Pucharowiczów ciężkie boje - podsumowanie 3. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Jakub Królak
Wisła wygrała w hicie kolejki z Lechem
Wisła wygrała w hicie kolejki z Lechem Lech Poznań - Wisła Kraków
Jak na razie europejskie puchary nie służą polskim zespołom. Nasza eksportowa trójka, która w tygodniu z różnym szczęściem walczyła na międzynarodowej arenie, rozgrywki ligowe odsunęła na razie na drugi plan, co skutkuje gubieniem punktów. Legia tylko zremisowała z Górnikiem, Lech przegrał z Wisłą, a Ruch wysoko uległ Podbeskidziu. Co jeszcze działo się na ligowych boiskach? Zapraszamy na podsumowanie 3. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.

Hit dla Wisły, klasyk na remis

Po żenującej wpadce z islandzkimi półamatorami Kolejorz podejmował na własnym stadionie Wisłę i miał zamiar zrehabilitować się kibicom za czwartkową porażkę. Ligowy klasyk, zgodnie z oczekiwaniami, rozpoczął się od ataków Lecha, ale niespodziewanie to krakowianie schodzili do szatni z dwubramkową przewagą po dwóch trafieniach Garguły. Nic dziwnego, że z trybun stadionu raz po raz niósł się gromki okrzyk: „Co wy robicie, Kolejorz, co wy robicie”, a wraz z gwizdkiem kończącym pierwszą połowę rozległy się potworne gwizdy. W drugiej połowie Lech grał nieco lepiej i zdołał doścignąć Wisłę na kilka minut przed końcem spotkania po golach Wołąkiewicza i Doulgasa. Wydawało się, że poznaniacy z animuszem ruszą na gości i spróbują wywalczyć zwycięstwo, ale wtedy niespodziewany cios po błędzie Wołąkiewicza zadał Guerrier i to Wisła zdobyła trzy punkty w hicie kolejki. Na pocieszenie przed rewanżem ze Stjarnan można stwierdzić, że skoro lechici potrafili strzelić dwa gole Wiśle, to tym bardziej są w stanie zrobić to w czwartek, ale optymistów przed pojedynkiem z Islandczykami z pewnością ubyło. Poza tym, biorąc pod uwagę fakt, że w tym sezonie wszyscy czterej stoperzy Lecha zawalili już jakąś bramkę, a skuteczność w ataku nadal jest ogromnym problemem, trener Rumak ma nad czym myśleć i nad czym pracować.

W środę Legia odniosła fantastyczny tryumf nad Celtikiem, w sobotę czekał ją natomiast domowy mecz z Górnikiem. Po raz kolejny trener Berg zastosował rotację w składzie, choć wobec skali tego zjawiska trafniejsze byłoby stwierdzenie, że Norweg posłał do boju po prostu drugi garnitur. W porównaniu do meczu ze Szkotami szkoleniowiec mistrzów Polski wymienił aż dziewięciu zawodników, odsyłając na trybuny między innymi Radovicia, Dudę czy Żyrę. Drugi skład Legii nie potrafił pokonać Górnika i ostatecznie mecz zakończył się remisem, ale w stolicy ten wynik przyjęto raczej ze spokojem. W tej chwili liczą się tylko europejskie puchary, krajowe rozgrywki natomiast pozostają na drugim planie. Dużo dobrego można powiedzieć o zabrzanach, którzy po remisie z wicemistrzem potrafili postawić się również pierwszej drużynie minionego sezonu. Początek sezonu dla ekipy Roberta Warzychy jest więc aż nadspodziewanie dobry, ponadto widać, że nie ma w tym przypadku, więc wydaje się, że Górnik może spokojnie bić się o pierwszą ósemkę.

