Premier League w pigułce: Londyński taran (cz. 31)

Filip Błajet
Orkiestra Arsene’a Wengera gra bez żadnego fałszu, nikt nie chce wracać do Championship, a gracze Tottenhamu i Burnley dbają o podtrzymywanie wartości rodzinnych wśród kibiców. 31 kolejka Premier League prawie za nami.

W gazie

Piłkarz miesiąca, menadżer miesiąca i drużyna miesiąca kontra Liverpool. To nie mogło się dobrze skończyć dla podopiecznych Brendana Rodgersa, którzy na 21 możliwych punktów do zdobycia w meczach z czołową czwórką, "uciułali" tylko 4. Kanonierzy "zabili" The Reds wysokim pressingiem – ani Kolo Toure ani Sakho nie potrafili poradzić sobie ze skutecznym wyprowadzaniem piłki z własnej połowy. Poza dwudziestoma minutami pierwszej połowy irlandzki menadżer powinien jak najszybciej wymazać to starcie z pamięci, bo pozytywów płynie z niego mniej niż mało. Sterling rozkojarzony, Henderson nie jest wahadłowym, a Toure to już nie poziom czołówki Premier League. Z kolei Arsenal zagrał prawdopodobnie swój najlepszy mecz w sezonie i udanie zrewanżował się za ubiegłoroczne 1-5. Ekipa Arsene’a Wengera jest w gazie i jeśli ktokolwiek ma tutaj gonić Chelsea, to zdecydowanym kandydatem wydaje się ekipa z północnego Londynu. Szczególnie, że w sobotę błyszczeli wszyscy najważniejsi gracze – od Kościelnego i Bellerina, prze Ramseya i Oezila, aż po Girouda i Sancheza. Londyńska perfekcja.

Komu degradacja?

Nikt nie chce spaść z Premier League, a wszystkie drużyny nogami i rękami próbują utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej. QPR i Leicester wygrały swoje mecze, a Burnley swojego starcia nie przegrało. Gdy tylko pojawia się nóż na gardle, to natychmiast pojawia się ambicja i punkty na koncie. Kto ostatecznie zleci z Premier League? Na chwilę obecną kandydatów jest 6, a najpoważniejszym z nich wciąż wydają się Lisy i to nie dlatego, że Nigel Pearson uporczywie sadza Marcina Wasilewskiego na ławce. A Pulis patrzy na to wszystko ubrany ala angielski chuligan i tylko się śmieje, strasząc w mediach swoich piłkarzy widmem degradacji.

Namiastka pięknej przeszłości

Manchester United w końcu zaczyna nawiązywać do swych najlepszych czasów. Czerwone Diabły ponownie stają się drużyną, o której postawę kibice nie muszą się martwić. Przynajmniej nie w meczach takich jak z Aston Villą, kiedy to dominacja ekipy van Gaala nie podlegała żadnym wątpliwościom. Co prawda zespół z Old Trafford i tak musiał stracić bramkę i zadbać o podwyższone tętno swoich fanów, ale koniec końców zaliczył bardzo pewne zwycięstw nad The Villans. Tim Sherwood wcale nie jest takim cudotwórcą, jakim chciałby siebie widzieć. Bliżej do cudotwórcy Anderowi Herrerze, który dzieli i rządzi w środkowej strefie United, a przy okazji świetnie włącza się do akcji zaczepnych i wbiega w pole karne. Sobotni mecz Hiszpan z pewnością zapamięta do końca życia, bo był to jeg pierwsze w profesjonalnej karierze dublet.

Zadbali o rodzinną atmosferę

Piłkarze Tottenhamu i Burnley ewidentnie nie chcieli odrywać nikogo od świątecznego stołu i zagrali mecz na poziomie ligi uzbekistańskiej. Jedyny fakt jaki warto zapamiętać z tego meczu, to opaska kapitańska na ramieniu Harry’ego Kane’a. Szukając na siłę pozytywów dla londyńczków, Mimo fatalnej postawy Koguty i tak zdobyły punkt przewagi w walce z Liverpoolem i Southampton o miejsce premiowane Ligą Europy. Jednak jeśli ktoś wybrał zamiast tego średniej klasy meczu jedzenie, to popisał się świetną intuicją. W końcu coś tam zjeść, to lepiej, niż obejrzeć nudny mecz, a Sean Dyche i Mauricio Pochettino pewnie by się w tej kwestii zgodzili.

Najlepszy piłkarz Premier League?

Eden Hazard poprowadził Chelsea do kolejnego zwycięstwa. Gol, asysta, 7 kluczowych podań i 9 udanych dryblingów. Belg w formie jest zdecydowanie najlepszym piłkarzem The Blues i mecze ze średniakami Premier League może wygrywać w pojedynkę, tak jak zrobił to ze Stoke. Genialny występ młodego skrzydłowego przyćmił jednak Charlie Adam, który zaskoczył Thibaut Courtois strzałem zza połowy boiska. Szkot zabawił się w Turbokozaka, a jego gol został uznany przez widzów Match of the day, za najefektowniejszą bramkę strzeloną z własnej połówki boiska w historii Premier League. Gracz Stoke wygrał z głosowaniu z takimi tuzami jak David Beckham, Wayne Rooney czy Xabi Alonso. I szkoda tylko, że był to gol, który nie zapewnił kibicom The Potters nic poza doznaniami estetycznymi. Punkty i tak zabrał ze sobą Mourinho i znacząco zbliżył się ze swoją ekipą do tytułu mistrza Anglii.

Liczba kolejki:
5
– tyle razy z rzędu Newcastle United przegrał derby Tyne-Wear.

obserwuj autora na twitterze: filipmfn
śledź fanpage: Spojrzenie z kanapy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24