Puchar Konfederacji 2013 przeszedł do historii. Co zapamiętamy z turnieju?

Małgorzata Służałek
Za nami jedna z najbardziej pasjonujących edycji Pucharu Konfederacji. Podczas rozgrywanego w Brazylii turnieju nie zabrakło wspaniałych emocji, pięknych bramek i wydarzeń, które każdy kibic piłki nożnej zapamięta na długo.

1. Jubileuszowy mecz Andrei Pirlo

Pierwsze grupowe spotkanie jakie reprezentacja Włoch rozegrała podczas Pucharu Konfederacji był szczególny dla lidera kadry Cesare Prandellego - Andrei Pirlo. Reżyser gry Italii przeciwko Meksykowi rozegrał setne spotkanie w Squadra Azzurra. Lepszego jubileuszu wybitny pomocnik nie mógł sobie wyobrazić. W 27. minucie z rzutu wolnego strzelił jedną z najpiękniejszych bramek tego turnieju, tym samym wyprowadzając swój zespół na prowadzenie.

Niestety Puchar Konfederacji nie zakończył się dla niego równie dobrze. Z powodu urazu mięśniowego nie zagrał w meczu o 3. miejsce. Squadra Azzurra bez pomocy Pirlo pokonała jednak po serii rzutów karnych Urugwaj i zakończyła brazylijską imprezę na najniższym stopniu podium.

2. Przebłysk geniuszu Neymara

Dotychczas wiele osób uważało, że Neymar jest gwiazdą tylko na skalę futbolu brazylijskiego. Po tym co pokazał na boiskach Kraju Kawy podczas Pucharu Konfederacji nie ulega wątpliwości, że urodzony w Moji das Cruzes 21-letni napastnik jest w ścisłym gronie najlepszych piłkarzy świata. Neymar strzelił dla swojej drużyny cztery piękne gole, które każdorazowo zachwycały kibiców i zarazem pomagały Canarinhos odnosić zwycięstwa. Nowy nabytek Barcelony został oczywiście nagrodzony Złotą Piłką, nagrodą dla najlepszego zawodnika Pucharu Konfederacji.

3. Fatalna passa Diego Forlana

Jeszcze do niedawna Diego Forlan był bezsprzecznie najlepszym zawodnikiem reprezentacji Urugwaju, którą cztery lata temu na mundialu w RPA poprowadził do wielkiego triumfu i zapewnił miano czwartej najlepszej drużyny świata. Forlan zgarnął także tytuł najlepszego piłkarza afrykańskiego mundialu. W Brazylii jednak Urugwajczyk ewidentnie minął się z formą, a jego osobę przyćmił blask geniuszu Edinsona Cavaniego. Były piłkarz m.in. Manchesteru United i Interu Mediolan marnował wiele dogodnych sytuacji strzeleckich, a na domiar złego nie wykorzystał dwóch arcyważnych rzutów karnych, które mogły zdecydować o sukcesie Celestes na Pucharze Konfederacji. Pierwsza jedenastka miała miejsce na początku spotkania półfinałowego z Brazylią, a druga to fatalny strzał w meczu o trzecie miejsce przeciw Italii w konkursie rzutów karnych.

Diego Forlan

4. Niesamowity mecz Włochy – Japonia

Okrzyknięty najlepszym spotkaniem Pucharu Konfederacji mecz Włochy -Japonia przepełniony dostarczył wspaniałych, piłkarskich emocji i wielkiej dramaturgii. Na tym etapie rozgrywek obie ekipy miały realne szanse na to, aby awansować, dlatego też Włosi, którzy nieco zlekceważyli klasę i umiejętności rywala już od początku zmagania żałowali swojej decyzji. Wbrew pozorom to właśnie Japończycy już w 33. minucie prowadzili 2:0 nad wicemistrzami Europy, a skutecznymi egzekutorami były największe gwiazdy reprezentacji z Kraju Kwitnącej Wiśni – Keiuske Honda i Shinji Kagawa. Zdezorientowani Włosi jeszcze przed przerwą zdążyli zdobyć bramkę kontaktową po strzale Daniele de Rossiego.

Drugą połowę piłkarze z Półwyspu Apenińskiego również zaczęli z rozmachem, najpierw gola samobójczego zaliczył Atsuto Uchida, a kilka minut później po zagraniu ręką Makoto Hasebe w polu karnym sędzia podyktował jedenastkę, którą bez problemu wykonał Mario Balotelli. Zawodnicy z Azji za wszelką cenę nie chcieli się poddać, dlatego też wciąż szukali okazji na strzelenie bramki, którą odnaleźli w 69. minucie - po rzucie wolnym wykonywanym przez Yasuhito Endo gola strzałem głową zdobył Shinji Okazaki. Sprawę rozstrzygnął jednak Sebastian Giovinco, który w 82. minucie trafił do bramki Japończyków i tym samym zapewnił swojej drużynie zwycięstwo i awans po dramatycznym meczu.

