Żal Astany. Przez niemal całą pierwszą połowę spotkania trzymali swoich rywali na krótkiej smyczy. Owszem, to piłkarze ze Stambułu dłużej współpracowali z piłką, ale grali tylko tam, gdzie pozwalał im na to plan Stanimira Stoilova.
Plan ten został oparty o tzw. niski pressing. Krycie od połówki, ale ostatnia linia defensywy ustawiona bardzo wysoko co pięknie zawężyło pole gry. Błękitni „Astańczycy” po prostu zabrali boisko drużynie gospodarzy. Ciach, ciach, ciach – tam już nie kopiemy.
Podopieczni Mustafy Denizliego zostali więc zmuszenie do podań prostopadłych. I długo nic z tego nie wynikało. Dopiero pod koniec pierwszej części gry intuicyjne muśnięcie piłki najaktywniejszego na boisku Oztekina i Burak Yilmaz znalazł się sam przed Ericiem. Trafił tylko w słupek. Kilka minut wcześniej to goście jako pierwsi zatopili piłkę w obramowaniu bramki, gdy po zejściu z prawej strony do środka uderzał Twumasi.
Galatasaray nie zamierzało czekać i pozostawiać coś przypadkowi. Regularnie, akcja za akcją, próbowali i konstruowali. Defensorzy Astany z każdą akcją słabli, ale heroicznie bronili dostępu do swego błękitnego królestwa.
W 64. minucie stało się dokładnie to, co przewidział Denizli i przez co nastroił swój zespół na goli zdobywanie. Wrzutka Shamko z lewej strony, akcję zamyka Twumasi i strzela na 1:0 dla Astany. Szok. Ludzie w czarnych włosach i modnych zarostach na trybunach rozdziewają buzię. Mija minuta, w dalekim Kazachstanie ludzie nie zdążą wysłać do zapracowanych znajomych smsów z radosną wieścią, kibice znad Bosforu nie dokończą eksplikacji swego złego samopoczucia, a Selcuk Inan już doprowadza do wyrównania. Piękna akcja dwójkowa z Podolskim i zimnokrwisty strzał między bramkarzem a obrońcami.
Selcuk Inan. Zabrakło go w składzie Galaty przed dwoma tygodniami i zespół ze Stambułu przestał mówić językiem futbolu. Dziś kapitan wrócił, usiadł za biurkiem w środku pola i kierował ruchem.
Galatasaray Stambuł zapewnił sobie tym remisem udział w Lidze Europy. Astana kończy przygodę z Europą i wraca do Azji. Żal błękitnych „Kolejarzy”. Mieli ich bić, a na własnym stadionie nie przegrali. Niewiele brakło a graliby o awans z grupy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?