Chorzowianie mieli prawo odczuwać skutki wyjazdowego środowego meczu 1/8 finału Pucharu Polski z OKS 1945 Olsztyn, który rozstrzygnęli na swoją korzyść dopiero po rzutach karnych. Musieli się w sobotę zmierzyć z "sąsiadem" w tabeli, który w 10 meczach ligowych stracił tylko 6 goli - najmniej ze wszystkich drużyn ekstraklasy.
Nudna i bezbarwna pierwsza połowa nie mogła wywoływać entuzjazmu na trybunach. Wesoło podrygiwał przy linii bocznej tylko "Tauronek" - maskotka sponsora chorzowian. Piknikowa pogoda udzieliła się najwyraźniej zawodnikom, bowiem pod bramkami niewiele się działo. Obaj bramkarze "zaliczyli" po jednej interwencji z prawdziwego zdarzenia i kibice mogli spokojnie oddać się towarzyskim pogaduszkom w przerwie.
Siedem minut po przerwie szansę gospodarzom stworzył bramkarz Arki mijając się z piłką przed polem karnym, czego nie zdołał wykorzystać Maciej Jankowski. Mecz zrobił się nieco ciekawszy, trochę ożywili się kibice. Groźniejsze sytuacje stworzyli gdynianie. Najlepszej nie wykorzystał w 62. minucie niepilnowany w polu karnym Ruchu Tadas Labukas. W końcówce chorzowianie wykazywali większą chęć do ataku, ale na sytuacje podbramkowe się to nie przełożyło. "Zróbcie chociaż jedną akcję" - krzyknął z trybun jeden z sympatyków Ruchu. Nic takiego nie nastąpiło i mecz skończył się bezbramkowym remisem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?