5. Pozytywna reprezentacja Tahiti

Piłkarze z Tahiti Puchar Konfederacji przegrali z kretesem, zdobywając zaledwie jedną bramkę i tracąc ich aż 26. Sympatyczni zawodnicy z polinezyjskiej wyspy podbili jednak serca kibiców na całym świecie. Reprezentanci Tahiti byli niewątpliwie najbardziej pozytywną ekipą piłkarską w Brazylii, zaimponowali swoja pasją, zaangażowaniem, poświęceniem i wielkim sercem do gry.

Kibice nie postrzegali ich raczej jako profesjonalnych piłkarzy, lecz raczej jako grupę sympatycznych chłopaków, którzy potrafią wnieść odrobinę radości do tych prestiżowych rozgrywek. Nawet jeśli tracili bramki, uśmiech nie schodził z ich twarzy. Porażkę przyjmowali z godnością i radością, ciesząc się po prostu z tego, że mogą rywalizować na boisku z tak wspaniałymi piłkarzami. Okazali się też zwycięzcami w jednej z klasyfikacji - fair play. Polinezyjczycy byli drużyną, która popełniła w turnieju najmniej fauli.

Piłkarzem, który miał największe powody do radości był w ekipie Tahiti Jonathan Tehau. To on zdobył jedyną bramkę na turnieju dla podopiecznych Eddy'ego Etaety.

6. Przełamanie hegemonii Hiszpanów

Drużyna, która wygrywa w przeciągu kilku lat mistrzostwo świata i dwa mistrzostwa Europy zawsze na wielkich turniejach będzie stawiana w roli faworyta. Tak też było z reprezentacją Hiszpanii, która fazę grupową przeszła błyskawicznie, tracąc zaledwie jednego gola. Wszystko wskazywało także na to, że mając w pamięci doświadczenia z finału Euro 2012, półfinałowy mecz z Włochami nie powinien stanowić większych problemów dla podopiecznych Vicente del Bosque. Jak się jednak szybko okazało Squadra Azzurra, była dla La Furia Roja bardzo wymagającym przeciwnikiem. Podopieczni Cesare Prandellego w półfinałowym meczu stwarzali sobie więcej okazji bramkowych od Hiszpanów, nie potrafili ich jednak wykorzystać. Po raz pierwszy od bardzo dawna ktoś sprawił wielkie problemy każdej formacji La Roja. W końcu znaleziono sposób na grę mistrzów świata i Europy oraz neutralizację ich najlepszych piłkarzy, z czym ci nie do końca potrafili sobie poradzić.

Półfinał zakończył się serią rzutów karnych, w której oba zespoły zaprezentowały się świetnie, jednak szczęście sprzyjało Hiszpanom. Po niecelnym trafieniu Leonardo Bonucciego piłkarze La Roja awansowali do finału.

Tam czekała już na nich niesiona dopingiem fanatycznych kibiców Brazylia, która już w 2. minucie objęła prowadzenie. Canarinhos zdominowali Hiszpanów na murawie od pierwszego do ostatniego gwizdka, a ci żaden sposób nie potrafili odpowiedzieć na częste ataki gospodarzy. Świat po raz pierwszy od kilku lat mógł zobaczyć ekipę La Roja, która nie jest w stanie podjąć wyzwania rzuconego przez przeciwnika i która wysoko przegrywa w finale wielkiej imprezy.

7. Błędy i wpadki komentatorów

Podczas Pucharu Konfederacji nie zabrakło także lapsusów i pomyłek piłkarskich komentatorów. Z ust dziennikarzy Telewizji Publicznej mogliśmy się dowiedzieć m.in. o tym, że Meksykanin Giovanni dos Santos jest synem samego Rivaldo, jednak nie mamy pewności co do tego, czy Brazylijczyk do końca zdaję sobie sprawę ze swojego ojcostwa.

Podczas spotkania Włochy - Japonia, a konkretnie po bramce Super Mario jesteśmy bogatsi o informację, jakoby Stadion Narodowy po półfinałowym meczu Euro 2012 pomiędzy Niemcami a Włochami nosił nazwę „stadion Mario Balotellego” za sprawą dwóch goli, jakie piłkarz Milanu zdobył wówczas w Warszawie. Wiemy też, że trenerem reprezentacji Hiszpanii jest Vicent del Bosque, a obrońcą Sergi Busquets. A dla tych, którzy nie zdążyli się jeszcze zorientować Urugwaj to tegoroczny triumfator Copa Libertadores. Wszak między rozgrywkami klubowymi i reprezentacyjnymi wielkiej różnicy nie ma.

Polub nas na Facebooku! Tam dzieje się jeszcze więcej!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24