Transfer Bereszyńskiego do Legii, czyli dużo szumu o nic

Wojciech Maćczak
Bartosz Bereszyński otrzymywał sporo szans na grę w Lechu. Czy w Legii przebije się do pierwszego składu?
Bartosz Bereszyński otrzymywał sporo szans na grę w Lechu. Czy w Legii przebije się do pierwszego składu? Grzegorz Dembiński
Po tym, jak Bartosz Bereszyński odrzucił ofertę nowego kontraktu z Lechem Poznań i podpisał obowiązującą od lipca umowę z warszawską Legią, wokół osoby młodego piłkarza zrobiło się sporo szumu. Trochę to dziwne, bo przecież to przeciętny zawodnik, którego odejście w żaden sposób nie osłabia poznańskiego zespołu i nie zasługuje na taką uwagę, zwłaszcza ze strony kibiców „Kolejorza”.

Sprawa rozpoczęła się cztery dni temu. Bereszyński, któremu za pół roku kończy się kontrakt z poznańskim zespołem, podpisał umowę z warszawską Legią. W związku z tym został odsunięty od pierwszej drużyny „Kolejorza” i jeśli kluby nie dojdą do porozumienia w kwestii wcześniejszego odejścia zawodnika, to najbliższe pół roku spędzi w Młodej Ekstraklasie. Decyzja młodego gracza spowodowała lawinę negatywnych komentarzy pod jego adresem na forach związanych z poznańskim środowiskiem kibicowskim. Fani zespołu ze stolicy Wielkopolski nazwali go największym zdrajcą w historii, a na jednym z forów udostępniono jego prywatny numer telefonu, przez co Bereszyński otrzymywał tysiące obraźliwych SMS-ów. Afera jakby zespół opuszczała wielka gwiazda, związana z nim od lat.

A przecież Bereszyński wielkim piłkarzem jest póki co tylko w marzeniach. To przeciętny grajek, który przez pół roku w Ekstraklasie zdołał strzelić jedną bramkę, a przypomnijmy, że gra na pozycji napastnika. Wcześniej spędził dwa lata na wypożyczeniu w pierwszoligowej Warcie, gdzie co prawda grał regularnie, ale furory nie zrobił. Jeśli podpisałby nową umowę z Lechem, to zapewne znów zostałby gdzieś wypożyczony, bo póki co to zawodnik zbyt słaby, by grać w klubie, walczącym o mistrzostwo Polski.

Zobacz koniecznie: Artur Boruc powołany do kadry na mecz z Irlandią

Co prawda inne zdanie miał na jego temat Mariusz Rumak, który uparcie stawiał na piłkarza w rundzie jesiennej. Szkoleniowiec Lecha twierdził, że Bereszyński zasługuje na szansę, że powinien grać, mimo że zdaniem wielu piłkarz po prostu zawodził. Szkoleniowiec rzeczywiście liczył na niego, wierzył w jego umiejętności i jeśli ktoś w Poznaniu miałby mieć pretensje o decyzję zawodnika, to właśnie Rumak. Można powiedzieć, że Bereszyński zrobił go w konia, najpierw wykorzystując fakt, że szkoleniowiec daje mu szanse gry, a później czmychając z klubu, gdy nadarzyła się okazja.

Dlatego marne wydają się wyjaśnienia Bereszyńskiego, że Lech nie wiązał z nim przyszłości, a w Legii dostanie szansę. Przecież w całej Polsce nie ma drugiego człowieka, który tak wierzyłby w tego zawodnika, jak Mariusz Rumak. Każdy inny trener po paru jesiennych spotkaniach odesłałby go głęboko na ławkę rezerwowych, a w Poznaniu grał praktycznie przez całą rundę. Trochę wynikało to również z sytuacji kadrowej, ale tak czy siak Bereszyński pograł sobie w minionej rundzie sporo.

Czy Bartosz rzeczywiście myśli, że w Warszawie o miejsce w składzie będzie mu łatwiej? W Legii pozycje, na których gra 20-letni zawodnik, są obsadzone zdecydowanie liczniej niż w Poznaniu. Dotychczas jego konkurentem do gry w ataku był Bartosz Ślusarski, a teraz stanie w szranki z Danijelem Ljuboją i Markiem Saganowskim, a jeżeli „Wojskowi” zrealizują kolejne cele transferowe, sprowadzając m. in. znanego z występów w Wiśle Kraków Dudu Bitona, to szanse Bereszyńskiego spadną do zera. Nie będzie łatwo również na skrzydłach – tam przecież występuje błyskotliwy Jakub Kosecki, a także Michał Żyro i Michał Kucharczyk, wszyscy ocierający się w ostatnim czasie o reprezentację Polski. Czy Bartosz jest lepszy? Nie wydaje nam się.

Podsumowując: Bereszyński odszedł z Lecha, w którym co jakiś czas podnosił się z ławki rezerwowych i odszedł do Legii, gdzie perspektywy na grę wydają się mniejsze – pogratulować decyzji. Tylko wokół czego ten cały szum? Ot, przeciętny zawodnik przeniósł się z jednego klubu do drugiego. Gdyby taki numer wyciął kibicom „Kolejorza” Piotr Reiss czy Krzysztof Kotorowski, wzburzenie byłoby uzasadnione, bo ci zawodnicy są żywymi symbolami Lecha. Ale chociażby próba porównania Bereszyńskiego z którymkolwiek z nich byłaby już profanacją.

Kibiców Lecha najbardziej boli fakt, że Bereszyński wybrał właśnie Legię. Nie trzeba tłumaczyć, że gdyby trafił do jakiegokolwiek innego klubu, to takiej afery by nie było. To w końcu syn byłego zawodnika Lecha Przemysława, rodowity Poznaniak i dlatego jego odejście zabolało kibiców. Ale przypomnijcie sobie mecze tego zawodnika z jesieni – czy rzeczywiście będzie brakować go w składzie poznańskiego zespołu? Nie sądzę. Po co ten zawodnik Legii nie mam zielonego pojęcia, ale to już problem warszawiaków.

Zostawmy więc temat Bereszyńskiego i zajmijmy się rzeczywistymi problemami poznańskiej drużyny. A fakty są takie, że mamy trzeci tydzień stycznia, a do Lecha nie trafił jeszcze żaden zawodnik. Podpisano co prawda umowę z Łukaszem Teodorczykiem, ale nadal nie wiadomo, czy zawodnik ten zagra w Poznaniu wiosną. Sporo mówi się o kandydatach do gry w „Kolejorzu”, nie słychać tylko żadnych konkretów. Oby tylko nie skończyło się jak latem, gdy z zapowiadanego transferu napastnika nic nie wyszło.

Wzmocnienia drużyny – to w tej chwili najważniejsza kwestia, która powinna zaprzątać głowy kibiców Lecha. A tematy zastępcze zostawmy na boku – przecież Bereszyński jest wolnym człowiekiem i może sobie grzać ławkę, gdzie tylko chce. Nie róbmy mu niepotrzebnej reklamy.

Jakie jest wasze zdanie na ten temat? Zapraszamy do dyskusji na Lech Poznań Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24