Wiśniewski jak wino, Cracovia jak barszcz

Dwa pierwsze mecze Lechii zaniepokoiły gdańskich kibiców, bowiem mimo wywalczenia czterech punktów, piłkarze znad morza nie zachwycali. Podobnie było w piątek – Biało-Zieloni bez większych problemów ograli słabego Piasta, ale nie można powiedzieć, by był to nadzwyczajny mecz w ich wykonaniu. Zastanawiające jest, że bezsprzecznie najlepszym zawodnikiem w ekipie trenera Machado jest Piotr Wiśniewski, który w Gliwicach strzelił dwa gole i był liderem gości. Żaden z trzynastu nowych piłkarzy, może z wyjątkiem Ariela Borysiuka, nie spełnia na razie pokładanych w nim nadziei, a grę Bartłomieja Pawłowskiego na początku sezonu trzeba nazwać nieporozumieniem. W pierwszym meczu został zmieniony jeszcze przed przerwą, w ostatnim nie wybiegł na drugą połowę. Jeśli młody skrzydłowy chce szybko wrócić na zachód, musi wziąć się do ciężkiej pracy, bo z taką grą lada chwila straci miejsce w składzie Lechii. Widać, że gdańszczanie potrzebują jeszcze sporo czasu, by wejść na optymalny poziom, ale dopóki będą punktowali, żadnych gwałtownych ruchów nie należy się spodziewać.

Żadnych powodów do zadowolenia nie ma jak na razie Robert Podoliński, bowiem Cracovia przegrała już trzeci kolejny mecz, tym razem z Jagiellonią. Częściowym usprawiedliwieniem może być fakt, że Pasy spotykały się z trzema silnymi drużynami, ale bilans zero punktów, dwa gole strzelone i siedem straconych ciężko obronić takim argumentem. Cracovia ma momenty, w których może się podobać, ale jak na razie nie przynosi to punktów. To był zresztą jej znak firmowy również w poprzednim sezonie, kiedy prowadził ją Wojciech Stawowy. Również za jego kadencji Pasy fatalnie spisywały się w obronie i te złe nawyki nadal są widoczne w ich poczynaniach. Trenera Podolińskiego czeka jeszcze sporo pracy, by biało-czerwona maszyna zaczęła funkcjonować optymalnie. Duża szansa na pierwsze punkty w sezonie czeka ją już za tydzień, kiedy pod Wawel zawita chimeryczna Korona.

Po remisie z Duńczykami w kwalifikacjach Ligi Europy w Chorzowie mógł zapanować lekki optymizm. Wyprawa do Bielska miała przynieść pierwsze zwycięstwo w sezonie i podnieść morale przed wyprawą do Skandynawii. Jednak to, co wydarzyło się w tym spotkaniu, z pewnością nie ucieszyło Jana Kociana – Ruch poległ z Góralami aż 0:3 i nic dziwnego, że szkoleniowiec chorzowian na konferencji prasowej użył słowa „masakra”. Debiut marzeń u Górali zaliczył Maciej Korzym, który zdobył gola i zanotował asystę, dzięki czemu bielszczanie wspięli się na 11. miejsce, z kolei Niebiescy zamykają tabelę z okrągłym zerem na koncie. To z pewnością nie wróży dobrze ani na kolejne mecze ligowe, ani tym bardziej na rewanż z Esbjergiem, ale Ruch za trenera Kociana nie raz już zaskakiwał i być może podobnie będzie tym razem.

Festiwal goli w Kielcach, Pich następcą Paixao

W barwach szczecińskiej Pogoni ponowny debiut zaliczył w końcu Marcin Robak. Po wyjątkowo krótkiej chińskiej przygodzie król strzelców z ubiegłego sezonu załatwił w końcu wszystkie formalności i mógł wystąpić przeciwko Koronie. Swojego strzeleckiego konta nie otworzył, ale i tak w Kielcach działo się bardzo dużo. Najpierw piękny gol Kiełba, potem odpowiedź Hernaniego, następnie kuriozalne trafienie z rzutu wolnego Golańskiego i w końcu piękny strzał Rogalskiego – kto pofatygował się na stadion przy ulicy Ściegiennego w sobotni wieczór, ten z pewnością nie żałował. Kibice Złocisto-Krwistych mogą się również cieszyć z tego, że ich drużyna zdobyła pierwszy punkt w obecnych rozgrywkach. Powodów do hurraoptymizmu to z pewnością nie daje, ale jest szansa, że teraz kielczanie będą punktować już częściej.

