Zanim Śląsk pojechał do Warszawy, zaprezentował swojego nowego piłkarza. Zgodnie z oczekiwaniami został nim 27-letni chorwacki defensywny pomocnik Diego Živulić. Sam o sobie mówi, że dobrze gra głową, jest zdyscyplinowany taktycznie i ma dobre podanie. Związał się z WKS-em dwuletnią umową z opcją przedłużenia o kolejny sezon. To ma być żołnierz od brudnej roboty trenera Lavicki.
Tymczasem Czech musiał radzić sobie w Warszawie bez swojego nowego nabytku. Po dwóch zwycięstwach na start ligi nie miał oczywiście zamiaru zaskakiwać kogokolwiek składem, ale wpuszczenie od pierwszej minuty Erika Exposito, było istotną roszadą. Na ławkę wrócił Daniel Szczepan.
Wrocławianie zaczęli mecz odważnie, wysoko, co było jednak sporym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że priorytetem dla szkoleniowca wrocławian jest zazwyczaj dyscyplina w obronie. Jak na grę w paszczy lwa - chociaż ostatnio trochę osowiałego - to WKS wyglądał całkiem nieźle. Brakowało niestety celnych strzałów, a najgroźniejszą akcją był moment, w którym Artur Jędrzejczyk wybijał piłkę na rzut rożny, bo równie dobrze mógł ją skierować do własnej bramki.
Dużo więcej pracy miał niestety jego vis a vis Matus Putnocky, który kilkukrotnie ratował Śląsk. Obronił sprytny strzał Luquinhasa pod poprzeczkę czy główkę Jarosława Niezgody. Nie miałby jednak nic do powiedzenia, gdyby po uderzeniu Arvydasa Novikovasa i rykoszecie od Krzysztofa Mączyńskiego piłka wpadła tuż przy słupku do siatki. Na szczęście przeszłą obok.
Druga połowa to od początku wzrastająca przewaga Legii. Z czasem wrocławianie cofali się coraz bliżej własnej bramki. Putnocky znów musiał obronić niewygodny strzał Niezgody. W pewnym momencie gospodarze mieli już 66 proc. posiadania piłki - to chyba najlepiej obrazuje, jak wyglądały boiskowe wydarzenia.
Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że Lavicka przewidział taki przebieg spotkania. Mimo naporu przeciwników, wrocławianie cały czas bowiem pozostawiali zdyscyplinowani w obronie i trudno było Legii dojść do naprawdę czystych sytuacji strzeleckich. Dobrze, pewnie wyglądał Piotr Celeban, który miał sporo energii i często przyklejał się do Niezgody. Gorzej prezentował się za to Robert Pich.
Opiekun przyjezdnych z czasem zaczął robić zmiany, by dać nieco oddechu swoim piłkarzom. Wszedł Łabojko, Cholewiak (znów na atak) i Adrian Łyszczarz, który skorzystał na przepisie o młodzieżowcu i zmienił Płachetę. Podstawowy cel został osiągnięty - goli Śląsk nie stracił.
- Graliśmy o zwycięstwo, a mamy remis. W drugiej połowie przeważaliśmy, ale zabrakło strzałów i sytuacji z przodu - powiedział po spotkaniu obrońca miejscowych Paweł Stolarski.
Remis z Legią w Warszawie to zawsze cenny wynik. Bardziej cieszy to, że po trzech kolejkach WKS ma siedem punktów. Przed sezonem nikt by na to nie postawił nawet złotówki.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?