespół Kafarskiego jest na fali wznoszącej i tanio w Kielcach skóry nie sprzeda, ale „Władcy Północy” zawiedli kompletnie. Była to już ich trzecia porażka na obcym stadionie. Z taką wyjazdową indolencją w zdobywaniu punktów, europejskie puchary, które są celem zespołu z Pomorza, będą niezwykle trudne do osiągnięcia.

Cracovia - Śląsk Wrocław 0:1. Fatalna sytuacja drużyny Szatałowa

W niedziele doszło do starcia drużyn próbujących wyjść z dołka. Cracovia za wszelką cenę nie chciała przegrać czwarty raz z rzędu u siebie, wrocławianom zależało na przerwaniu złej passy dwóch kolejnych porażek. Polepszyć nastroje w zespole udało się Śląskowi. Goście wygrali po golu Soboty. Wicemistrzowie Polski byli od „Pasów” nieco lepsi, niewątpliwie prezentowali dojrzalszy futbol. Zespół Oresta Lenczyka to jak dotąd jedyna obok Górnika Zabrze ekipa, która trafia do siatki rywala przynajmniej raz w każdym spotkaniu. Krakowianie (jak w każdym meczu z ich udziałem) mieli kilka sytuacji do strzelenia bramki, lecz wciąż w drużynie Szatałowa zawodzi skuteczność.

Cracovia dokonała najbardziej nietrafionych transferów do linii ataku (w innych formacjach nie jest zresztą lepiej). Koen van der Biezen marnuje dogodne sytuacje na potęgę. Zawodnik ten strzelił w poprzednim sezonie 16 bramek na zapleczu holenderskiej ekstraklasy, w Polsce gola dotąd nie zdobył. Czy Eerstedivisie jest aż tak słaba w porównaniu do naszych rozgrywek, czy piłkarz po prostu jest całkowicie bez formy lub źle przygotowany do rundy? Można dawać Holendrowi czas, tylko czy taki zabieg nie sprawi przypadkiem, że „Pasy” spadną z ligi. Wtedy van der Biezen będzie mógł porównać poziom polskiej I. ligi i ligowego zaplecza w swoim kraju. Może tam będzie w stanie się wykazać?

Jeśli chodzi o Andrzeja Niedzielana i jego nieudany start przy Kałuży to wydaje się, że jemu życie i praca pod Wawelem wyraźnie nie sprzyjają. Nie sprawdził się w Wiśle, nie idzie mu także w drugim z krakowskich zespołów. Cracovia aktualnie ma punkt mniej niż rok temu po siedmiu kolejkach. Dla kibiców i osób związanych z klubem to prawdziwy dramat. Trener Szatałow przyznał, że w ciągu kilku najbliższych dni zdecyduje czy dalej będzie prowadził zespół.

Polonia Warszawa - Legia Warszawa 2:1. Czarna seria Legii

Derby stolicy stały na przyzwoitym poziomie. Spotkanie miało swoją dramaturgię, nie brakowało fragmentów ładnej gry i podbramkowych spięć.

Pierwszą połowę 1:0 po golu Radovicia (czemu on nie grał w Eindhoven od początku?!) wygrała Legia. Druga odsłona całkowicie należała do „Czarnych koszul”, które strzelając dwie bramki przechyliły szalę zwycięstwa na swoją stronę. Wreszcie przełamał się i trafił do siatki Albańczyk Cani, z dobrej strony pokazał się także Tomasz Jodłowiec. Obrona nie popełniała już tak kardynalnych błędów jak w Białymstoku. Polonia zdobyła w niedzielę trzy oczka dzięki charakterowi, zawziętości i wierze w sukces do samego końca.

Póki co absolutnym niewypałem jest transfer z Zabrza Daniela Sikorskiego, który derby zaczął na ławce. Kompletnie nie sprawdza się także Sultes, który w niedzielę zmarnował przednią szansę na zdobycie bramki. Aspiracje Polonii są wysokie. By liczyć się w walce o tytuł mistrzowski, przy Konwiktorskiej powinien pojawić się zimą napastnik z prawdziwego zdarzenia lub też będący w kadrze snajperzy muszą zacząć w końcu seryjnie zdobywać gole.

Z kolei „Wojskowi” przegrali trzecie spotkanie z rzędu (drugie w lidze). Biorąc pod uwagę prestiż warszawskiej rywalizacji, porażka ta boli podwójnie. Legia ma zdecydowania zbyt wąską kadrę by móc udanie konkurować na trzech frontach jakimi są Ekstraklasa, Liga Europy i krajowy Puchar. Niezbędny jest wartościowy zmiennik dla Ljuboji. Z całą sympatią dla Michała Żyro, ale postrachem choćby ligowych defensorów to on jeszcze przez jakiś czas nie będzie.

Ośmiokrotni mistrzowie Polski przegrali w zeszłym sezonie w lidze jedenaście spotkań. Liczba ta w obecnych rozgrywkach może być jeszcze większa z uwagi na rywalizację w europejskich pucharach i brak dublerów w zespole. Jedynym ratunkiem dla Legii są wzmocnienia.

Wisła Kraków - GKS Bełchatów 2:0. Poprawa nastrojów po blamażu z Odense

Starająca się zrehabilitować przed własną publicznością po nieudanym starcie w Lidze Europy, Wisła podejmowała w poniedziałek słabo spisujący się w tej rundzie GKS Bełchatów. Wynik mógł być tylko jeden.

Do przerwy nudne, piłkarskie szachy. Po wznowieniu gry, wszystkich przy Reymonta oczarowała piękna bramka Dudu Bitona na 1:0. Drugie trafienie dla „Białej gwiazdy” także było autorstwa Izraelczyka po ogromnym błędzie stojącego między słupkami Bełchatowa, Łukasza Sapeli. 23-letni napastnik strzelił jak do tej pory wszystkie gole dla obrońców tytułu. Transfer na wagę złota, a na pewno na wagę dwunastu (póki co) ligowych punktów. Odnotować należy także fakt, że Wisła pierwszy raz w rundzie zdobyła więcej niż jedną bramkę w meczu.

Bełchatów wciąż gra beznadziejnie. Nic nie pomogła zmiana trenera. „Torfiorze” pomimo przyzwoitej kadry spisują się poniżej oczekiwań. Ich gra w ostatnich spotkaniach nie napawa optymizmem przed następnymi kolejkami. Przed wicemistrzami Polski z 2007 roku długa droga do zachowania statusu drużyny Ekstraklasy na przyszły sezon.

Sezon w pełni, ligowa karuzela kręci się, chwilami ostrzej przyspieszając. Nadal są w Ekstraklasie pozostają ekipy niepokonane, taka sama liczba zespołów nie zaznała jeszcze smaku zwycięstwa. Głównego faworyta do końcowego triumfu jeszcze nie ma, ale kto wie co przyniosą nam kolejne serie gier? Wszystko przed nami. Miejmy nadzieję, że następna kolejka nikogo nie zawiedzie, na stadionach będzie coraz lepsza frekwencja, a my dziennikarze nie będziemy zmuszeni nazywać żadnej z rywalizacji mianem „meczu do zapomnienia”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24