Sokolim okiem na Orły: "Panie Waldku, Pan się nie boi"

Maciej Czupryna
Porażka w Dublinie wbrew pozorom dała kilka odpowiedzi co do personaliów. Oglądając spotkanie bało-czerwonych, starałem się nie emocjonować (w zasadzie nie było to trudne), a skoncentrować na poszczególnych zawodnikach i ich grze.

Tomaszewski dla Ekstraklasa.net: Nie sądziłem, że odejdę na zasłużony odpoczynek

Był to kolejny mecz towarzyski Waldemara Fornalika i kolejny przegrany. Rywale z wyjątkiem Urugwaju nie byli z najwyższej półki (Estonia, RPA, Irlandia - red.). Nie biorę pod uwagę spotkań poza terminami FIFA, jak tych z Macedonią, czy Rumunią. Notabene mecz z Rumunią nie został uznany jako spotkanie towarzyskie, i nie zdobędziemy dzięki niemu punktów do międzynarodowego rankingu FIFA. Mimo słabych rywali nie udało nam się uzyskać korzystnych rezultatów. Wyjątkiem było spotkanie z RPA, wygrane przez naszą reprezentacją 1:0. W składzie na to spotkanie przeważali zawodnicy tzw. "drugiego sortu", ponieważ cztery dni później, czekał nas słynny mecz na Narodowym z Anglią. Jest wyraźny problem z motywacją na mecze towarzyskie. Być może wina leży po części, po stronie naszych przeciwników, którzy nie dają powodów do nadmiernej mobilizacji. Wykluczam z tego grona Urugwaj. To oczywiście złośliwa i niedorzeczna teza. Ponieważ bez względu na przeciwnika starania zawodników powinny być co najmniej dostrzegalne, nie koniecznie w postaci końcowego wyniku, a samego zaangażowania w grę.

Zaangażowania nie można było odmówić obu bramkarzom i Lewandowskiemu, o którym będę pisał później. Pion starali się utrzymać defensywni pomocnicy: Krychowiak i Łukasik, którzy wywiązali się z odbioru, natomiast nie zaprezentowali żadnego rodzaju rozegrania akcji, co na pewno na poziomie reprezentacji nie jest dopuszczalne, taką grę można wybaczyć jedynie Claudeowi Makelele, który był perfekcyjny w odbiorze piłki.

Boczni obrońcy nie zostali właściwie wykorzystani. Boenisch jest lewym obrońcą, a występował na prawej pod nieobecność Piszczka. Wawrzyniaka natomiast winię za straconą bramkę, jeżeli mamy dokonać jakiegokolwiek rozliczenia. Jego wybicie może zdarzyć się w „lidze żaków”. To nie pierwsza sytuacja, w której defensor Legii popełnia błąd, owocujący bramką dla przeciwników, nie jest on pewnym punktem. Poza tym wyraźnie widać, że nie wytrzymuje presji spotkań, stąd też wynikają jego proste błędy. Jest wystraszony i nie wierzy w swoje umiejętności, przez co bezmyślnie pozbywa się piłki, to obserwacja z innego spotkania, akurat w Dublinie nie było się czego obawiać.

Grę środkowych obrońców należałoby przemilczeć. Niezrozumiała była pozycja Wasilewskiego, który ostatni mecz na bocznej obronie zagrał w spotkaniu ze Standardem Liege, czyli wtedy kiedy Axel Witsel zrobił swoje „wejście smoka”, a noga Wasilewskiego musiała być skręcana śrubami. Glik po swoich interwencjach powinien wylecieć z boiska po kilku minutach. Wyraźnie brakuje mu szybkości, przy założeniu gry pressingiem, nie ma możliwości prowadzenia gry z wolnymi stoperami. Według mnie Glik jest jak „tykająca bomba”. Oglądałem kilka jego meczów w Serie A, styl gry jest bardzo podobny do tego z reprezentacji. Ostre wejścia wślizgiem, czyli efekt wolnego biegu. Perquis jest jednym z najsłabszych obrońców w Primera Divison, z podobnym deficytem szybkości. Mimo to gra w pierwszym składzie, to co najmniej dziwne.

