Polacy wrócili z dalekiej podróży. Dania pokonana na PGE Arenie

Daniel Kawczyński
Takiej huśtawki nastrojów już dawno nie przeżyli kibice biało-czerwonych. Piłkarze Waldemara Fornalika do przerwy przegrywali, ale dzięki dwóm trafieniom w drugiej połowie, pokonali wyżej notowanych Duńczyków.

Zobacz więcej zdjęć z meczu Polska - Dania!

Polacy nie mieli grać jak zawsze i z początku dali nadzieję, że wreszcie pokażą jakość. Od początku ruszyli do ataku i po zaledwie 180 sekundach cieszyli się z efektów, a wspaniałą dwójkową akcją popisali się Jakub Błaszczykowski i Mateusz Klich. Pomocnik Borussii Dortmund dostał piłkę na prawej stronie, wbiegł w pole karne do linii końcowej i wycofał na 14. metr do Mateusza Klicha. Pomocnik PEC Zwolle zgubił krycie i pięknym strzałem w okienko uwieńczył swój powrót do kadry po blisko dwóch latach nieobecności.

Niestety jak to w przypadku naszych bywa, dobrze gramy tylko fragmentami. Czasem pół godziny, czasem kwadrans, dzisiaj... tylko kwadrans. Zamiast pójść za ciosem, zaatakować i poszukać kolejnych bramek cofnęliśmy się. Kłopoty przy wyprowadzeniu futbolówki do przodu i niedokładność uniemożliwiły dalszą dominację, powodując duże problemy z opuszczeniem własnej połowy. To Duńczycy częściej dochodzili do głosu i do przerwy prowadzili.

Wyrównali już w 18. minucie. Na 28. metrze niepewnie grający Łukasz Szukała niepotrzebnie sfaulował Martin Braithwaite, do rzutu wolnego podszedł Christian Eriksen i przymierzył nad murem tuż przy prawym słupku. Nie da się ukryć, że gol obciąża także konto Wojciecha Szczęsnego. Bramkarz Arsenalu miał dobrą widoczność i powinien zareagować zdecydowanie szybciej i lepiej.

Przed przerwą było już 2:1 dla gości. Na prawą stroną tyłów nie wrócił się zbyt ofensywnie zaangażowany Artur Jędrzejczyk, i tak Nicolai Boilesen miał dużo miejsca i czasu na posłanie precyzyjnego dośrodkowania w pole karne. Dotąd grający bezbłędnie Jakub Wawrzyniak fatalnie zaspał przy kryciu, przegrał z kretesem pojedynek powietrzny z Braithwaite i futbolówka znalazła się po raz drugi w siatce Szczęsnego.

Gwizdy rozlegające się na PGE Arenie nie mogły dziwić. Gospodarze leżeli pod każdym względem, zwłaszcza taktycznym. To nie nowość, że nie mieli pomysłu na sforsowanie szeregów przeciwnika. Zazwyczaj za szybko pozbywali się piłki, anemicznie i czytelnie wykańczali albo kompletnie nie rozumieli wzajemnych intencji. Do tego za łatwo pozwalali się mijać w obronie.

W wielkim marazmie najlepiej wyglądał Waldemar Sobota. On jako jedyny zasłużył na pochwałę i gromkie brawa. Powołanie go do kadry było strzałem w dziesiątkę. Nie bał się grać odważnie, nie dawał zabrać futbolówki. Przemyślanymi zagraniami uruchamiał i napędzał akcje kolegów. W 39. minucie zmusił Roberta Lewandowskiego do rajdu w pole karne. Pomocnik Borussii Dortmund miał przed sobą tylko wychodzącego bramkarza, przerzuci nad nim piłkę celując prosto w poprzeczkę. Dobitkę nad bramką posłał wprawdzie Sobota, ale nawet jeśliby trafił do siatki gol i tak nie zostałby uznany, ponieważ snajper Borussii przy przyjęciu piłki pomógł sobie ręką, co nie umknęło uwadze arbitra.

Geniusz Soboty rozbłysł i zaprocentował w drugiej połowie. Kwadrans po zmianie stron dostał genialne podanie w pole karne, ubiegł w polu karnym Mike Jensena i płasko wyekspediował futbolówkę na dalszy róg bramki. Ledwie 60 sekund później wyszliśmy na prowadzenie! W polu karnym zakotłowało, piłkę zgubił Lewandowski, ale w porę przejął ją Klich i zgrał na bok do niepilnowanego Piotra Zielińskiego. 19-latek nawet się nie zastanawiał, tylko natychmiast huknął pod poprzeczkę.

Potem tempo gry Polaków spadło, jednak nie można było napisać, że zawodziliśmy. Wreszcie udało się wypracować solidność i koncentrację w defensywie, zaś skutecznym pressingiem uniemożliwialiśmy oponentom rozegranie akcji. Minus, że odpuszczono dalsze budowanie ataków, tylko ograniczono się do sporadycznych kontr napędzanych skrzydłami. Przyniosło to jedynie efekt w 75. minucie, kiedy Jakub Błaszczykowski zmusił golkipera do interwencji przy bliższym słupku.

Na nadchodzący mecz eliminacji mecz eliminacji do Mundialu z Czarnogórą, Waldemar Fornalik powinien koniecznie zastanowić się nad wystawieniem dwójki ofensywnych pomocników. Wydelegowanie w przerwie Zielińskiego za Przemysława Kaźmierczaka wprowadziło sporo świeżości i jakości. Może nie pokazaliśmy doskonałego oblicza, bo mankamentów nie brakowało, ale poprawia niewątpliwie nastąpiła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24