Patrząc na wyjściowe składy Śląska i Zawiszy można by przypuszczać, że wrocławianie będą rozgrywali mecz europejskich pucharów, a nie Ekstraklasy. W ekipie z Bydgoszczy wystąpiło bowiem aż 8 zagranicznych piłkarzy, w tym czterech Portugalczyków i trzech Brazylijczyków. U gospodarzy Polaków było znacznie więcej, bo siedmiu. Paradoksalnie gole dla Śląska strzelał jednak Słowak Pich, zaś dla Zawiszy bramkę zdobył Drygas, a nie żaden ze stranierich. Podopiecznym Tadeusza Pawłowskiego udało się więc zrehabilitować za wysoką porażkę z Pogonią i przy okazji udowodnić, że również bez Marco Paixao można strzelać gole i wygrywać mecze. Trzeba powiedzieć, że Robert Pich mocno pracuje nad tym, by we Wrocławiu zapomniano o sympatycznym Portugalczyku. Cztery gole w trzech meczach muszą budzić uznanie, a strzał, jakim pokonał Andrzeja Witana w niedzielnym meczu, można bez wstydu pokazywać na zachodzie.

W ostatnim meczu trzeciej kolejki spotkali się ze sobą dwaj beniaminkowie. Początek sezonu w ich wykonaniu był imponujący: GKS ograł Legię i Koronę, Górnik pokonał Ruch i zremisował z Wisłą. Oba zespoły nie zaznały więc jeszcze smaku porażki w Ekstraklasie i obie miały nadzieję na przedłużenie dobrej serii. Trener Szatałow przed spotkaniem miał ciężki orzech do zgryzienia – musiał bowiem znaleźć sposób na powstrzymanie braci Maków, którzy pokazali się z kapitalnej strony w dwóch poprzednich spotkaniach. Jednak już po siedmiu minutach bełchatowianie byli na prowadzeniu po akcji przebojowych braci. Tym razem podawał Mateusz, a piłkę do siatki skierował Michał. Jednak doświadczona ekipa z Łęcznej niedługo przed przerwą doprowadziła do wyrównania za sprawą Łukasza Mierzejewskiego. W końcówce meczu dwie sytuacje miał Shpetim Hasani, a czerwoną kartką ukarany został Ślusarski, ale mimo tych emocji wynik nie zmienił się i oba zespoły podzieliły się punktami. Tym samym po trzech seriach gier Górnik i GKS nadal nie znaleźli swojego pogromcy w Ekstraklasie.

Wyniki 3. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

  • Jagiellonia Białystok 2:1 Cracovia
  • Piast Gliwice 1:3 Lechia Gdańsk
  • Korona Kielce 2:2 Pogoń Szczecin
  • Legia Warszawa 1:1 Górnik Zabrze
  • Śląsk Wrocław 2:1 Zawisza Bydgoszcz
  • Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:0 Ruch Chorzów
  • Lech Poznań 2:3 Wisła Kraków
  • Górnik Łęczna 1:1 GKS Bełchatów


Statystyki 3. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

  • Liczba goli – 26
  • Średnia goli na mecz – 3,25
  • Zwycięstwa gospodarzy – 3
  • Remisy – 3
  • Zwycięstwa gości – 2
  • Żółte/czerwone kartki – 31/3
  • Liczba widzów – ok. 60 tys.
  • Średnia frekwencja – ok. 7,5 tys.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24