Rozstanie z kadrą to nie koniec świata. Jak radzili sobie byli selekcjonerzy?

Jacek Sroka / Dziennik Zachodni
Prowadzenie reprezentacji to marzenie każdego trenera. Co jednak ma zrobić, gdy straci tę pracę? Okazuje się, że to wcale nie koniec świata i można odnaleźć się na piłkarskim rynku. Prześledziliśmy dalsze losy polskich trenerów po rozstaniu z drużyną narodową, skupiając się tylko na tych, którzy awansowali z naszą reprezentacją do finałów mistrzostw świata bądź grali z nią na Euro.

Palmę pierwszeństwa należy przyznać Antoniemu Piechniczkowi i to nie tylko dlatego, że jako jedyny w tym gronie dwukrotnie prowadził kadrę. Niemal natychmiast po rozstaniu z reprezentacją znalazł bowiem pracę w Górniku Zabrze i zdobył z nim mistrzostwo Polski.

- Po powrocie z mistrzostw świata w Meksyku, w których odpadliśmy w 1/8 finału, odpoczywałem może przez miesiąc - wspomina Piechniczek. - Wówczas zadzwonił do mnie prezes Górnika Jan Szlachta. Nie odmówiłem mu i nie żałuję, a po mistrzostwie z Górnikiem wyjechałem na wczasy do Tunezji, gdzie zgłosiły się do mnie trzy miejscowe kluby oraz przedstawiciele federacji, proponując objęcie sterów tunezyjskiej kadry. Odpowiedziałem, że najpierw chciałbym popracować w klubie i przyjrzeć się specyfice tunezyjskiej piłki. Wybrałem Esperance Tunis, z którym zdobyłem mistrzostwo i Puchar Tunezji. Po tym sukcesie nie było już odwrotu. Z reprezentacją tego kraju grałem na igrzyskach olimpijskich w Seulu. Później prowadziłem jeszcze kadrę Zjednoczonych Emiratów Arabskich, spędzając w sumie za granicą prawie 10 lat - opowiada.

Wyjazd na zagraniczny kontrakt często był dla naszych byłych selekcjonerów sposobem na kontynuowanie pracy trenerskiej. Tą drogą poszli chociażby Kazimierz Górski i Jacek Gmoch, którzy z powodzeniem kontynuowali swoje szkoleniowe kariery w Grecji, sięgając z klubami po mistrzostwo tego kraju. - Nie zapominajmy, że w tamtych czasach zagraniczny wyjazd był szansą na bardzo dobry zarobek. W kraju nawet trener reprezentacji nie zarabiał zbyt wiele, a na Zachodzie nie dość, że płacono dobrze, to jeszcze w dolarach - podkreśla Piechniczek.

Dwukrotny selekcjoner nie dziwi się przy tym, że po zakończeniu pracy z drużyną narodową każdy szkoleniowiec chce zrobić sobie dłuższą lub krótszą przerwę. - Praca z reprezentacją to stres nieporównywalny z prowadzeniem klubu. Zwłaszcza w naszym kraju, gdzie wszyscy starają się mniej lub bardziej podszczypywać selekcjonera w trakcie jego kadencji - dodaje.

Tak właśnie zrobił np. Paweł Janas, który po mistrzostwach świata w Niemczech zrobił sobie dwuletnią przerwę (później objął GKS Bełchatów). Z kolei Jerzy Engel po koreańskim mundialu nie śpieszył się z powrotem na trenerską ławkę. Wolał funkcję dyrektora sportowego czy to w warszawskich klubach, czy w PZPN. - Nie dziwię się Jurkowi, bo to znacznie spokojniejsza praca od prowadzenia drużyny klubowej, w której po 2-3 porażkach mogą podziękować ci za usługi. W dodatku nie wiem, czy bycie dyrektorem sportowym PZPN nie było ciekawsze od prowadzenia klubu, bo przecież odpowiadał za szkolenie wszystkich naszych reprezentacji juniorskich i był bardzo blisko kadry - podkreśla Piechniczek.

Klubowi działacze zresztą nie bardzo kwapią się z proponowaniem pracy byłym selekcjonerom. Być może dlatego, że większość odchodziła w ostatnich latach w niesławie, po przegranych eliminacjach MŚ lub ME, bądź po kiepskim starcie w finałach tych imprez. Świetnym przykładem jest Franciszek Smuda, na którym po klęsce na Euro 2012 wszyscy wieszali psy. Franz po półrocznej przerwie wrócił na klubową ławkę w 2. Bundeslidze, ale w Niemczech nie odniósł sukcesu, nie potrafiąc uratować przed spadkiem drużyny z Ratyzbony.

Gdy jednak latem, dzięki znajomości z właścicielem klubu Bogusławem Cupiałem, przejął Wisłę, błyskawicznie przekształcił krakowian z zespołu mającego walczyć o utrzymanie w czołową ekipę ekstraklasy. Bo choć przygoda z kadrą mu nie wyszła, to pochodzący z Lubomi trener nadal jest na krajowym podwórku jednym z najlepszych fachowców.

Podobnie będzie pewnie z Waldemarem Fornalikiem, który odnosił sukcesy w pracy z klubami (Ruch Chorzów) przed przejęciem sterów kadry, i po rozstaniu z nią zapewne też wygra jeszcze jakieś trofeum. Musi tylko uwierzyć, że nawet po reprezentacji na dobrego trenera wciąż czeka wiele wyzwań.

Dziennik Zachodni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24