Skrzydłowi w ogóle nie byli wykorzystani. Wina oczywiście leży po stronie środka: defensywni pomocnicy, plus „niezawodny” Obraniak. Pawłowski nie wykorzystał szansy, pomimo moim zdaniem dużego potencjału, który patrząc na wiek (27 l.) powinien w pełni wykorzystywać. Błaszczykowski starał się być konstruktorem akcji, jednak nie jest do tego stworzony. Kuba jest charakterystycznym bocznym pomocnikiem, który kończy akcję strzałem lub dośrodkowaniem. Nie zajmuje się rozgrywaniem piłki, ponieważ jest zbyt dynamiczny, przez co często gubi się w swoich akcjach, tracąc w środku pola piłkę. Grosicki nie otrzymywał „piłek”, więc nie spełnił swojej roli, sprintera skrzydłowego, czekającego na szybkie kontry.

Na deser pozostawiłem dwójkę, zgoła odmiennych nie tylko pod względem pozycji, ale przede wszystkim zaangażowania graczy. Robert Lewandowski nie może trafić od meczu z Grecją. Na całą beznadzieję, jaką zaprezentowaliśmy w Dublinie, miał dwie szanse. To oznacza, że nie zatracił instynktu snajpera. Być może jest przemotywowany, bo nie można odmówić mu zaangażowania. Jest tak duże, że momentami niedorzeczne. Najlepszy zawodnik, najlepszy snajper nie może skupiać się na defensywie, odzyskiwaniu piłki lub rozgrywaniu akcji. To zwyczajny nonsens.

Pomijam brak współpracy pomiędzy formacjami i brak podejmowania szybkich, nieraz odważnych decyzji. Tego po prostu nie było. Cała wina powinna spaść na kogoś konkretnego. Może nikt nie uwierzy, ale zdołałem znaleźć doskonałego kandydata, który wyrasta na „całe zło” kadry. Głównie na własne życzenie. Ludovic Obraniak potwierdził, że dzieli go coraz bardziej widoczny „mur” od pozostałych „kolegów” z drużyny. Jego niemożność porozumiewania się, wzajemne oskarżenia, zupełny brak chemii, są rezultatem słabej gry. Sam Ludo mówił: „że na zgrupowania kadry, przylatuje z duszą na ramieniu”. Może lepiej od siebie odpocząć, wziąć kilka lekcji polskiego, skupić się na grze w klubie. Ta sytuacja jest dla każdego męcząca. Obraniak nie dał nam niczego, a na jego miejsce można desygnować do gry co najmniej kilku innych zawodników. Pozycja na której Obraniak, stara się grać w kadrze, jest kluczowa przy naszym ustawieniu zespołu. On uruchamia bocznych pomocników i stwarza sytuacje lub co najmniej miejsce dla napastnika.

Współczuję Obraniakowi, bo ma prawo czuć się zaszczuty. Natomiast to on sam wybrał grę dla naszej kadry i powinien znać nasz język. Mam nieodparte wrażenie, że gdyby był choć trochę lepszym piłkarzem i miał szansę na ławkę rezerwowych w ekipie Francuzów, nawet nie pomyślałby o grze dla „Orłów”. Wartość marketingowa reprezentanta kraju wzrasta. Nie traktujmy reprezentacji, jak klubu. W tej kwestii powinniśmy być konserwatywni.

Przed meczem z Ukrainą dwie rzeczy są pewne. Nie wiemy jeszcze co mamy robić, ale na pewno wiemy czego nie robić. Trener Fornalik sprawia wrażenie osoby, która ma dobry pomysł na grę, ale dobiera fatalnych wykonawców. Trochę odwagi trenerze, jak w tytule piosenki: „Panie Waldku, Pan się nie boi”. Przeważnie odwaga popłaca. Warto wziąć to pod uwagę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24