Tomasz Salski, prezes ŁKS: Łódzki Klub Sportowy podniesie wartość marketingową ekstraklasy
- Jak nie zwariować po tych trzech kolejnych awansach? W przeszłości ŁKS miał kłopoty ze „konsumpcją” sukcesu. Zwykle rozmieniał go na drobne.
- Przede wszystkim mamy świadomość tego, że jeszcze nic nie osiągnęliśmy. Dziś dostaliśmy się do najwyższej klasy rozgrywkowej, a dopiero tam odbędzie się właściwy egzamin i tam też dopiero można coś cennego zdobyć. Udało mi się w ŁKS zarazić wszystkich czymś, co pozwolę sobie nazwać odpowiednią perspektywą, a tą jest zawsze przyszłość. Najważniejsze jest to, co przed nami.
- Co pan czuł po ostatnim gwizdku arbitra w Jastrzębiu, kiedy piłkarze wywalczyli awans?
- Nie była to przesadnie wylewna radość. Sądzę, że między innymi dlatego ponieważ długo dojrzewałem do tego awansu. I tak naprawdę zaprzątam sobie głowę wyłącznie tym, co będzie się działo od 25 lipca, bo tego dnia wystartuje nowy sezon ekstraklasy. Już z ŁKS.
- Przed sezonem mówił pan, że kibice ŁKS muszą uzbroić się w cierpliwość i na ten awans do ekstraklasy trzeba będzie poczekać dłużej. Zasłona dymna?
- To wynika z tego, jacy jesteśmy. Ludzie, z którymi pracujemy z jednej strony znają swoją wartość, z drugiej – zawsze pamiętają o pokorze i szacunku do przeciwnika. Nie potrzebne są buńczuczne zapowiedzi. Wszystko można zrobić ze spokojem, bo prawdziwego mężczyznę, jak zwykł mawiać klasyk, poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy.