Od redakcji: Tekst powstał przed ogłoszeniem czwartkowych decyzji pandemicznych rządu. Jego wymowa pozostaje jednak jak najbardziej aktualna.
Za miesiąc, dokładnie 11 i 18 listopada, reprezentacja Polski rozegra mecze na Stadionie Śląskim. W tym pierwszym terminie ma się zmierzyć towarzysko z Ukrainą, a w drugim w nostalgicznie (ze względu na wspomnienie o jednym z najlepszych występów kadry w historii) zapowiadającym się spotkaniu z Holandią.
Zgodnie z obowiązującym na dziś przepisami, trybuny giganta będą mogły się wypełnić w 25 procentach. W przypadku Śląskiego oznacza to ponad 13.000 ludzi. Owszem, rozproszonych po obiekcie, ale po pierwsze rozproszenie to jest tylko teoretyczne, a po drugie w pewnym - pomimo kilkunastu eksperymentów naukowcy nie są jeszcze w stanie określi tego dokładnie - stopniu niwelowane przez okrzyki i śpiewy, bez których trudno przeżywać prawdziwe emocje.
Na chorzowskiej arenie pojawia się jednak punkt trzeci. I to on niesie ze sobą zdecydowanie największe zagrożenie, które całkowicie uzasadnia rozegranie tych spotkań bez publiczności. To fatalne zaplecze logistyczne Stadionu, którego baza parkingowa, wliczając w to miejsca parkowe, jest więcej niż skromna. Przy okazji wszystkich dotychczasowych wydarzeń organizatorzy apelowali, by samochody pozostawić w centrum Katowic i Chorzowa, a na Śląski podróżować komunikacją publiczną, korzystając przede wszystkim z linii tramwajowych, po których kursowało znacznie więcej niż zwykle pojazdów.
W kontekście koronawirusa takie wąskie gardło wiąże się z olbrzymim ryzykiem dla kibiców. Przyjmując punkt widzenia rządzących - gdy tłumaczą się ze swoich przedwyborczych beztroskich oświadczeń o schyłku epidemii - w momencie ogłaszania lokalizacji meczów, a także później, gdy określano dopuszczalną frekwencję, przesłanki, na podstawie których podejmowano decyzję, były diametralnie inne niż obecnie. Teraz wszak wszystkie strefy zielone zmieniły kolor na żółty, a czerwone zaczynają mienić się nam w oczach, podobnie jak liczby zakażonych, chorych i zmarłych.
Mam świadomość, że apel o zamknięcie meczów dla kibiców spotka się z oporem. Uderza bowiem zarówno w oczekiwania fanów, jak i w finanse organizatorów. Jestem jednak przekonany, że jeśli jednak uda się wam wyłączyć emocje to dokonacie wyceny zdrowia i życia z wynikiem takim samym jak mój. Niewykluczone zresztą, że wszystko zostanie rozstrzygnięte odgórnie, decyzją administracyjną podobną do tych, które wydano właśnie w Czechach.
I kto wie, czy właśnie za takim przecięciem tego węzła nie należy trzymać kciuków dla dobra nas wszystkich.
Nie przeocz
Musisz to wiedzieć
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?