Szlagier nie zawiódł. Po jednej bramce Włochów i Hiszpanów w najciekawszym do tej pory meczu Euro

Paweł Stankiewicz / Dziennik Bałtycki
Hitowe spotkanie grupy C i największy szlagier fazy grupowej Euro na polskich boiskach nie zawiódł. Hiszpanie i Włosi stworzyli wspaniałe widowisko i sprawiedliwie podzielili się punktami. Bohaterem La Furia Roja mógł zostać Fernando Torres, jednak po wejściu na boisku w drugiej połowie zmarnował trzy doskonałe okazje.

Zobacz koniecznie:

Gdańska Arena została zdominowana przez fanów obu drużyn. Nie brakowało oczywiście polskich kibiców futbolu, którzy też chcieli na żywo obejrzeć pojedynek aktualnego mistrza świata i Europy ze zwycięzcą mundialu 2006. Włosi byli licznie wspierani przez swoich tifosi, ale to jednak fani z Hiszpanii wypełnili większą część stadionu. Stąd na trybunach dominował kolor czerwony.

Cały świat patrzył w niedzielę na Gdańsk, bowiem to właśnie spotkanie cieszyło się największym zainteresowaniem ze wszystkich w fazie grupowej Euro 2012. Trybuna prasowa też była oblegana, a mecz relacjonowało w sumie blisko 1,5 tys. dziennikarzy.

Największą zagadką było, kto zastąpi w teamie Vicente del Bosque dwóch wielkich nieobecnych: Carlesa Puyola i Davida Villę (obaj wypadli z kadry na Euro z powodu kontuzji). Selekcjoner Hiszpanów prochu nie wymyślił i zdecydował się na wariant stosowany w tym sezonie w Realu Madryt przez Jose Mourinho. Na środek obrony przesunięty został Sergio Ramos, a jego miejsce na prawej stronie defensywy zajął Alvaro Arbeloa.

Jeśli chodzi o atak, to opinie były różne. Fernando Llorente, Alvaro Negredo i Fernando Torres - w takiej kolejności typowani byli piłkarze z hiszpańskiej kadry do zastąpienia Villi. Nikt nie trafił, bowiem całą trójkę del Bosque zostawił na ławce rezerwowych i Hiszpanie wyszli na boisko bez nominalnych atakujących. Na skrzydłach postawił na Andresa Iniestę i Davida Silvę, a rolę środkowego napastnika pełnił Cesc Fabregas.

Włosi z kolei przed turniejem mieli problemy z defensywą. Z kadry najpierw wypadł Domenico Criscito podejrzewany o udział w aferze korupcyjnej, a potem kontuzjowany Andrea Barzagli. Selekcjoner reprezentacji Italii Cesare Prandelli zaryzykował i zdecydował się zagrać takim ustawieniem, które w lidze włoskiej przyniosło sukces Juventusowi Turyn, czyli trójką piłkarzy w obronie. I trzeba przyznać, że to był strzał w dziesiątkę, bo defensywa Italii spisywała się naprawdę dobrze.

W ogóle Italia w pierwszej połowie grała lepiej, niż można było się spodziewać. Solidnie w obronie, przeprowadzała groźniejsze akcje ofensywne. Hiszpański bramkarz Iker Casillas musiał się wykazać, gdy bronił strzały Andrei Pirlo z rzutu wolnego czy w końcówce pierwszej połowy uderzenie głową z kilku metrów Thiago Motty. Do tego dodajmy jeszcze niecelny strzał Cassano z pola karnego. Hiszpanie pokazali to, z czego słyną, czyli że długo potrafią utrzymać się przy piłce i koronkowo budują swoje akcje. Tyle że robili to zbyt koronkowo i w polu karnym szybko tracili piłkę. Jeden strzał Andresa Iniesty to stanowczo za mało jak na obrońców tytułu.

Znacznie ciekawiej było w drugiej połowie tego meczu. Dynamicznie zaczęli Hiszpanie, którym wyraźnie zależało na strzeleniu gola. Jednak w 61. minucie prowadzenie objęli Włosi. Świetnym podaniem popisał się Andrea Pirlo, a wprowadzony za słabo spisującego się tego dnia Maria Balotellego Antonio Di Natale z zimną krwią pokonał Casillasa i sektory zajmowane przez fanów z Italii eksplodowały radością. Nie trwała jednak długo, bo niespełna trzy minuty. Tym razem świetną akcję przeprowadzili Hiszpanie. David Silva znakomicie zagrał do Cesca Fabregasa, który posłał piłkę do siatki obok bezradnego Gianluigiego Buffona.

W 73. minucie del Bosque wreszcie sięgnął po głodnego gry w tym sezonie Torresa. To świetny napastnik, którego gol w finale mistrzostw Europy cztery lata temu z Niemcami dał Hiszpanom tytuł najlepszej drużyny na Starym Kontynencie.

Dzisiaj Torres mógł zapewnić Hiszpanom zwycięstwo nad Włochami, ale widać, że wciąż nie jest w najwyżej formie (stracił ją po transferze z Liverpoolu do Chelsea zimą 2011 r.). Na poprzednich mistrzostwach przynajmniej jedną z takich okazji zamieniłby z pewnością na bramkę, ale to nie jest ten sam piłkarz, co wówczas. Najpierw znalazł się w sytuacji sam na sam z Buffonem, ale doświadczony włoski bramkarz nie dał się pokonać. Pięć minut przed końcem spotkania Torres po raz kolejny znalazł się w dogodnej sytuacji. Miał sporo czasu, mógł w dodatku podawać na skrzydło do Jesusa Navasa. Mimo to spróbował się lobować Buffona. Piłka przeleciała jednak nad poprzeczką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24