Widzew. Muszą się napocić, aby osiągnąć sukces w Morągu

Piłkarze Widzewa już wczoraj wyjechali do Morąga, gdzie dziś zmierzą się z Huraganem. Przyjazd czterokrotnego mistrza Polski już od pewnego czasu elektryzuje miejscową sportową społeczność. Huragan, po raz pierwszy w swojej historii, zmierzy się z utytułowanym łódzkim klubem i dlatego na trybunach spodziewany jest komplet widzów. Na mecze drużyny z Morąga przychodziło zwykle około setki kibiców, a dziś ma ich być prawie tysiąc. Nie będzie zorganizowanej grupy z Łodzi i organizatorzy odetchnęli z ulgą, ale jak podkreślają, będą przygotowani na ewentualność, gdyby jednak łódzcy fani chcieli się wybrać do niespełna 16-tysięcznego miasta położonego nad jeziorem Skiertąg.

W widzewskim autokarze jadącym na mecz, w porównaniu do kadry na pojedynek derbowy, zabrakło pauzującego za nadmiar żółtych kartek Przemysława Rodaka oraz Kamila Sabiłło. Z kolei trener Marcin Płuska obdarzył zaufaniem Kamila Wielgusa, Kacpra Bargieła i Kamila Bartosiewicza.

W poprzedniej kolejce Huragan wygrał 5:0 z Motorem Lubawa. Może nie jest to szczególne osiągnięcie, bowiem ligowego outsidera leje kto chce, ale dwa fakty z tego spotkania należy podkreślić. Już po kilkudziesięciu sekundach gry, Paweł Galik po kapitalnym strzale, wpisał się na listę strzelców. Warto również, aby widzewiacy zdawali sobie sprawę, że dwa gole w tym spotkaniu zdobył Piotr Karłowicz. To zdolny napastnik, który został wypożyczony ze Stomilu Olsztyn. -Chyba nie oczekujecie, że dziś zamkniemy się w szatni i nie będziemy chcieli z niej wyjść, bo przyjechał Widzew - powiedział w wywiadzie Karłowicz. -To nie jest Barcelona, tylko zwykli ludzie, tacy jak my. Muszą się napocić, aby osiągnąć sukces w Morągu.