ASTROENERGY WARTA GORZÓW WLKP. – CARINA GUBIN 2:3 (2:2)
- Bramki: Ufir (6), Rybicki (8) – Woźniak (24), Ryś (28), Laskowski (79).
- AstroEnergy Warta: Nowicki – Majerczyk, Siwiński, Gajda, Zdzichowski (od 54 min Micek) – Marchel – Ufir, Jachno (od 64 min Kasprzak), Rybicki (od 54 min Wawrzyniak) – Duda (od 70 min Lazar), Krauz.
- Trener: Mateusz Konefał.
- Carina: Czajor – Walczak, Płonka, Woźniak, Boksiński – Diduszko, Kamon – Ryś (od 84 min Matuszewski), Więcek (od 90+1 min Haraszkiewicz), Staszkowian – Vieira (od 61 min Laskowski).
- Trener: Grzegorz Kopernicki.
- Żółte kartki: Jachno, Krauz, Siwiński, Gajda, Micek, Duda, trener Konefał – Diduszko, Matuszewski, Haraszkiewicz.
- Druga żółta i czerwona kartka: Siwiński.
- Sędziował: Mariusz Maćko (Żary).
- Widzów: 200.
Trenerskie dylematy
Trener gości Grzegorz Kopernicki nie martwił się przed meczem niską temperaturą powietrza, deszczem i wiatrem. – Cieszymy się, że w Gorzowie będziemy mogli zagrać na świetnie przygotowanej, równiutkiej murawie – powiedział. – Nasze boisko praktycznie od października nie nadaje się do użytku. Bardziej przypomina bagno niż sportowy obiekt. Jeździmy po B-klasowych wioskach, by móc przeprowadzić jakiekolwiek zajęcia.
Opiekun gospodarzy Mateusz Konefał miał inne zmartwienia. Jeszcze przed poprzednim meczem wypadł mu ze składu kontuzjowany Karol Gardzielewicz, a w sobotni poranek choroba zmogła dodatkowo Adriana Bielawskiego. Trzeba było sięgnąć do rezerw.
Początek, jak u Hitchcocka
Mimo niekompletnego zestawienia, gospodarze rozpoczęli pojedynek rewelacyjnie. W 6 min Jakub Duda uderzył spoza pola karnego, Szymon Czajor dość nieporadnie odbił futbolówkę przed siebie, a nadbiegający Dawid Ufir bez problemów wpakował ją z 6 metrów do pustej bramki. Dwie minuty później Czajor zaliczył kolejną nieudaną interwencję. Wykopując piłkę z „szesnastki” trafił nią w rywala, Duda zablokował golkiperowi możliwość naprawienia błędu, a Krystian Rybicki „główką” ´z linii pola karnego bez problemów trafił do „pustaka”. 2:0 i szaleństwo w obozie Warty!
Gubinianie przypominali przez chwilę boksera po ciężkim nokdaunie, lecz błyskawicznie odzyskali równowagę. Jeszcze w 7 min, przy prowadzeniu Warty 1:0, Damian Płonka chybił z czystej pozycji strzeleckiej. W 24 i 28 min jego partnerzy już się nie pomylili. W pierwszym przypadku Bartosz Woźniak mocnym uderzeniem głową sfinalizował dokładną centrę Mateusza Walczaka z rzutu rożnego, a w drugim Jakub Ryś dynamicznie zbiegł z piłką z prawego skrzydła do środka boiska i lewą nogą posłał futbolówkę z 18 metrów w górny róg bramki gospodarzy. 2:2, czyli w sumie cztery gole, zanim minęło pół godziny meczu!
Goście przechylili szalę na swoją stronę
W drugiej połowie było mnóstwo walki, kartek, biegania i jeżdżenia po śliskiej murawie na czterech literach, ale mało podbramkowych spięć. W 64 min Kacper Staszkowian próbował zaskoczyć Wiktora Nowickiego strzałem z 18 metrów, lecz minimalnie chybił. Kwadrans później znakomicie wymienił jednak kilka podań ze świeżo wprowadzonym na boisko Kacprem Laskowskim, który ostatecznie bombą spoza pola karnego „zdjął pajęczynę” w „klacie” warciarzy. Carina wróciła z piłkarskich zaświatów, odwróciła bieg wydarzeń na boisku, a około 40-osobowa grupa kibiców „zielonych” mogła wykrzyczeń na całe gardło: - Derby dla Gubina!
Gorzowianom nie zostało nic innego, jak tylko rzucić się do huraganowych ataków i próbować ratować przynajmniej remis. Nic z tego nie wyszło, bo w 82 min strzał Adriana Marchela został zablokowany przez defensorów Cariny na korner, zaś w 89 „główka” Filipa Wawrzyniaka okazała się minimalnie niecelna. Po drugiej stronie boiska kropkę nad „i” mógł postawić w 87 min Denis Matuszewski, ale w sytuacji „sam na sam” z Nowickim nie trafił w światło bramki. Warta kończyła mecz w dziesięciu, bo już w doliczonym czasie gry drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę ujrzał jej stoper Dominik Siwiński.
Dwugłos szkoleniowców
– Swoim fatalnym początkiem sprawiliśmy, że derby okazały się per saldo bardzo widowiskowym i dramatycznym pojedynkiem – powiedział po ostatnim gwizdku sędziego szkoleniowiec przyjezdnych. – Na szczęście zespół nie załamał się dwoma bardzo szybko straconymi golami. W odróżnieniu od naszej reprezentacji w Pradze. W ofensywie mamy duży wachlarz możliwości i chwała chłopakom za to, że potrafili je wykorzystać.
Trener gospodarzy, co zrozumiałe, był w diametralnie odmiennym nastroju. – Już dawno żadne spotkanie nie ułożyło się nam tak znakomicie w pierwszych minutach. A potem? Potem nawet nie wiem, w jakim momencie ten mecz nam się rozmył – przyznał. – Zabrakło nam odpowiedzialności, umiejętności utrzymania się przy piłce, a głupimi stratami sami zaprosiliśmy przeciwników do strzelania nam bramek. Kolejny raz przekonaliśmy się, że brak doświadczenia może nam bardzo utrudnić walkę o utrzymanie się w trzeciej lidze. Znaleźliśmy się w trudnym momencie. Spotkań jest coraz mniej, skończył się margines błędów.
Czytaj również:
Piłkarze Warty Gorzów chcą postawić na ofensywny futbol. Bo tylko taki może im zapewnić pozostanie w trzeciej lidze
Gladiatorzy na Narodowym, relacja z gali XTB KSW Colloseum 2
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?